Pożar wybuchł na cmentarzu! Usłyszeli huk, później był dramat, "Było słychać z daleka"
Wieczór miał być cichy, pełen światełek i wspomnień. Zamiast tego — grom, jęzor ognia wysoko nad drzewami i poruszenie w całej okolicy. Ogień na cmentarzu zamienił chwilę zadumy w gorący spektakl, przyciągając uwagę osób odwiedzających groby.
Huk wśród zniczy
Do zdarzenia doszło w sobotę, 1 listopada, około godziny 22:25, na części nekropolii za dawnym cmentarzem ewangelickim. Najpierw był potężny huk, chwilę później płomienie objęły nagrobek i poszybowały na około dziesięć metrów w górę. Popiół unosił się w powietrzu tak gęsto, że — jak opisywali świadkowie — osiadał nawet na autach stojących przy pobliskiej ulicy.
Na szczęście nikt nie został ranny. Strażacy z jednostki przy ul. Bankowej dojechali w kilka minut i szybko opanowali sytuację. „Strzelił znicz, było słychać to z daleka. Kiedy zaczęli gasić, znów był głuchy strzał” — relacjonował pan Piotr Pęcherski, który był tam z rodziną.
Strzelił znicz, było słychać to z daleka. Chwilę później słup ognia poszedł w górę — na jakieś dziesięć metrów. Zgłosiłem pożar, a straż pożarna z ul. Bankowej dotarła w pięć minut. Gdy strażacy zaczęli gasić, usłyszeliśmy kolejny głuchy strzał. Możliwe, że płyta nagrobna pękła od nagłego schłodzenia - powiedział Piotr Pęcherski, świadek zdarzenia
Co było dalej?
Wybuch znicza? To możliwe
Wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną mógł być właśnie znicz. Brzmi nieprawdopodobnie, ale w praktyce to mieszanka szkła i wysokiej temperatury: zamknięty płomień, przeciąg między alejkami, nagłe ochłodzenie od wody — i mamy gotowy przepis na eksplozję. Z podobnymi sytuacjami służby spotykają się co roku w okolicach Wszystkich Świętych.
W Koninie płomienie objęły nie tylko sam nagrobek, lecz również jego otoczenie. To dlatego słup ognia widać było z daleka — scena, której nikt nie chce oglądać między alejkami pełnymi rodzin i kwiatów. Na miejscu nie stwierdzono poszkodowanych, ale huk i żar musiały robić wrażenie. Z relacji świadków wynika, że nawet płyta nagrobna mogła pęknąć po nagłym schłodzeniu wodą. Jeśli dodać do tego listopadowy tłok i plastikowe wkłady, które potrafią palić się „na gorąco”, łatwo zrozumieć, skąd wrażenie chaosu.
Co dalej: bezpieczeństwo ponad tradycją
Strażacy apelują w takich sytuacjach o rozsądek: nie stawiać zniczy tuż przy wiązankach z plastiku, nie „dokładać” świeżo zapalonej lampki do już przegrzanego szkła i pamiętać, że gwałtowne schłodzenie rozpalonego naczynia wodą może skończyć się wybuchem. Brzmi jak banał? A jednak w Koninie wystarczył moment, by spokojny wieczór zmienił się w akcję gaśniczą.
Czy ten pożar na cmentarzu w Koninie wywoła „cmentarną rewolucję” i skłoni zarządców nekropolii do czytelnych zaleceń dla odwiedzających? Jedno jest pewne: tradycja ma swój urok, ale ogień — także ten pamięci — wymaga chłodnej głowy. A my będziemy sprawdzać, czy po tym incydencie pojawią się nowe zasady bezpieczeństwa na polskich cmentarzach.