Marsz w Częstochowie. Ludzie wyszli na ulice w imieniu zmarłego Kamilka
W ciągu ostatnich tygodni Polska żyje tragedią, jaka przydarzyła się 8-letniemu Kamilkowi z Częstochowy. Chłopiec został skatowany przez swojego ojczyma, a pomoc niestety przyszła za późno, skutkując wstrząsem pooparzeniowym, infekcją ogólnoustrojową, a ostatecznie niewydolnością wielonarządową. Chłopiec niestety zmarł nad ranem 8 maja.
13 maja odbył się pogrzeb Kamilka, na którym pojawiły się prawdziwe tłumy. W niedzielę natomiast ulicami Częstochowy przeszedł „marsz sprawiedliwości”.
Marsz w Częstochowie ku pamięci Kamilka
14 maja ulicami Częstochowy przeszedł protest „marsz sprawiedliwości” w obronie zmarłego Kamilka . Demonstranci przemaszerowali obok szkoły chłopca, ośrodka pomocy społecznej i sądu. W ten sposób chcieli wyrazić swój protest przeciwko bierności instytucji, które mogły zapobiec krzywdzie i śmierci chłopca.
Protest rozpoczął się w niedzielne południe. Na miejscu startu pojawiło się około 300 osób.
Marsz w Częstochowie – hasła na transparentach
Uczestnicy przemarszu podążali za jadącym na wózku ogromnym białym misiem, który był zakrwawiony i owinięty bandażem, co symbolizowało śmierć 8-letniego Kamilka . Uczestnicy marszu w Częstochowie przynieśli ze sobą wymowne transparenty, na których widniały hasła takie jak: „Nie stój! Reaguj!”, „Sędziowie z Częstochowy do dymisji!”, „Instytucji rąk umywanie to bezbronnych dzieci na śmierć wydawanie”, „Poparzona buzia zranione serce dziecko zmarło w potwornej męce”, „Koniec znieczulicy”, „Stop przemocy wobec dzieci”, „Ani jednego więcej”, „Zmienić system” i „Nie dla śmierci”.
Marsz w Częstochowie – protestanci stanęli w obronie Kamilka
Jedna z organizatorek manifestacji powiedziała PAP tuż przed wyruszeniem:
– Chcemy wreszcie coś zrobić z tym, co się dzieje w tej Polsce, i nie tylko – codziennie słyszymy o zakatowanych dzieciach i musimy powiedzieć „dość”, ktoś to musi zrobić – wyjaśniła Karolina Łuszczyna-Nowicka.
Kamilek przez ponad miesiąc był leczony w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie trafił po tym, jak jego biologiczny ojciec zgłosił jego maltretowanie przez ojczyma. Niestety mimo długiej walki o jego życie, stanu chłopca nie udało się polepszyć.
Źródło: Fakt, PAP