Żebrowscy przeżywają dramatyczne chwile na Jamajce! "Boimy się o rodzinę"
Aleksandra i Michał Żebrowscy utknęli na Jamajce, gdzie właśnie szaleje huragan Melissa. Aktorska para relacjonuje nocne ewakuacje i nerwowe oczekiwanie w hotelu uznanym za „najbezpieczniejsze miejsce na wyspie”. Brzmi jak scenariusz katastroficznego filmu? Niestety – to realny dramat w tropikach, z wiatrem, który przewraca palmy jak zapałki i komunikaty władz, od których robi się zimno w plecy.
Sztorm nad wakacjami: jak do tego doszło
Żebrowscy polecieli na Jamajkę jak tysiące turystów: słońce, plaża, rodzinny reset. Tyle że pogoda postanowiła zagrać w innej lidze. Melissa – najsilniejszy w tym sezonie huragan nad Atlantykiem – w ostatnich dniach wystrzeliła do kategorii 5, a jej oko zaczęło ocierać się o wyspę, niosąc wichurę ponad 280 km/h i ścianę deszczu. Premier Jamajki zarządził ewakuacje i apelował o pozostanie pod dachem.
W tej samej chwili z Instagrama spływały filmiki i wpisy polskich turystów, w tym Państwa Żebrowskich, którzy „przenieśli się bliżej lotniska” i czekali na rozwój sytuacji. „Boimy się o rodzinę” – napisała Aleksandra. W sieci zawrzało: komentarze wsparcia mieszały się z pytaniami, czy i kiedy da się wrócić do kraju.
W obliczu zbliżającego się huraganu Melissa boimy się o naszą rodzinę ale też o całą jamajską społeczność, o miejsca, które znajdą się bezpośrednio na drodze huraganu, o ludzi, dla których Jamajka to coś więcej niż tylko piękne miejsce na wakacje. Dziękujemy całej obsłudze hotelu, do którego przenieśliśmy się kilka dni temu. I dziękujemy Wam za wszystkie wiadomości. Będziemy starali się dodawać aktualizacje dopóki mamy taką możliwość - napisała Aleksandra Żebrowska na Instagramie.
Co już wiadomo?
Minuta po minucie: nocne alarmy, zmiana hotelu, prognozy bez litości
Gdy w Polsce zapadał wieczór, na Jamajce zaczynała się nerwowa noc. Według amerykańskiego NHC, a także Reutersa i „Washington Post”, Melissa miała przetoczyć się nad wyspą bardzo wolno – najgorszy scenariusz, bo długotrwałe ulewy i sztormowa fala powodują wtedy największe zniszczenia. Lotnisko w Kingston czasowo zamknięto, a mieszkańcy i turyści schodzili do przygotowanych schronień. Aleksandra i Michał – jak wielu – zmienili hotel na obiekt wskazany przez władze jako bezpieczniejszy, licząc, że solidne mury i niższa zabudowa przetrwają uderzenie żywiołu. Co to oznacza w praktyce?
Długie godziny w ciemności, brak windy, zapasy wody i powerbanków, a w telefonie tylko alerty pogodowe i krótkie wiadomości do bliskich. Wiemy też, że już przed lądowaniem Melissy odnotowano ofiary i powodzie w regionie, a meteorolodzy przestrzegali przed lawinami błotnymi na zboczach gór.
Co dalej?
Co dalej dla gwiazd i tysięcy turystów: odwołane loty, polskie MSZ i… internetowe plotk
Najbliższe dni będą prawdziwym testem cierpliwości i logistyki dla podróżnych oraz służb odpowiedzialnych za organizację lotów. Po przejściu najsilniejszego frontu sytuacja na lotniskach ma się stopniowo stabilizować, jednak proces ten potrwa. Linie lotnicze zapowiadają, że wznowienie połączeń będzie przebiegało etapami – w pierwszej kolejności uruchomione zostaną loty humanitarne i lokalne, a dopiero później komercyjne połączenia międzynarodowe.
Polskie MSZ na bieżąco monitoruje rozwój wydarzeń i utrzymuje kontakt z lokalnymi służbami. Resort apeluje do obywateli o zachowanie spokoju, regularne sprawdzanie komunikatów przewoźników oraz rejestrację w systemie „Odyseusz”, co umożliwia szybsze udzielenie pomocy w sytuacjach kryzysowych. Władze podkreślają, że bezpieczeństwo podróżnych jest obecnie absolutnym priorytetem.