Lifestyle.Lelum.pl > Plotki i gwiazdy > Jarosław Kaczyński opowiedział o historii swoich kotów. Niektóre wyciskają łzy
Michał Fitz
Michał Fitz 17.02.2023 20:54

Jarosław Kaczyński opowiedział o historii swoich kotów. Niektóre wyciskają łzy

Jarosław Kaczyński
KAPiF

Nie każdy może zdawać sobie sprawę z tego, jaki wyjątkowy dzień dziś obchodzimy. Na 17 lutego wypada bowiem Dzień Kota. Jak wiadomo, jednym z najsłynniejszych miłośników tych zwierząt jest Jarosław Kaczyński.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości miał w swoim życiu już kilka takich zwierząt. Nie raz wykazywał się wielką miłością do nich.

Pierwszy kot Jarosława Kaczyńskiego

Pierwszym puchatym pupilem polityka był kot o białej sierści, który wabił się Buś. Na jego temat niewiele jednak wiadomo i trudno nawet oszacować, jak długo żył u boku Jarosława Kaczyńskiego.

Więcej wiadomo za to o jego kolejnych, kocich przyjaciołach. Po Busiu pod dach Kaczyńskiego trafił Alik, który imię dostał po dziadku Jarosława. Ten miał bowiem na imię Aleksander

Podano nowe informacje ws. ciała Mateusza Murańskiego. Prokuratura podjęła decyzję

Jarosław Kaczyński uratował Alika

Wspomniany wyżej, kudłaty przyjaciel polityka to dowód na to, jakim uczuciem Kaczyński obdarzył koty. Alik został bowiem znaleziony w trakcie jednej ze służbowych wycieczek prezesa PiS. Był potrącony przez samochód i ledwo żył.

Błyskawiczna reakcja polityka, który zrezygnował z obowiązków i zawiódł kota do weterynarza, ocaliła mu życie. Alik jednak ze względu na wypadek do końca życia musiał brać leki, a te w efekcie wyniszczyły jego nerki. Po 12 latach kot odszedł prawdopodobnie właśnie z powodu niewydolności tego organu.

Pozostałe koty Jarosława Kaczyńskiego

Później Jarosław Kaczyński zaopiekował się także Fioną i Czarusiem. To również biedne zwierzęta, które polityk zdecydował się przygarnąć. Drugiego z nich miał mu przynieść jeden z jego ochroniarzy.

Kaczyński na antenie TVP wyjaśnił bowiem, że kot miał po prostu kręcić się koło jego posesji, co zauważyła obstawa polityka. Gdy prezes PiS się o tym dowiedział, po prostu nie mógł zostawić zwierzęcia samemu sobie.

Źródło: o2.pl