Właścicielka psa swoim szokującym wyznaniem postanowiła podzielić się w sieci. Kobieta oddała swojego czworonoga na tresurę. Zaledwie po kilku dniach przebywania w ośrodku, mężczyzna zajmujący się zwierzakiem stwierdził, że jej pupil umarł. Prawda okazała się niestety równie bolesna.
Właścicielka psa swoim szokującym wyznaniem postanowiła podzielić się w sieci. Kobieta oddała swojego czworonoga na tresurę. Zaledwie po kilku dniach przebywania w ośrodku, mężczyzna zajmujący się zwierzakiem stwierdził, że jej pupil umarł. Prawda okazała się niestety równie bolesna.
Zbulwersowana kobieta swoje przemyślenia dotyczące osoby pewnego psiego trenera udostępniła na swoim Facebooku. Niepodważalne jest, że reakcja naszej dzisiejszej bohaterki jest jak najbardziej uzasadniona. W wyniku ludzkiej głupoty i nieodpowiedzialności straciła zwierzaka, który był dla niej całym światem.
Właścicielka oddała psa na tresurę
Niestety dość szybko zrozumiała, że była to najgorsza decyzja, jaką podjęła w swoim życiu. Zaledwie kilka dni od pozostawienia zwierzaka w ośrodku usłyszała, że Przyczyną domniemanej śmierci miało być ugryzienie Olliego przez węża. Początkowo treser zapewniał ją, że ugryzienie to nic strasznego, niestety szybko okazało się, że był w błędzie.

Kobieta w sieci podzieliła się korespondencją z treserem.
Właścicielce od samego początku nie zgrywały się fakty, które podawał jej treser, Hunter Nelson. Mężczyzna, kiedy napisał o śmierci jej ukochanego zwierzaka, wydawał się zupełnie pozbawiony emocji i uczuć. Po wysłaniu krótkiej wiadomości głos o nim zaginął. Nie odbierał telefonu ani nie odpisywał na wiadomości do późnych godzin wieczornych. Kiedy kobieta pytała o weterynarza, który stwierdził śmierć psiaka, motał się i nieustannie wskazywał coraz to inne miejsca.
Czy poznanie prawdy jest możliwe?
Dzięki sile Facebooka i wszystkich social mediów jak najbardziej. Post, który ostrzegać miał przez wizytami u tresera udostępniony został setki razy. Musicie wiedzieć, że odezwali się do niej inni właściciele zwierząt, których spotkała ta sama historia.
Właścicielka dzięki zgromadzonym informacjom wywnioskowała, że jej ukochany zwierzak, mógł być molestowany, katowany lub nawet sprzedany. Ten ostatni scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny, dlatego też zdjęcie, które kobieta udostępniła w sieci, ma być nie tylko przestrogą, ale również iskierką nadziei, że jej ukochany zwierzak wróci do domu.
ZOBACZ ZDJĘCIA:

Właścicielka ma nadzieje, że jej ukochany pupil wróci do domu.

Treser z dnia na dzień przestał odpowiadać na wiadomości, a kobieta przypuszcza, że mógł sprzedać jej pupila.