Gruchnęły dramatyczne doniesienia o rodzeństwie Kamilka z Częstochowy. Ich los zrozpaczył Polaków
Ta sprawa wstrząsnęła całą Polską. Lekarze tygodniami walczyli o życie Kamilka z Częstochowy. Niestety ich wysiłki były daremne i dziecka nie udało się uratować. Minął ponad rok od tamtych wydarzeń. Trwa postępowanie przeciwko sprawcy ogromnego cierpienia chłopczyka. Prokuratura postanowiła, co się stanie z oskarżonym o spowodowanie tej tragedii.
Sprawa śmierci Kamilka z Częstochowy
Kamilek miał tylko 8 lat kiedy stracił życie. W marcu 2023 roku jego ojczym brutalnie go pobił i rzucił prosto w rozżarzony piec węglowy. Skatowane dziecko zostało dotkliwie poparzone, a mężczyzna nie udzielił mu pomocy medycznej i zostawił samemu sobie w ciężkim stanie. Dziecko trafiło do szpitala w Katowicach. Po 35 dniach walki o jego zdrowie Kamilek zmarł.
Sprawcy tego tragicznego wydarzenia zostały postawione zarzuty. Winą obarczono również matkę chłopca. Niestety 8-latek nie był jedyną ofiarą przemocy domowej.
Prokuratura zmieniła akt oskarżenia w sprawie śmierci Kalika z Częstochowy
Prokuratura Regionalna w Gdańsku ogłosiła zmianę zarzutów w sprawie Kamilka z Częstochowy. Ojczym chłopca przez długi czas znęcał się nad dzieckiem przy akceptacji matki. To doprowadziło do śmierci 8-latka.
Teraz akt oskarżenia zawierający zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego ze szczególnym okrucieństwem i działanie z zamiarem odebrania życia dziecku , został poszerzony. Chodzi o rodzeństwo Kamilka. Inne dzieci również były ofiarami brutalnego mężczyzny. To, co im robił, przeraża. Dawid B. będąc w okresie recydywy, znęcał się nad zależnymi od niego i nieporadnymi ze względu na swój wiek dziećmi.
Rodzeństwo Kamilka z Częstochowy przeszło przez piekło
Dawid B. znęcał się nad Kamilkiem i jego młodszym bratem Fabianem. Znieważał dzieci wulgarnymi słowami, traktował je poniżająco, bił i dotkliwie ranił, a także przypalał ich ciała papierosami. Ofiarami mężczyzny padły też inne dzieci. Chodzi o jego syna Mateusza B. który ma teraz 4 lata oraz pasierbów Damiana J. i Dominika J. oraz pasierbicę Julię J.
Jak przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku — prok. Mariusz Marciniak, dzieci musiały znosić straszne traktowanie . W “Super Ekspressie” czytamy orzeczenie:
Znieważał ich słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe, wzbudzał w nich poczucia zagrożenia, niepokoju i obawy o ich los, poprzez demonstrowanie i używanie przemocy w stosunku do innych dzieci, a także rzucał w nich różnymi przedmiotami i naruszył ich nietykalność cielesną.
Kara nie ominie również matki zmarłego Kamilka, która również przyczyniła się do tragedii. Traktowała pozostające pod jej opieką dzieci poniżająco, zabraniała im wychodzić z domu, biła i nie zapewniła odpowiednich, bezpiecznych i higienicznych warunków do rozwoju dzieci. Jak podała prokuratura Magdalena B.:
Co najmniej dwukrotnie naraziła małoletniego Kamila M. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w ten sposób, że dopuściła do sytuacji, że małoletni Kamil M. wyszedł bez opieki z mieszkania, a następnie przemieszczał się po ruchliwych ulicach Olkusza, w tym bezpośrednio przy torach kolejowych.
Dawid B. i Magdalena B. usłyszeli już zarzuty, ale nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Śledztwo zostało przedłużone do 31 grudnia 2024 roku. Prokurator czeka na ekspertyzę psychiatry oraz opinie seksuologa. Podejrzani są również inni członkowie rodziny Kamilka. Oskarża się ich o nieudzielenie pomocy dziecku. Z ustaleń "Super Expressu" wynika, że akt oskarżenia może wpłynąć do sądu w grudniu.