Halina Kunicka gorzko o relacji z synem i samotności. "O Boże, po co ja się znów obudziłam"
Halina Kunicka wraca do rozmów publicznych, ale robi to ostrożnie i bez ozdobników. W kilku zdaniach odsłania rytm codzienności, naznaczony wiekiem, pracą pamięci i cichą refleksją nad bliskością. W centrum pozostaje syn i to, co mówi o ich relacji – oszczędnie, konkretnie, bez zbędnych dopowiedzeń. Co z tych słów wynika dla niej samej i dla ich rodzinnej codzienności?
Głos po urodzinach
18 lutego Halina Kunicka obchodziła 87. urodziny. Choć coraz rzadziej można spotkać ją brykającą na ważnych wydarzeniach związanych z show-biznesem, jakiś czas temu zgodziła się opowiedzieć o tym, jak dziś wygląda jej codzienność, jakie ma rytuały i jak radzi sobie z ciszą po intensywnych latach sceny.
Otóż w rozmowie w “Dzień dobry TVN” Halina Kunicka opowiedziała, jak obecnie wygląda jej życie. Z tonu wypowiedzi wynika spokój, ale i konsekwencja w nazywaniu spraw po imieniu. Nie ma tu rozbudowanych anegdot ani wielkich gestów. Jest ważenie słów i unikanie domysłów. Wspomniana rozmowa nie rozwija wątków ponad potrzebę, co samo w sobie jest znaczące. Takie ustawienie akcentów porządkuje odbiór i narzuca jasny rytm. To intymność podana w sposób kontrolowany. I to się czuje.
W tej samej rozmowie pojawiły się krótkie, ale wymowne sformułowania, w których pobrzmiewa codzienny ciężar rutyny oraz pytania stawiane tuż po przebudzeniu Halina Kunicka. To zdanie otwiera przestrzeń do refleksji o samotności, ale bez dramatyzowania. Jest proste i konkretne. Słyszalna jest szczerość, która nie szuka taniego efektu. Brzmi jak konstytucja dnia, który zaczyna się z wahaniem, a potem wraca na tory. Takie wyznanie porządkuje też oczekiwania wobec tego, co artystka chce powiedzieć o sobie. Minimalizm słów ma tu znaczenie. Zostaje sedno.
Czasami się zdarza tak, że budzę się rano i myślę sobie: "O Boże, po co ja się znów obudziłam". Ja wcale nie chcę się budzić, ale może, a nawet na pewno, jednak jest to sprawa wieku, a poza tym sprawa samotności. To jest powód jedyny, najważniejszy, samotność. Mimo że mam [...] wnuki, cudowne chłopaki i przyjaciółki, których jest już niestety coraz mniej, to samotność mnie poraża i nie pozwala żyć z radością - mówiła.
Kolejne zdanie dotyka źródła tego nastroju i wprowadza deklarację, która porządkuje temat, bez pozostawiania miejsca na spekulacje. To nie jest skarga, raczej opis stanu i jego oczywistych przyczyn. Padają słowa o wieku, a zaraz obok o samotności, co razem tworzy ramę do dalszych wątków. W tym także do tematu relacji z synem, którą artystka ujmuje oszczędnie. Słyszymy ton doświadczonej osoby, która porządkuje fakty i emocje. Bez patosu. Bez niepotrzebnych dygresji. To jasna oś, do której będzie wracać w kolejnych wypowiedziach. I to dobrze porządkuje narrację.
Relacja z Marcinem
Kiedy rozmowa przechodzi do spraw rodzinnych, pojawia się konsekwentna oszczędność i precyzja, jakby każde zdanie miało ważyć więcej niż cała dygresja. Nie ma tu opowieści o przeszłości podanej w długiej formie. Są krótkie komunikaty, które wyznaczają granice prywatności. To świadoma decyzja, która pozwala zachować proporcje między ciekawością publiczności a prawem do intymności. W tym zakresie artystka stawia kropki zamiast przecinków. To styl, który porządkuje przekaz i nie uruchamia nadinterpretacji. W tle pozostaje pytanie o to, co dzieje się między nimi na co dzień. W odpowiedzi pada słowo-klucz, które wyznacza kierunek dalszego myślenia o tej relacji z synem Marcinem. Halina Kunicka przyznała, że ta jest skomplikowana.
