W politycznych kuluarach zawrzało po jednej rozmowie i kilku zdaniach, które brzmią jak plan awaryjny na trudne czasy. Minister-koordynator służb Tomasz Siemoniak mówi wprost: Rosja może uderzyć w Polskę – nie czołgami, lecz wrażliwymi miejscami: infrastrukturą energetyczną, koleją, siecią wodociągową i systemami IT. Scenariusz? Rakiety, drony, cyberataki i "jednorazowi” agenci zwerbowani przez komunikatory. „Musimy być przygotowani” – podkreśla.
Donald Trump w ostatnim czasie mocno angażował się w zakończenie konfliktów zbrojnych, które panują na Ukrainie oraz w Strefie Gazy. Teraz wspomniał o tym, że “wojna się skończyła”.
W cieniu rosnącego napięcia na wschodzie, pewne lotnisko w Polsce ma zmienić swoje oblicze — z portu cywilnego staje się bazą wojskową, zdolną przyjmować największe samoloty transportowe. Które lotnisko i dlaczego?
W poniedziałkowy poranek Wojska Obrony Cyberprzestrzeni (WOC) ogłosiły pilny alarm. Powód? Nowa fala cyberzagrożeń uderzająca w użytkowników popularnych komunikatorów. Specjaliści apelują o czujność – jeden niewłaściwy ruch może kosztować utratę dostępu do kont i prywatnych danych.
NATO poderwało myśliwce, które strzegą polskiego nieba. Trwa ważna misja, kluczowa dla bezpieczeństwa naszego kraju i wschodniej flanki Sojuszu. Szczegóły operacji pozostają w dużej części tajne, ale obecność myśliwców nad Polską nie pozostawia wątpliwości – Sojusz jest gotowy reagować na każde zagrożenie.
Krótko i konkretnie: rząd potwierdza, że powszechne szkolenia wojskowe nie są już tylko wyborczym sloganem. Wiceminister obrony Cezary Tomczyk zapowiada pilotaż jeszcze w tym roku i pełny rozruch w kolejnych miesiącach. W tle – ambitny plan, by do 2027 r. szkolić nawet 100 tys. osób rocznie. Brzmi jak kurs pierwszej pomocy połączony z survivalem?
W niedzielny poranek Dowództwo Operacyjne RSZ poinformowało, że polskie oraz sojusznicze myśliwce zostały skierowane do działań operacyjnych w przestrzeni powietrznej RP. Decyzja zapadła w odpowiedzi na intensywne ataki Rosji na Ukrainę. Wydano oficjalny komunikat.
W nocy z 4 na 5 października Rosja dokonała kolejnych, zmasowanych ataków na Ukrainę. Celem prawdopodobnie są Lwów i Łuck, czyli miasta znajdujące się w obwodach graniczących z Polską. Zadecydowano więc o poderwaniu polskich oraz sojuszniczych myśliwców.
Nad Polską zawisło nagłe napięcie. Prezydent Karol Nawrocki podjął przełomową decyzję, która wstrząsnęła państwem — żołnierze ruszą na granicę, a sytuacja może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa całego kraju. Alarm podniesiono natychmiast, a każdy ruch władz obserwowany jest z niepokojem.
Temat mobilizacji w Polsce znów rozgrzewa sieć. Kto faktycznie trafiłby do służby w pierwszej kolejności, a kogo prawo odsuwa na dalszy plan? Sprawdziliśmy przepisy i najnowsze wytyczne: od żołnierzy z przydziałami, przez rezerwistów, po medyków i specjalistki w kluczowych zawodach. Zobacz, jak wygląda realna drabinka priorytetów - bez mitów i łańcuszków grozy.
Zapadła przełomowa decyzja głowy państwa. Prezydent Karol Nawrocki ogłosił, że polscy żołnierze opuszczą granice naszego kraju i wezmą udział w wyjątkowej misji. To krok, który ma wzmocnić bezpieczeństwo Europy, ale dla wielu Polaków wiadomość ta była zaskoczeniem.
W piątkowy wieczór Waszyngton wrzucił wyższy bieg. Szef Pentagonu Pete Hegseth nakazał setkom amerykańskich generałów i admirałów stawić się w bazie Korpusu Piechoty Morskiej w Quantico. Bez agendy. Bez wyjaśnień. Wojsko mówi o „bezprecedensie”, a komentatorzy – o teście lojalności i zapowiedzi ostrego zwrotu w strategii. Co naprawdę planuje Hegseth?
Najwyższa Izba Kontroli ostrzega: Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych zamiast przyspieszać zbrojenia może je… wyhamować. W raporcie NIK pada proste pytanie bez prostej odpowiedzi: kto i kiedy spłaci rosnący rachunek za kredyty na armię? Jeśli plan się nie zmieni, zabraknie pieniędzy na sprzęt, szkolenia i infrastrukturę — a grafiki dostaw przestaną się spinać.
