Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Takie wieści pół roku po śmierci Jakubiaka. Widzowie wstrzymali oddech
Elżbieta Włodarska
Elżbieta Włodarska 09.11.2025 11:49

Takie wieści pół roku po śmierci Jakubiaka. Widzowie wstrzymali oddech

Takie wieści pół roku po śmierci Jakubiaka. Widzowie wstrzymali oddech
fot. KAPIF/Instagram @anastazja.jakubiak

Anastazja Jakubiak otwarcie opowiedziała, jak radzi sobie po śmierci męża – kucharza i jurora „MasterChefa”, Tomasza Jakubiaka. W telewizyjnej rozmowie zdradziła, że wystartowała z fundacją „W kosmosie” jego imienia. Ma już dwa konkretne projekty i jedno zdanie, które wyjaśnia wszystko: „rozmawiam z nim cały czas”. 

Żałoba nie mija, uczy żyć inaczej

Wizyta Anastazji Jakubiak w „Dzień Dobry TVN” była daleka od celebryckiej autopromocji. Zamiast pozowanych uśmiechów – rozmowa o tęsknocie i codzienności po wielkiej stracie. Wdowa po Tomaszu Jakubiaku odrzuca wygodne formułki w stylu „czas leczy rany”. To akurat zdanie wybrzmiało mocniej, gdy przypomniała, że Tomasz zmarł 30 kwietnia 2025 r. po walce z rzadkim nowotworem jelita i dwunastnicy. 

Obecnie Anastazja Jakubiak wychodzi z założenia, że jeśli nie da się wygrać z chorobą, trzeba wygrać z bezradnością innych – i stąd pomysł na fundację. Nazwa? Z prywatnego kodu zakochanych: „spotkamy się w kosmosie”. 

Ja myślę, że żałoba nie mija, tylko po prostu uczymy się funkcjonować albo tęsknić i radzić sobie z tęsknotą za tą osobą. Natomiast ja nie jestem zwolennikiem takiego hasła, że "czas leczy rany" albo "cierpienie uszlachetnia". Absolutnie nie. Rzeczą, która daje mi siłę i chęć rozmawiania o tym, jest chyba kontynuacja tego, co zaczęliśmy pokazywać z Tomkiem – jak to naprawdę wygląda. Czuję po prostu potrzebę pokazania, jak dalej funkcjonować po tym, jak zabraknie tej osoby. Ale też mówić o tym, jak radzić sobie w sytuacji, w jakiej ja byłam z Tomkiem, kiedy był już pacjentem wymagającym całkowitej opieki. Chodzi o to, żeby jego cierpienie przede wszystkim nie poszło na marne - tłumaczyła.

Serce „W kosmosie”: realna pomoc i „Misja Głodomory”

Nowa fundacja nosi pełną nazwę: „Fundacja W Kosmosie im. Tomka Jakubiaka”. Startuje bez fanfar, za to z planem zapisanym jak przepis na rosół – krok po kroku, bez skrótów. Pierwszy projekt to bezpłatna grupa wsparcia dla rodzin i bliskich osób chorych onkologicznie. Cykl ma ruszyć w Warszawie po Nowym Roku, z ambicją, by podobne spotkania działały w całej Polsce. Drugi – „Misja Głodomory” – skierowany do uczniów szkół gastronomicznych. Stawką są stypendia na naukę za granicą, a więc coś więcej niż dyplom: prawdziwy bilet do zawodowego świata. 

Oba przedsięwzięcia mają być finansowane z darowizn oraz – co ważne – z części środków z dawnych zbiórek na leczenie Tomka, które Anastazja postanowiła przekierować dalej, „żeby jego cierpienie nie poszło na marne”. To esencja filozofii Jakubiaków: mnożyć dobro, nawet jeśli zaczęło się od tragedii. 

Pierwszym, z którego jestem bardzo dumna, będzie bezpłatna grupa wsparcia dla rodzin i bliskich osób, które chorują onkologicznie. Ten cykl spotkań w Warszawie ruszy po nowym roku. Moim marzeniem jest, żeby takie grupy powstały w całej Polsce […] Drugim projektem – który, czuję to, i mam nadzieję, że Tomek tam "u góry" też jest z tego dumny – będzie konkurs imienia Tomka Jakubiaka, który będzie się nazywał Misja Głodomory. Będziemy współpracować ze szkołami gastronomicznymi w całej Polsce. To konkurs dla uczniów tych szkół, dzięki któremu będą mogli otrzymać stypendia na naukę w zagranicznych szkołach gastronomicznych - tłumaczyła.

„Rozmawiam z nim cały czas” – i co dalej?

Najbardziej intymne wyznanie padło mimochodem. „Rozmawiam z nim cały czas. Może ktoś pomyśli, że zwariowałam, ale to mi pomaga” – przyznała Anastazja. W tym jednym zdaniu słychać coś, co wykracza poza medialny cytat: rodzaj cichej umowy z publicznością, że fundacja to nie „projekt wizerunkowy”, tylko sposób, by utrzymać przy życiu wspólną obietnicę. Jeśli pomysł wypali, może zmienić reguły gry dla tysięcy rodzin mierzących się z rakiem. Czy „W kosmosie” stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek dobroczynnych w branży kulinarnej? Na to liczą darczyńcy, uczniowie i… fani Tomka, którzy pamiętają go jako „wulkan energii”. 

Fundacja W Kosmosie im. Tomka Jakubiaka zaczyna swoje pierwsze projekty. Tomek, jak zresztą wiecie – poznaliście go – był wulkanem energii. Co tylko się dało, on wszystko mnożył. Więc ustaliliśmy wspólnie, że pieniądze, które zostały przekazane na jego leczenie ze zbiórek, ja przekażę częściowo organizacjom, które potrzebują tego wsparcia i zajmują się osobami chorymi, w potrzebie, wykluczonymi. Moim zadaniem jest pomnożenie tych środków, które otrzymaliśmy, i niesienie tej pomocy dalej. To sobie wspólnie ustaliliśmy, zakładając z Tomkiem fundację - powiedziała.