3-letni Damianek odszedł w koszmarnych okolicznościach. Rodzice w rozpaczy, szpital wyjawił okoliczności
W warszawskim szpitalu dziecięcym doszło do tragedii. Zaniepokojeni rodzice szukali pomocy dla swojego 3-letniego synka Damianka. Lekarze dwukrotnie odesłali ich z kwitkiem. Gdy chłopczyk po raz trzeci pojawił się na oddziale, był już w stanie krytycznym. Dopiero wtedy ktoś próbował mu pomoc, jednak było już za późno. Kulisy tej sprawy budzą grozę.
Tragedia 3-letniego Damianka. Chłopiec 3 raz wracał do szpitala z objawami
Ukraińskie małżeństwo, Jana i Vadim, którzy mieszkają w Polsce już 5, przeszli przez piekło. W wyniku rażących zaniedbań lekarskich stracili najmłodszego synka. 3-letni Damianek nie żyje, ponieważ, według jego rodziców, nikt w porę nie udzielił mu dostatecznej pomocy. Szczegóły tej sprawy sprawiają, że łzy same cisną się do oczu.
Małżeństwo zabrało dziecko w środku nocy do szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie, ponieważ te zmagało się z intensywnymi wymiotami. Wówczas lekarz zbadał 3-latka, przepisał mu leki i odesłał do domu. Następnego dnia rano sytuacja gwałtownie się pogorszyła. Damian miał temperaturę, dalej wymiotował, jego usta zmieniły kolor na siny. Rodzice nie mieli innego wyjścia, jak ponownie udać się do placówki.
Lekarze w szokujący sposób potraktowali rodziców 3-letniego Damianka
W programie “Uwaga” pani Jana opisała, że gdy z mężem ponownie przyjechali z 3-letnim Damiankiem do szpitala, lekarka ogólnie go przebadała, a następnie miała nakrzyczeć na jego matkę, że z chłopcem nic się nie dzieje i powinna wrócić do domu lub iść do przychodni.
Żona mówiła, by zostawić dziecko w szpitalu, zrobić mu kroplówkę – podkreślał w "Uwadze" pan Vadim.
Niestety rodzice Damianka zostali odesłani z kwitkiem, a jego stan nieustannie się pogarszał. Miał biegunkę i krwiste wymioty. Cała rodzina pojawiła się w szpitalu po raz trzeci w przeciągu 44 godzin, tym razem przywieziona karetką. Mimo to dziecko zostało oznaczone żółtą opaską, co oznacza trzeci stopień kolejności do przyjęcia.
Widzieli, że dziecko na czarno zwymiotowało na ścianę, a oni po prostu wezwali sprzątaczkę. Nie wiem, kto to był, czy pielęgniarka, czy ktoś inny. Mąż mówił, by wzywać pomoc do dziecka. A ona powiedziała, że wszystko będzie dobrze i mamy czekać – opowiadała "Uwadze" matka 3-letniego Damianka.
3-letni Damianek nie żyje. Jest oświadczenie szpitala
Gdy 3-letnim Damiankiem wreszcie ktoś się zainteresował, ten był już w stanie krytycznym. Rozpoczęła się dramatyczna, dwugodzinna walka o jego życie, która niestety zakończyła się śmiercią.
Zaczęłam krzyczeć i płakać. Dla matki to jest coś niemożliwego. Pamiętam, że jak wyszłam ze szpitala, to chciałam rzucić się pod samochód, żeby nie czuć tego bólu – wyznała matka chłopca.
Redakcja “Uwagi” poprosiła o opinię lekarkę. Jej zdaniem Damianek miał cierpieć na niewykrytą w porę przez lekarzy sepsę. Od ponad roku prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Tymczasem placówka dopiero teraz zdecydowała się na opublikowanie oświadczenia…
Dyrekcja i Pracownicy Szpitala Dziecięcego im. prof. med. Jana Bogdanowicza są bezpośrednio zainteresowani pełnym wyjaśnieniem wszystkich okoliczności śmierci Damiana. Szpital bezpośrednio po stwierdzeniu zgonu Pacjenta powiadomił o tym zdarzeniu Prokuraturę z intencją wyjaśnienia wszystkich okoliczności śmierci Damiana oraz przekazał wszystkie materiały konieczne do ich wyjaśnienia. Podczas obecnie trwającego śledztwa Szpital bezzwłocznie wypełnia wszystkie polecenia Prokuratury, zaś pracownicy medyczni zaangażowani w leczenia Damiana stawiają się na zaplanowane w toku śledztwa przesłuchania. Do momentu prawomocnego wyjaśnienia okoliczności śmierci naszego Pacjenta Szpital nie będzie medialnie przekazywał żadnych dodatkowych informacji. Deklarujemy, że nasi mali pacjenci mogą liczyć w naszym Szpitalu na profesjonalną pomoc, a także ciepło i zrozumienie dla ich cierpienia – czytamy na stronie Faktu.
źródło: fakt.pl