W nocy służby po cichu ogrodziły kawałek pola w Choinach pod Lublinem, a rano zrobiło się głośno. Żandarmeria Wojskowa ogłosiła „pilne działania” w sprawie obiektu, który mógł być częścią rakiety użytej do zestrzelenia drona z rosyjskiego nalotu. Brzmi jak sequel z Wyryk? Niestety, to ciąg dalszy tej samej historii — tylko z nowym tropem.
Nie milkną echa po głośnym ataku rosyjskich dronów na terenie Polski. Teraz, w rozmowie z Wirtualną Polską, Gen. Wiesław Kukuła wyjaśnił, dlaczego nie zestrzelono wszystkich dronów. Okazuje się, że było to działanie celowe.
Środowy nalot rosyjskich bezzałogowców na polskie niebo wywołał natychmiastową falę międzynarodowych reakcji. W odpowiedzi, po zaledwie kilkudziesięciu godzinach, sekretarz generalny NATO Mark Rutte ogłosił rozpoczęcie operacji Eastern Sentry.
Mieszkańcy stolicy w czwartek, 11 września, słyszeli charakterystyczny łopot wirników i widzieli nad sobą wojskowe Black Hawki. Hałas śmigłowców w Warszawie dał się we znaki m.in. na Saskiej Kępie, Targówku i Woli, a maszyny latały też między Białołęką a Rembertowem. Czy to powód do niepokoju? Wojsko uspokaja: to zaplanowane ćwiczenia, część większego scenariusza.
Projekt nowego rozporządzenia zakłada przeprowadzenie kwalifikacji wojskowej w terminie od 2 lutego do 30 kwietnia 2026 r. Budzi on duże kontrowersje, ponieważ uwzględnia nie tylko kobiety, ale i osoby do 60 roku życia.
Od połowy sierpnia do końca września niemal w całej Polsce zobaczymy wzmożony ruch pojazdów wojskowych. To element ćwiczeń „Żelazny Obrońca-25”, które obejmą autostrady, ekspresówki i drogi krajowe. Sztab Generalny apeluje o ostrożność, niepublikowanie tras i stosowanie się do poleceń zabezpieczających przejazd. Sprawdzamy, jak rozpoznać kolumnę i czego absolutnie nie robić, gdy mija nas armia
Politycy raz uspokajają, raz straszą. A ludzie pytają wprost: czy to mnie wezwą, jeśli padnie hasło „mobilizacja”? Wojsko odpowiada: decyzje będą celowane, a lista wyjątków jest dłuższa, niż sądzicie. Są też twarde paragrafy i krótkie terminy. Prześwietlamy procedury, wyłączenia i konsekwencje — bez histerii, z konkretami.
Media właśnie obiegła informacja o śmierci osoby, której zawdzięczamy wiele jako naród. Kpt. Pelagia Barwicka była komendantką Wojskowej Służby Kobiet oraz żołnierzem Armii Krajowej. Jej odejście poruszyło serca milionów, zasługi nigdy nie zostaną zapomniane. Polska pogrążyła się w żałobie.
Dziś fala kulminacyjna powodzi powoli wdziera się do Wrocławia, ale to nie znaczy, że problemy miejscowości, przez które przeszła wcześniej, już się skończyły. Wręcz przeciwnie, dopiero po ustąpieniu wody, realnie widać skalę problemu. Tak jest w Nysie, w której jest ogromnym problem z chorymi.
Chyba już prawie wszyscy słyszeli o tragedii, która spotkała Głuchołazy. Miasto zostało niemal doszczętnie zniszczone. Poziom wody był o metr wyższy niż podczas powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Zrozpaczeni mieszkańcy bardzo długo zmagali się z trudną sytuacją. W końcu władze poszły o krok dalej w niesieniu pomocy poszkodowanym.
W 1997 roku przez powódź najbardziej ucierpiał Wrocław. W związku z tamtym kataklizmem zainwestowano spore pieniądze w różne środki zapobiegawcze, między innymi wielki zbiornik Racibórz Dolny, który do tej pory skutecznie przetrzymywał ogromną masę wody. W nocy doszło jednak do niepokojącego zdarzenia.
Sytuacja w naszym kraju jest o tyle dramatyczna, że rząd zdecydował się zaangażować do pomocy wojsko. Szef MON wziął udział w specjalnej konferencji. Poinformował, że żołnierze są w gotowości.
Kłodzko nie jest jedynym polskim miastem, które znalazło się pod wodą. Sytuacja jest równie dramatyczna m.in. w Ustroniu, czy w Bystrzycy Kłodzkiej, której burmistrz zabrała głos. Renata Surma nie miała dobrych wieści.
Była 6:25, kiedy w Kłodzku zawyły syreny. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Woda zalała centrum i wdziera się do kamienic. Całe miasto może znaleźć się pod wodą w ciągu kilku godzin. Jest już pierwsza ofiara.
Sytuacja powodziowa w południowo-zachodniej Polsce staje się coraz bardziej dramatyczna. Poprzednia noc była krytyczna. Nic nie mogło przygotować mieszkańców na to, co nadeszło. Do Kłodzka musiało wkroczyć wojsko. Woda zalewa ulice.