Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Warszawiacy aż powychodzili z domów. Kule ognia na niebie. Polacy wpadli w panikę!
Klaudia Tomaszewska
Klaudia Tomaszewska 07.11.2025 12:47

Warszawiacy aż powychodzili z domów. Kule ognia na niebie. Polacy wpadli w panikę!

Warszawiacy aż powychodzili z domów. Kule ognia na niebie. Polacy wpadli w panikę!
Anita Walczewska/East News

Wieczorne niebo znów przyciągnęło spojrzenia – mieszkańcy dostrzegli rząd jasnych punktów układających się w powolne smugi. Zjawisko, choć na pierwszy rzut oka tajemnicze, ma proste i przyziemne wyjaśnienie. To efekt rutynowych działań szkoleniowych, które sprawiają, że jasne światła nad Warszawą bywają widoczne nawet z bardzo daleka.

Co dokładnie widziano i skąd to wrażenie „UFO”?

We wtorkowy wieczór, 4 listopada, szczególnie w rejonie północno-wschodnich dzielnic, niebo przecięły jaskrawe punkty, które zdawały się zawisać i leniwie przesuwać z wiatrem. Wrażenie niezwykłości potęgowały długie, iskrzące ogony i równomierny blask. W rzeczywistości mieszkańcy patrzyli na flary oświetlające odpalane podczas ćwiczeń na poligonach w okolicach Wesołej i Zielonki. 

Z większej odległości jasne światła nad Warszawą przypominają gwiazdy spadające w zwolnionym tempie, lecz po zbliżeniu widać charakterystyczny ślad spalania. To standardowy element nocnych szkoleń: flara unosi się, opada na małym spadochronie i przez kilka minut „robi dzień w nocy”, dzięki czemu żołnierze mogą prowadzić obserwację terenu oraz koordynować ruchy pododdziałów bez korzystania z miejskiego oświetlenia.

Jak działają flary: liczby, seria i ten „żarzący ogon”?

W nomenklaturze wojskowej to flary obserwacyjne – ładunki pirotechniczne o bardzo dużej jasności, sięgającej nawet kilkudziesięciu tysięcy kandeli. Po wystrzeleniu ładunek otwiera spadochron, aby opad był wolny i stabilny, a teren poniżej równomiernie oświetlony. Dla oka laika efekt bywa hipnotyzujący: jeden punkt rozbłyska, po chwili dołącza następny, potem kolejny – zwykle odpala się serię, żeby utrzymać stały poziom światła nad wskazanym obszarem. 

Stąd bierze się wrażenie „konwoju gwiazd” i komentarze w stylu „czy to już inwazja?”. Kluczowa podpowiedź: jasne światła nad Warszawą mają wyraźny, ciągnący się ślad spalania – tego nie zobaczymy ani przy dronach-reklamach, ani przy satelitach.

Nowoczesna armia, stare narzędzia?

„Skoro są noktowizory, po co flary?” – to pytanie wraca jak bumerang. Rzeczywiście, współczesne wojsko częściej korzysta z oświetlaczy w paśmie podczerwieni (niewidocznych dla nieuzbrojonego oka) i termowizji, które pozwalają działać skrycie. Jednak szkolenie obejmuje również scenariusze „low-tech”, w których żołnierze muszą umieć reagować bez wsparcia elektroniki albo przeciwnie – nauczyć się, jak wygląda teren, gdy nagle robi się jasno. Dlatego klasyczne środki oświetleniowe co jakiś czas wracają nad horyzont miasta i znowu słyszymy o jasnych światłach nad Warszawą. To także lekcja dla nas, widzów: zanim wrzucimy filmik do sieci z tagiem „UFO”, sprawdźmy, czy nad punktem nie wisi spadochron, a za nim nie żarzy się smuga – to najprostszy test na flarę.

Tagi: polska wojsko