Wieści uderzyły nagle. Nie żyje mistrz olimpijski, był legendą
Fani sportów zimowych na całym świecie pogrążyli się dziś w żałobie. Gruchnęła wiadomość o śmierci wybitnego zawodnika, który w swojej karierze aż trzykrotnie stanął na podium Igrzysk Olimpijskich. To wyjątkowo przykry dzień dla jego bliskich, rodaków i oddanych kibiców.
Nie żyje wybitny mistrz olimpijski
Dla wielu kibiców był uosobieniem norweskiej siły na śniegu — człowiekiem, który potrafił rozerwać stawkę na pierwszej zmianie i dociągnąć kolegów po medale. Dziś wioski narciarskie od Lillehammer po Grenoble zamilkły: świat sportu stracił jednego ze swoich cichych gigantów.
Odd Willy Martinsen, złoty medalista olimpijski z Grenoble (1968) i ikona biegów narciarskich lat 60. i 70., zmarł 27 października 2025 r. w wieku 82 lat. Informację potwierdziła norweska telewizja NRK, a wieść natychmiast obiegła media sportowe w całej Europie.
Złote i srebrne ślady na śniegu
Martinsen sięgnął po olimpijskie złoto w sztafecie 4 × 10 km podczas igrzysk w Grenoble, dołożył do tego srebro na 30 km (również 1968) oraz srebro sztafety w Innsbrucku (1976). Na mistrzostwach świata zdobył łącznie pięć krążków, w tym złoto w Oslo 1966 i kolejne podium w Falun 1974. Jego bilans uzupełniają dwa wicemistrzostwa w biegach indywidualnych, siedem tytułów mistrza Norwegii w sztafecie i prestiżowa Holmenkollmedaljen przyznana w 1969 roku.
Kibice żegnają legendę
Zostawił po sobie widoczny ślad – powiedział jego dawny kolega z reprezentacji Oddvar Brå, podkreślając, że Martinsen był równie wielki jako sportowiec, działacz i przedsiębiorca.
Z kolei ekspert NRK Torgeir Bjørn pożegnał go, mówiąc, że “był wyrazistą postacią norweskiego i światowego narciarstwa, liderem na trasie i poza nią”. Prezes Norweskiego Związku Narciarskiego Tove Moe Dyrhaug wydała oświadczenie, w którym nazwała go „bohaterem narodowym” i przypomniała jego wkład w prace komisji biegów FIS.
Sztafety, które wygrywał, pozostaną w kronikach, ale najtrwalszym dziedzictwem „Stafett-Martina”, jak pieszczotliwie mówili o nim Norwegowie, jest pokolenie biegaczy inspirowane jego odwagą i spokojem na trasie. Dziś tamto pokolenie kłania się nisko mistrzowi, który nauczył je, że w sztafecie — jak w życiu — zwycięża się razem.