Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Nawrocki w ogniu krytyki. TO planuje na 11 listopada
Kamil  Świętek
Kamil Świętek 08.11.2025 11:17

Nawrocki w ogniu krytyki. TO planuje na 11 listopada

Nawrocki w ogniu krytyki. TO planuje na 11 listopada
Fot. AKPA

Marsz Niepodległości znów ruszy z centrum Warszawy, a biało-czerwony tłum stanie się sceną, na której liczą się twarze i symbole. W tej scenerii pojawia się pytanie o polityczną geometrię dnia: kto zagra pierwsze skrzypce, a kto tylko przejdzie w kadrze. Stawkę podbija potencjalna obecność głowy państwa, której każdy gest czyta się jak zapowiedź całej strategii. Czy 11 listopada zdefiniuje hierarchię na scenie politycznej?

Zapowiedź marszu i gra o obecność

Marsz Niepodległości, organizowany przez środowiska narodowe, wyruszy 11 listopada z Ronda Dmowskiego – punktu, który od lat pełni rolę politycznej sceny pod gołym niebem, najsilniej widocznej w obiektywach kamer i na szerokich ujęciach z drona. Organizowany przez środowiska narodowe Marsz Niepodległości odbędzie się 11 listopada w Warszawie, z rozpoczęciem na Rondzie Dmowskiego.

Udział zapowiadają czołowi politycy prawicy; w tłumie mają pojawić się sztandary, a nad nimi znane nazwiska. Swój udział w marszu zapowiedział Jarosław Kaczyński. Z kolei partyjni koledzy podbijają stawkę obecności, dopowiadając, że formacja wyjdzie całą ławą na ulice stolicy. Mariusz Błaszczak deklarował, że także inni posłowie PiS przejdą ulicami Warszawy.

Tak ustawiona obsada zmienia marsz w konkurs widoczności: kto będzie w centrum kadru, kto przemknie w tle, a kto wykorzysta symbolikę dnia, by dopisać do niej własną opowieść – i właśnie tu zaczyna się pytanie o ruch prezydenta.

Kalendarz prezydenta: luka o 14:00

Poranek głowy państwa zapowiada się ceremonialnie: Świątynia Opatrzności Bożej na Wilanowie, potem oficjalne uroczystości na placu Piłsudskiego – obrazy z państwowym ceremoniałem i hymn w tle. Z prezydenckiego kalendarza na 11 listopada wynika, że Karol Nawrocki wraz z żoną weźmie udział w nabożeństwie w Świątyni Opatrzności Bożej na warszawskim Wilanowie oraz w obchodach państwowych na placu Piłsudskiego. W południe dojdą jeszcze uściski dłoni i krótkie przemówienia przy odznaczeniach. Karol Nawrocki ma również wręczyć odznaczenia państwowe.

W harmonogramie jest jednak wyraźna cisza: wąska szczelina czasu tuż przed 14:00, kiedy z Ronda Dmowskiego rusza marsz. Plan prezydenta urywa się tuż przed godziną 14, gdy na Rondzie Dmowskiego ma się rozpocząć Marsz Niepodległości. W kuluarach tę przerwę czyta się jednoznacznie – jako przygotowanie do wejścia w tłum. Według nieoficjalnych doniesień udział Karola Nawrockiego w demonstracji organizowanej przez narodowców jest niemal pewny. Logistyka już się kręci: ochrona, trasy, punkty ewakuacji. Służby pracują nad zapewnieniem Karolowi Nawrockiemu bezpieczeństwa podczas wydarzenia.

Tak zarysowana „luka o 14:00” nie wygląda na przypadek – to raczej precyzyjnie zaplanowane okno wejścia na scenę, które wybrzmiewa głośniej niż niejedno przemówienie.

Strategia: prezydent całej prawicy

Na to wszystko nakłada się kalkulacja polityczna: głos młodej prawicy, który przed drugą turą wyborów okazał się decydujący, i pamięć o wsparciu wyborców Konfederacji oraz środowisk skupionych wokół Grzegorza Brauna. W drugiej turze wyborów prezydenckich Karol Nawrocki uzyskał zwycięstwo właśnie dzięki wyborcom Konfederacji oraz wa Grzegorza Brauna, więc wykonuje w ich stronę symboliczne gesty. Wydaje się, że obecnie celuje w kierunku budowania własnego obozu politycznego — takiego, który można by nazwać szeroko rozumianym obozem całej prawicy.

Ekspercki komentarz podsuwa ramę: prezydent układa się w roli zwornika po prawej stronie, patrząc w horyzont po Jarosławie Kaczyńskim i testując ruchy pod kolejną kadencję. Karol Nawrocki stara się budować wizerunek prezydenta całej prawicy. To jest człowiek który stara się, patrzeć kilka lat do przodu i zakłada istnienie polskiej sceny politycznej po prawej stronie bez centralnej pozycji Jarosława Kaczyńskiego. Do tego już myśli o kolejnej kadencji

Taki ruch czyta się jak inwestycję w pamięć wyborców – „być tam, gdzie oni”, zanim zaczną szukać nowego centrum przyciągania. W opinii eksperta Karol Nawrocki, uczestnicząc w Marszu Niepodległości, chce sobie »wymościć« miejsce w sercach i umysłach wyborców z myślą o drugiej kadencji.

Demografia, konkurencja o młodych i koszt wizerunkowy

Zmienia się demografia po prawej stronie: kurczy się najstarszy, najbardziej lojalny elektorat, a młodsi odbiorcy częściej słuchają przekazów płynących z profili i kanałów, w których Konfederacja czuje się jak u siebie. Wynika to po części z demografii: starsi wyborcy, pamiętający wspólnotowe rysy z czasów PRL i jednocześnie konserwatywni obyczajowo, stopniowo odchodzą. Jednocześnie PiS ma coraz większy problem ze zdobyciem młodszego elektoratu — czego nie doświadcza Konfederacja, która potrafi mówić językiem młodych wyborców i korzysta z mediów, w których oni są obecni

W tym świetle Marsz Niepodległości staje się narzędziem dotarcia do nowych bańek – ale każde takie wyjście ma swoją cenę i niesie zestaw konkretnych ryzyk oraz szans:

  • Starzenie się tradycyjnego elektoratu prawicy;
  • Przewaga Konfederacji w komunikacji do młodych;
  • Symboliczna widoczność na marszu jako „wejście” do młodszych bańek;
  • Ryzyko alienacji wyborców centrowych;
  • Potrzeba budowy własnej infrastruktury politycznej poza PiS.

Jest też ciemniejsza rama obrazu, o której opinia publiczna pamięta co roku: agresywne hasła na transparentach, incydenty i muzyczne zaplecze, które wywoływało burze po każdej edycji. Trzeba jednak pamiętać, że Marsz Niepodległości to impreza kontrowersyjna i od lat problematyczna, nie tylko z powodu incydentów o charakterze przemocowym. Co roku pojawiają się liczne hasła rasistowskie i ksenofobiczne, często bardzo agresywne. Przez wiele lat marszowi towarzyszył festiwal muzyczny, na który przyjeżdżały zespoły m.in. z neonazistowskiej grupy Blood and Honour

Dlatego udział głowy państwa może zadziałać jak mocny sygnał na prawicy, ale w centrum sceny politycznej nieść efekt odwrotny – a echo tych obrazów potrafi wracać długo po tym, gdy zgasną głośniki i flagi opadną.