Dwa miesiące po nagłej śmierci Stanisława Soyki warszawskie Powązki wciąż przyciągają fanów jego muzyki. Nie ma już morskich wieńców z dnia pogrzebu, ale są ręcznie pisane kartki z cytatami, rząd zniczy i chryzantemy, jakby ktoś postanowił zapisać ciszą to, czego nie da się dopowiedzieć słowami. „Tolerancja” rozbrzmiewa tu bez głośników — w spojrzeniach tych, którzy przyszli podziękować.
Śmierć Stanisława Soyki wstrząsnęła całym krajem. Najbliżsi oraz fani wciąż nie mogą pobierać się po tej stracie. Tymczasem głos zabrała prokuratura.