Ważnym elementem tej układanki pozostaje miejsce syna w emocjonalnym pejzażu artystki, opisane krótko i bez zastrzeżeń. Taki komunikat nie rozwija kulis, ale jasno pokazuje hierarchię. To nie jest próba ocieplania obrazu, raczej rzeczowe przypomnienie priorytetów. W tym kontekście pojawia się także zarys drogi życiowej syna, który porządkuje tło, bez wchodzenia w detale. Wychowali syna Marcina Kydryńskiego, cenionego dziennikarza i podróżnika. Te dwa fakty – pozycja w sercu i dumnie zarysowana ścieżka – tworzą równowagę między emocją a osiągnięciem. To równowaga potrzebna, by nie sprowadzać relacji wyłącznie do trudności. Dzięki temu obraz rodziny nie jest jednowymiarowy. Jest pełniejszy i konkretny. I tyle w tym temacie naprawdę trzeba.
Wiecznie go nie ma. On z kolei pochłania świat. Dawniej, przed laty jeździł po świecie, po tej Afryce, po Azji, po różnych rzeczywiście miejscach straszliwie niebezpiecznych. I myśmy z Lucjanem bardzo te jego wyjazdy przeżywali. [...] Skąd w nim bierze się wszystko to, czego ja nie mam i nigdy nie miałam? I nie potrafiłam zobaczyć tego świata i pragnąć tego świata tak jak on […] On przychodzi do mnie często, jak tylko jest w Polsce i w Warszawie. To nie bardzo tak jakoś nam się układa właściwie ta rozmowa. [...] Tak sobie myślę, jak to jest możliwe, że to jest mój syn, ktoś najbliższy mi na świecie, bo teraz nie mam już nikogo bliższego - tłumaczyła.
Samotność i konsekwencje
Klucz do zrozumienia tonu całej opowieści pada w krótkim, bardzo stanowczym zdaniu, które wskazuje jedną, główną przyczynę trudniejszych momentów Halina Kunicka – "To jest powód jedyny, najważniejszy, samotność." Tak postawiona diagnoza porządkuje rozmowę o relacjach, bo odsyła do stanu, a nie do osoby. Nie obwinia nikogo. Nie wskazuje winnych. Mówi o okolicznościach, które wpływają na nastrój, energię i sposób reagowania. To ważne rozróżnienie. Umożliwia ocenę sytuacji bez przykładającej się do konfliktu narracji. I otwiera przestrzeń na spokojne funkcjonowanie na co dzień. Prosto i uczciwie.
Są wspaniałe, fajni chłopcy, niemniej jednak nie jest to taki kontakt, żeby oni przychodzili do mnie i to moja wina. Moja. W gruncie rzeczy jestem bardzo zamkniętą osobą, która niełatwo nawiązuje kontakty - powiedziała o wnukach.
Taka szczerość niesie konsekwencje, ale też porządkuje oczekiwania wobec kontaktów rodzinnych. Skoro sednem jest samotność, kluczowe staje się zarządzanie czasem, rytuałami i energią tak, by codzienność nie przytłaczała. W praktyce oznacza to unikanie rozbudowanych deklaracji i utrzymywanie komunikacji w klarownych, krótkich formułach. Właśnie tak mówi dziś artystka: krótko, precyzyjnie, bez ozdobników. Tego nikt się nie spodziewał, ale te słowa wybrzmiały wyraźnie. W tle pozostaje relacja z synem, budowana w oparciu o wzajemny szacunek do granic i prywatności. Bez presji na narracyjne domknięcia. To wystarcza, by zachować spokój. Teraz każdy idzie swoją drogą.