Zaginione małżeństwo z Warszawy. Twierdzi, że był współpracownikiem Adama Jagły, ujawnił co zaobserwował
Wciąż pojawiają się nowe informacje dotyczące zaginionego małżeństwa z Warszawy, które pewnego dnia po prostu opuściło swoje mieszkanie, zostawiając w nim dwójkę nastoletnich synów. Teraz głos zabrał człowiek, który przedstawił się jako współpracownik pana Adama na zmianie w pracy.
Ten skomentował jeden z internetowych wpisów dotyczących całej sprawy. Co ciekawego wyjawił?
Pracował z zaginionym. Co zauważył?
Do zaginięcia wspomnianej wyżej pary doszło w nocy z 20 na 21 maja. Jak wyjawił człowiek twierdzący, że współpracował z poszukiwanym mężczyzną, jeszcze 4 dni wcześniej miał być z nim na zmianie. Czy pan Adam już wtedy w jakiś sposób sugerował, że zamierza zniknąć?
Okazuje się, że nie. Panowie co prawda nie znali się najlepiej, bo pracowali jedynie na zasadzie zastępstwa, ale mieli rozmawiać ze sobą kilka godzin. Wspomniany internauta twierdzi, że pan Adam absolutnie nie wyglądał na człowieka, który mógłby zaraz podjąć tak dramatyczną decyzję.
- Był bardzo rozmowny, zadowolony z życia, nie było widać, że doskwierają mu problemy — podkreśla pracownik jednego z fast foodów.
Prawdę o bracie Dawida Kwiatkowskiego mało kto znał. Gdy wyszli razem na scenę doszło do rzadko spotykanych scenZaginione małżeństwo z Warszawy - co wiadomo?
Poszukiwania małżeństwa szybko uzyskały priorytetowy status, dlatego w jego odszukanie zaangażowano ogromne środki ludzkie i sprzętowe. Dzięki temu udało się ustalić, że para wyjechała w Tatry. Widziano ich w schronisku na Hali Gąsienicowej.
Później zaś mieli spędzić noc w jednej ze słowackich wsi. Co ciekawe, według najnowszych doniesień nie udali się dalej w świat, a wrócili taksówką do Polski. Wciąż jednak nie ma z nimi bezpośredniego kontaktu.
Zaginione małżeństwo z Warszawy - hipotezy internautów
W internecie mnoży się od domysłów dotyczących potencjalnych motywów, według których działa zaginione małżeństwo. Co ciekawe, wielu użytkowników nie uważa, że mamy tu do czynienia z ucieczką od rzeczywistości, a nauczką dla dzieci. Tylko czy tak powinno się ją dawać?
- Myślę, że to kara dla dzieci, a nagroda dla nich — stwierdza jedna z internautek.
- Mi to wygląda, jakby chcieli dać nauczkę synom — dodaje kolejna komentująca.
Zobacz post:
