Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Wstrząsające słowa Edzi o Jacku. "Cały czas mówił do mnie, że on umiera"
Elżbieta Włodarska
Elżbieta Włodarska 01.11.2025 08:46

Wstrząsające słowa Edzi o Jacku. "Cały czas mówił do mnie, że on umiera"

Wstrząsające słowa Edzi o Jacku. "Cały czas mówił do mnie, że on umiera"
fot. kadr z Instagrama @jacek_wojcik_official

Smutna wiadomość wstrząsnęła fanami „Królowych życia”: śmierć Jacka Wójcika przyszła nagle i bez uprzedzenia. Ulubieniec widzów TTV odszedł 1 października, mając 57 lat. To odejście bardzo mocno przeżywa to jego wieloletnia przyjaciółka, Edyta Nowak-Nawara, która mówi wprost: „Nie potrafię funkcjonować”. Ostatnie rozmowy, niespełnione plany na Wszystkich Świętych i pytanie, które zostaje po gwieździe – co dalej z telewizyjnymi marzeniami Jacka?

Ostatnie tygodnie: diagnoza, nadzieja, pożegnanie

Wójcik zmarł po „krótkiej walce” z agresywnym nowotworem. Edyta wspomina, że jeszcze latem razem nagrywali „Orzeł, czy reszka”, a we wrześniu odcinek trafił na antenę – nic nie zapowiadało dramatu. Diagnoza spadła błyskawicznie, a choroba postępowała w tempie, które zaskoczyło nawet bliskich. 

Wszystkiego mi brakuje. Jak jechałam do pracy, to już do mnie dzwonił i dodawał mi energii od samego rana. Później, jak wracałam, także do mnie dzwonił. W dzień też, jak miałam tam jakieś okienko, bo wiadomo, swoją firmę prowadzę, to jest całkowicie inaczej. A jak nie dzwonił, to pisał i cały czas byliśmy w kontakcie. Tego mi brakuje - wspominała w rozmowie z Faktem".

W dniu śmierci – jak podkreśla Edyta – „on się w ogóle nie zmienił”, co do końca dawało złudną nadzieję. Wspólny plan na 1 listopada był prosty: odwiedzić groby razem. Zostało milczenie i cmentarna ścieżka przebyta już w pojedynkę. To są te słowa, które trudno zacytować bez ściśniętego gardła.

W życiu bym nie pomyślała, że na Wszystkich Świętych jego już nie będzie. On nawet mówił do mnie: "na Wszystkich Świętych przyjedziesz do mnie i pójdziemy na groby". Ja mówię: "pójdziemy". Mieliśmy razem iść na groby. Nie do wiary, że ja muszę go teraz odwiedzać na cmentarzu. To jest dla mnie nienormalne - wyjawiła.

„Nie mogę normalnie funkcjonować”. Żałoba w pierwszej osobie

„Trzy tygodnie nie mogłam dojść do siebie. Schowałam zdjęcia. Nie rozmawiam o nim, bo nie jestem w stanie” – mówi Nowak-Nawara. Opowiada też o cichej codzienności po stracie: telefonach, które już nie zadzwonią, i porannym „dodawaniu energii”, które przez lata było ich rytuałem. Wspomina, że posprzątała grób przyjaciela, zamówiła kwiaty i planuje mszę w jego intencji – pogrzeb odbył się bez liturgii, co miała zdecydować rodzina. „Nie mnie to oceniać, ale ja mszę na pewno zamówię” – podkreśla. To zdania proste, szczere i – paradoksalnie – najbardziej telewizyjne, bo prawdziwe. 

Jadę mu posprzątać grób. Zamówiłam kwiaty. Wiem, że Jacek miał pogrzeb bez mszy świętej, ale on chodził do kościoła. Nie wiem, dlaczego jego kuzynka tak postanowiła, nie mnie to oceniać. Ale ja mszę dla niego na pewno zamówię. Po Wszystkich Świętych na spokojnie się za niego wspólnie pomodlimy - mówiła w rozmowie z “Faktem”.

Widzowie pamiętają Jacka przede wszystkim za poczucie humoru i autentyczność. On sam cieszył się, że znów pojawia się w telewizji, i miał plany na kolejne projekty. Tę sinusoidę show-biznesu – od planów po żałobę – widać jak na dłoni w komentarzach jego fanów: setki serc i zdań „takiego luzu już nie będzie”. W tle przewija się pytanie: czy ktoś przejmie jego miejsce u boku Edzi, czy to rozdział, którego nie da się dopisać?

Jeszcze jak dowiedział się o tej ciężkiej chorobie, to mówił “patrz Edzia, ja takiego najgorszego raka dostałem”. Ale on się nie załamał. Tylko mówił mi “No ja chyba umrę, ja już umieram". On cały czas mówił do mnie, że on umiera. Nie był załamany, tylko przykro mu było, że jeszcze nie zrobił tego, co miał zrobić - wspomina Edzia.

Co zostaje po Jacku: uśmiech, telewizyjne marzenia i… lekcja na jutro

Po Jacku Wójciku zostaje oczywiście telewizyjny dorobek – od „Królowych życia” po świeże wojaże w „Orzeł, czy reszka”. Ale przede wszystkim zostaje to, czego nie da się zapisać w CV: sposób bycia. Skromność zamiast pozy, żart zamiast napinki, odwaga mówienia o strachu bez patosu. „On był dobrym człowiekiem” – powtarza Edyta. To zdanie brzmi jak epitafium, którego nie przykryje żadna premiera sezonu. 

On mi się nawet już z dziesięć razy śnił. A mi się w życiu nikt nie śni. No nie może odejść. Biedny. Szkoda. Fajny facet, naprawdę. Niech mu tam będzie dobrze u góry. Na pewno poszedł do nieba, bo to był dobry człowiek, bardzo dobry. Miał wady, wiadomo, jak każdy z nas, ale to był fajny i dobry człowiek - wspominała.

Jeśli epoka Jacka czegoś nas uczy, to może właśnie tego, że w telewizji – jak w życiu – warto mówić prosto i być dla kogoś. Edyta zapowiada modlitwę, widzowie zapalają znicze pamięci w sieci. Pozostaje pamięć i piękne wspomnienia.