Dziś fala kulminacyjna powodzi powoli wdziera się do Wrocławia, ale to nie znaczy, że problemy miejscowości, przez które przeszła wcześniej, już się skończyły. Wręcz przeciwnie, dopiero po ustąpieniu wody, realnie widać skalę problemu. Tak jest w Nysie, w której jest ogromnym problem z chorymi.
Chyba już prawie wszyscy słyszeli o tragedii, która spotkała Głuchołazy. Miasto zostało niemal doszczętnie zniszczone. Poziom wody był o metr wyższy niż podczas powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Zrozpaczeni mieszkańcy bardzo długo zmagali się z trudną sytuacją. W końcu władze poszły o krok dalej w niesieniu pomocy poszkodowanym.
W 1997 roku przez powódź najbardziej ucierpiał Wrocław. W związku z tamtym kataklizmem zainwestowano spore pieniądze w różne środki zapobiegawcze, między innymi wielki zbiornik Racibórz Dolny, który do tej pory skutecznie przetrzymywał ogromną masę wody. W nocy doszło jednak do niepokojącego zdarzenia.
Sytuacja w naszym kraju jest o tyle dramatyczna, że rząd zdecydował się zaangażować do pomocy wojsko. Szef MON wziął udział w specjalnej konferencji. Poinformował, że żołnierze są w gotowości.
Kłodzko nie jest jedynym polskim miastem, które znalazło się pod wodą. Sytuacja jest równie dramatyczna m.in. w Ustroniu, czy w Bystrzycy Kłodzkiej, której burmistrz zabrała głos. Renata Surma nie miała dobrych wieści.
Była 6:25, kiedy w Kłodzku zawyły syreny. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Woda zalała centrum i wdziera się do kamienic. Całe miasto może znaleźć się pod wodą w ciągu kilku godzin. Jest już pierwsza ofiara.
Sytuacja powodziowa w południowo-zachodniej Polsce staje się coraz bardziej dramatyczna. Poprzednia noc była krytyczna. Nic nie mogło przygotować mieszkańców na to, co nadeszło. Do Kłodzka musiało wkroczyć wojsko. Woda zalewa ulice.
Tegoroczne Igrzyska Olimpijskie były dla Polaków raczej nieudane. Kolejne szanse medalowe w postaci chociażby czwartego miejsca Anity Włodarczyk przechodziły nam koło nosa. Wreszcie jednak mamy złoty medal. Zdobyła go Aleksandra Mirosław we wspinaczce.
Pod koniec maja tego roku doszło do ataku na żołnierza na granicy polsko-białoruskiej. Sierżant Mateusz Sitek zmarł w szpitalu po tym, jak został ugodzony przez migranta w okolice klatki piersiowej. Służby zabezpieczyły kadr z wizerunkiem sprawcy, dziś wiedzą już, kim najprawdopodobniej jest atakujący. Trwają poszukiwania.