Magda pracuje w "Biedronce". Ujawniła prawdę, o której klienci nie mają pojęcia. "Wiecznie żyję w nerwach"
Pracownica sieci sklepów "Biedronka" opowiedziała, jak naprawdę wygląda praca w popularnym dyskoncie. Jej słowa przyprawiają o zawrót głowy, klienci nie mają pojęcia, co się tam dzieje. Kobieta nie ukrywa, że jest na skraju wytrzymałości, nawet nerwy ze stali puszczają w takiej sytuacji.
Pracownica sklepu "Biedronka" nie chce dłużej milczeć
Z portalem Onet skontaktowała się Magda (imię zmieniono), kierowniczka jednego ze sklepów “Biedronka” z imponującym stażem 6 i pół roku. Imponującym, ponieważ z jej słów wynika, że niewielu pracowników wytrzymuje dłużej niż miesiąc po tym, jak przyjdą do pracy. Kobieta nie ma już sił i nie chce dłużej milczeć. W rozmowie z redakcją opowiedziała, jak naprawdę wygląda praca w popularnym dyskoncie.
Największym problemem wydaje się właśnie brak w kadrach. Jako liderka teamu, rozmówczyni niemal bez przerwy musi być “pod ręką”, zwłaszcza, że przypadki nagłych zachorowań, urlopów na żądanie, czy zwyczajne spóźnienia zdarzają się nagminnie. Magda także regularnie siada za kasą, przy której nieraz spędza znacznie dłużej, niż wyznaczone 8 godzin pracy — na głowie mając także moc własnych obowiązków — zamówienia, dokumenty, sprawdzanie cen…
- Często mówię, że jedna jestem jak trzyosobowy zespół - śmieje się, jednak z charakter wypowiedzi czuć, że jest to śmiech przez łzy.
Poranną zmianę zaczyna przed 5:45. Wieczorną kończy tuż przed północą. O 1 w nocy często wzywana jest do rozładunku dostawy a o 4:00 pracownicy zajmują się już wypiekami. Do pomocy ma co prawda przydzielone z Urzędu Pracy Ukrainki, jednak komunikacja z nimi jest mocno utrudniona i nie wszystkie obowiązki można im zlecić. Braki w kadrach są coraz bardziej dotkliwe.
- Mam teraz pięć nowych osób, trzy z nich zrezygnowały, nie przepracowując nawet całego miesiąca. Jeden chłopak twierdzi, że wyjeżdża do Holandii, drugi jest na L4, a trzeci powiedział: "Nie wiedziałem, że tak będzie". Szczerze, to wstyd mi kogokolwiek zapraszać na rozmowę o pracę - nie ukrywa.
Urywające się telefony, nieosiągalne cele, ciągłe kontrole - tak wygląda praca w "Biedronce"
Nawet pomimo posiadania zastępczyni, Magda właściwie całe swoje życie poświęca “Biedronce”. Nagłe wezwania do pracy zdarzają się także w święta, a jeśli nie musi stawiać się na miejscu, to przynajmniej udziela instrukcji i rozwiązuje problemy przez telefon. Kobieta nie ukrywa, że taki stan rzeczy mocno odbija się na jej rodzinie i życiu prywatnym.
- Ciągle są telefony, że np. kogoś nie będzie, że ktoś chce się zwolnić. Nie mam czasu dla siebie i swojej rodziny. Mój mąż bardzo się denerwuje, bo nawet w czasie wolnym ludzie do mnie wypisują. Mam zmianową, czyli moją zastępczynię, która — kiedy nie jestem dostępna — odbiera non stop - tłumaczy.
Pracy zdecydowanie nie ułatwiają roszczeniowi, problematyczni klienci. Wydaje się, że z historii awantur uzbieranych przez kierowniczkę w ciągu ponad 6 lat pracy powstałaby wielotomowa saga. Magda przytacza niektóre z nich:
- Raz była sytuacja, że nasza pracownica dostała w głowę od pana, bo był pijany, a ona nie chciała mu alkoholu sprzedać - wspomina.
Ciągłe kolejki, tłum, nawarstwiające się ilości towaru, audyty i tajemniczy klienci, którzy gotowi są zgłosić każde potknięcie i sprawdzają każdy szczegół. Wieczne zgłaszanie braków w kadrach, które mają być ignorowane — i nagany za to, że team nie zdążył doprowadzić sklepu do porządku. A to wszystko za niezbyt imponujący system wypłat i premii. Magda na kierowniczym stanowisku zarabia 5750 zł brutto. O premiach może zapomnieć, ponieważ cele sprzedażowe dalece przekraczają możliwości sklepu.
"Biedronka" odpowiada na zarzuty
Magda przyznała, że w ostatnim czasie “Biedronka” coraz bardziej daje jej w kość. Jest wyczerpana, opada z sił. I rozpaczliwie szuka nowego miejsca pracy, choć ma świadomość, że warunki zwolnienia są bardzo niekorzystne, a o “porozumieniu stron” można pomarzyć. Wie, że jej uczucia podzielają także inni pracownicy.
— Jesteśmy między sobą bardzo szczerzy i stąd wiem, że większość ma tej pracy dość — mówi. Ona sama czuje się wyczerpana psychicznie. — Od pół roku jestem w takim stanie, że czuję się nieogarniętym człowiekiem, wiecznie żyję w nerwach. Miałam oceny swojej pracy powyżej oczekiwań, a teraz... — urywa.
Chcąc uzyskać komentarz do jej historii, Onet skontaktował się także z samą siecią “Biedronka”. Odpowiedź, której udzieliła menadżer ds. relacji pracowniczych Joanna Bugajska-Matłosz zaskakuje.
- W sieci Biedronka przykładamy do nich szczególną wagę, dlatego od 15 lat w firmie funkcjonuje Biuro Obsługi Pracowników, gdzie każdy pracownik może zgłosić telefonicznie lub mailowo wszelkie nieprawidłowości, problemy, konflikty czy niewłaściwe zachowania przełożonych, z gwarancją zachowaniem poufności - informuje.
Jak dowiedziała się redakcja z oficjalnego stanowiska sklepu, pracownicy są zapoznawani z planami antymobbingowymi i mają zapewnione pełne przeszkolenie z etyki pracy. Rozmówczyni wylicza także ostatnie premie, niektóre w wysokościach ponad tysiąca złotych, które mieli otrzymać pracownicy — także biurowi.
- Podwyżką objętych zostało prawie 3 tys. pracowników, a Biedronka przeznaczy na ten cel ponad 20 mln zł w skali roku. Aktualnie sieć Biedronka oferuje swoim pracownikom jeden z najszerszych na rynku pakiet ponad 20 programów socjalnych i benefitów, oparty na 3 filarach: Zdrowie, Rodzina i Edukacja - podsumowuje.