Nie żyją ojciec i syn. To, co ujawniono, mrozi krew w żyłach
„Przyczyną tragedii była konieczność oddania syna do DPS-u” – twierdzi prezeska poznańskiego stowarzyszenia „Żurawinka”. W mieszkaniu przy ul. Katowickiej znaleziono ciała 79-letniego ojca i jego 46-letniego, niepełnosprawnego syna. Policja wyklucza udział osób trzecich, ale śledztwo trwa. To jedna z tych historii, po których w mieście zapada niezręczna cisza.
Kulisy tragedii przy Katowickiej
W czwartkowy poranek pracownik socjalny zapukał do mieszkania na Ratajach i odkrył dwa ciała. Zmarli to 79-latek i jego 46-letni syn poruszający się na wózku. Policja i prokurator rozpoczęli czynności, a pierwsze ustalenia są jednoznaczne: nie ma śladów wskazujących na udział osób trzecich. Adres – ul. Katowicka – w ciągu godzin stał się najczęściej odmienianym przez poznaniaków.
Prezeska „Żurawinki”, organizacji wspierającej osoby z mózgowym porażeniem dziecięcym (wyjaśnienie: to schorzenie neurologiczne, które często wymaga stałej opieki), potwierdziła, że 46-letni Paweł był ich podopiecznym. Miasto zapewniało rodzinie codzienną pomoc asystenta, pielęgniarki i teleopiekę, a mimo to nie udało się uniknąć najczarniejszego scenariusza. „To rodzina z nami od 1993 r., to dla nas niewyobrażalny cios” – napisała szefowa stowarzyszenia.
„Czyn z miłości”? Poruszające oświadczenie i twarde fakty
Najmocniejsze słowa padają właśnie od prezeski „Żurawinki”: według niej bezpośrednim powodem dramatu była perspektywa przeniesienia syna do domu pomocy społecznej (DPS), co – jak twierdzi – miało nastąpić dzień wcześniej. Ojciec „wiedział, ile czasu wymaga karmienie i pielęgnacja” i bał się, że w DPS-ie „nie będzie ludzi i czasu, by zapewnić synowi taką opiekę”. To, co się stało, nazwała „czynem z miłości”. To mocna, emocjonalna interpretacja bliskich i środowiska wsparcia, nie zaś oficjalny komunikat służb. Policja podkreśla: mechanizm zgonu i kolejność śmierci obu mężczyzn wciąż są badane.
Wiadomo też, że zawiadamiający MOPR znał tę rodzinę od miesięcy, co tylko podbije pytania o system. Bo obok poruszających słów jest proza: protokoły, sekcje, opinie biegłych. Na wyniki trzeba poczekać, ale już dziś śledczy wskazują brak przesłanek do przyjęcia ataku z zewnątrz. W tym punkcie chłodne raporty zderzają się z ciepłem domowej rutyny, która dla opiekuna bywa 24-godzinną zmianą bez przerwy.
Co dalej dla Poznania i dla systemu
Ta śmierć uderza nie tylko w znajomych i sąsiadów. Uderza w nasze poczucie, że „instytucja zaopiekuje”, jeśli w domu zaczyna brakować sił. Oświadczenie „Żurawinki” wprost podnosi temat deinstytucjonalizacji – czyli przenoszenia ciężaru opieki z placówek do rozwiązań środowiskowych. Samorząd miał tu działać: asystent, pielęgniarka, teleopieka. A jednak finał boleśnie każe pytać, czy pomoc była wystarczająca i czy moment decyzji o DPS-ie nie stał się iskrą w beczce strachu.
Na razie pozostają kondolencje i śledztwo. Gdy pojawią się wyniki sekcji i ustalenia prokuratury, wrócimy do sprawy. Materiał źródłowy: portal „Fakt” (oświadczenie stowarzyszenia i aktualny stan śledztwa). Dodatkowe potwierdzenia: Onet, Radio Poznań. A pytanie, które zostaje z czytelnikami? Czy ta tragedia stanie się impulsem, by w praktyce – nie w prezentacjach – dopisać do systemu brakujące ręce i czas?