Porażające, co ta zakonnica robiła ludziom. Nie do wiary, że wciąż ma zwolenników

Zakonnica Miriam utworzyła własną sektę

Wszystko zaczęło się ponad sto lat temu, gdy Miriam Soulakiotis miała zaledwie 23 lata. Młoda Greczynka spotkała wówczas na swojej drodze zakonnika — ojca Matthew Karpathakisa. Do tej pory dziewczyna pracowała na farmie oraz w fabrykach, ponieważ pochodziła z ubogiej rodziny. Liczyła, że to właśnie to spotkanie odmieni jej dotychczasowe życie.

Pierwsze spotkanie tej dwójki miało miejsce w trudnym dla mnicha czasie. Mężczyzna przeżywał kryzys wiary , a także zaczął mieć coraz większe wątpliwości co do zasad i doktryn Greckiego Kościoła Starego Kalendarza. Właśnie to stało się powodem, dla którego wraz z młodą Miriam podjął decyzję o założeniu całkiem nowego odłamu — określanego od tej pory mianem Nowych Kalendarzystów.

Przerażająca działalność siostry Miriam

Właśnie ta decyzja stała się początkiem ich działalności, która skutkowała budową klasztoru, w którym mogliby zamieszkać ich wyznawcy i współpracownicy. Zauroczona nową ideologią Miriam całkiem zerwała swoje stosunki z rodziną i zaangażowała się w pracę na rzecz zakonu. Z powodu swojego silnego charakteru bardzo szybko zyskała tam ogromny szacunek i była odpowiedzialna za wiele kluczowych kwestii sekty.

Ona też była odpowiedzialna za zasady przystąpienia do ich odłamu, a te do dzisiaj budzą przerażenie w mediach. Kandydaci nie tylko musieli wyzbyć się zła i grzechów, ale też stali się ofiarami wyłudzania pieniędzy i majątku przez swoją przełożoną. Podlegali również karom za nieodpowiednie zachowanie, które obejmowały między innymi zakaz snu, czy pożywienia, ale również kary cielesne, tortury , czy wielogodzinną modlitwę w samotności.

Matka Miriam zawsze wybierała na swoich wyznawców osoby wywodzące się z zamożnych rodzin, ponieważ wiedziała, że będą oni w stanie w nieskończoność utrzymywać klasztor. Nic więc dziwnego, że każdy kandydat zmuszany był do całkowitego odcięcia się od bliskich. Zakonnica oferowała również darmowe leczenie gruźlicy, a to było kuszącą zachętą dla wielu chorych, którzy z tego względu dołączali do zakonu. Dopiero po latach okazało się, że była to nieprawda.

ZOBACZ TEŻ: Dowbor rzucił Polsat dla TVP. A na Woronicza tak go potraktowali.

Matka Miriam do dzisiaj posiada grono zwolenników

Prawda wyszła na jaw dopiero w 1949 roku. Wtedy też coraz więcej osób zaczęło twierdzić, że z murów klasztoru dobiegały przerażające krzyki. W 1950 roku, gdy Matka Miriam pełniła rolę naczelnej przez ponad dziesięć lat, do opinii publicznej przeniknęły informacje o stosowanych tam nadużyciach.

Dopiero wtedy osiemdziesięciu pięciu funkcjonariuszy podjęło się przeszukania terenu klasztoru i zweryfikowania tych wieści. Okazało się, że plotki były prawdą, a na terenie siedziby zakonu znalazło się mnóstwo niedożywionych dzieci oraz nagich i poszkodowanych kobiet, które były przetrzymywane w piwnicy. Dodatkowo na miejscu odkryto około 170 szczątek ludzkich ciał.

Co ciekawe, podczas procesu Matka Miriam nie usłyszała zarzutów o molestowanie, czy morderstwo , ale jedynie o wymuszanie pieniędzy i aktów prawnych od swoich bogatych wyznawców. Do tej pory też wiele osób uważa, że złe czyny zostały jej dopisane przez media lub oszukanych finansowo podwładnych.