Pan Piotr grał na organach w kościele, nagle zniknął. Teraz policja dokonała wstrząsającego odkrycia
Dramatyczny finał poszukiwań 69-letniego mieszkańca Słupska. Mężczyzna grał na organach w lokalnym kościele, tamtego wieczoru opuścił świątynię, jednak nigdy nie dotarł do domu. Teraz sprawa doczekała się przełomu. Policja podała wstrząsający komunikat.
Piotr Finster zaginął na początku stycznia, policja wszczęła poszukiwania. Od tragicznych wydarzeń minęło półtora miesiąca, kiedy w mediach pojawiła się mrożąca krew w żyłach informacja.
Pan Piotr skończył grać na organach i opuścił kościół. Nie dotarł do domu
69-letni Piotr grał na organach podczas mszy świętej w kościele Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Armii Krajowej w Słupsku. Był 8 stycznia, zapadł już zmrok, kiedy ok. godziny 19:00 mężczyzna opuścił świątynię. Chwile później widziano go w niedalekiej odległości od domu — ślad urwał się w okolicach Mostu Łabędziego.
- Tata grał na ostatniej niedzielnej mszy o godzinie 18. Wyszedł z kościoła i nie dotarł do domu. Później otrzymaliśmy informację, że znajomy widział go w niedzielę około godziny 19 na moście przy ulicy Orzeszkowej. Ukłonił mu się, ale tata miał nie odpowiedzieć. To pięćdziesiąt metrów od naszego domu - mówił na łamach portalu gp24.pl Jakub Finster, syn zaginionego.
Organista nie odbierał telefonów, Kuba i jego brat prosili o kontakt każdego, kto miałby jakiekolwiek informacje o ich ojcu. Rodzina zgłosiła zniknięcie policji.
69-letni mieszkaniec Słupska zaginął bez śladu
- W chwili zaginięcia mężczyzna ubrany był w ciemne spodnie garniturowe na kant, ciemne skórzane buty, koszulę garniturową, szary sweter, czarną zimową kurtkę z kapturem, na głowie miał szary kaszkiet. Posiadał przy sobie czarną skórzaną torbę na ramię, w której były śpiewniki - opisywał Jakub Bagiński, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Słupsku.
Puszczono w obieg informacje dotyczące wzrostu, budowy ciała, rysów twarzy, w mediach przekazywano także zdjęcie zaginionego. Poszukiwania wznawiano przez kolejne tygodnie, także na obszarze rzeki Słupi. W akcji brali udział płetwonurkowie i Ratownicy WOPR. Użyto kajaków, ponieważ zwalone drzewa uniemożliwiały przeszukiwanie łodziami.
Przez ponad miesiąc akcje nie przynosiły żadnych rezultatów. Wreszcie, w drugiej połowie lutego, funkcjonariusze otrzymali mrożącą informację.
Grał na organach, tego wieczora zniknął. Dramatyczny finał poszukiwań
20 lutego media obiegła tragiczna informacja. Do policji w Słupsku miało trafić zgłoszenie o zwłokach unoszących się na powierzchni Słupi — koryta, które przeszukiwano przecież niejednokrotnie.
- Dzisiaj około godziny 13:30 otrzymaliśmy zgłoszenie o zwłokach unoszących się na powierzchni rzeki - przekazał portalowi gp24.pl oraz “Faktowi” Bagiński - Na miejsce od razu pojechali słupscy policjanci, którzy zabezpieczyli miejsce zdarzenia. Po wydobyciu ciała na brzeg przez strażaków, policjanci wykonują czynności pod nadzorem prokuratora. Funkcjonariusze ustalili, że jest to ciało zaginionego 8 stycznia 69-letniego mężczyzny - potwierdza.
Rodzinie składamy najszczersze kondolencje.