Tata Kamilka z Częstochowy przerwał milczenie. Mówi, co dzieje się z drugim synem
Kamilek z Częstochowy zmarł po tym, jak skatował go 27-letni ojczym. Lekarze przez ponad miesiąc walczyli o życie chłopca, jednak nie dało się go uratować. Zmarł, mając zaledwie 8 lat. Teraz jego biologiczny ojciec przerwał milczenie. Mówi, co się dzieje z bratem Kamila.
Kamilek z Częstochowy długo walczył o życie
Przez 35 dni specjaliści z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli o życie Kamila. Obrażeń było jednak zbyt wiele, a jego organizm zbyt wyniszczony. Kamil zmarł 8 maja 2023 roku w wieku ośmiu lat.
Chłopiec przed śmiercią wiele przeszedł. Kiedy trafił do szpitala, był odwodniony, wychudzony oraz brudny. Miał nieleczone złamania rąk i nóg. Kamil był w skrajnie złym stanie — miał spalone włosy na głowie, ślady po przypaleniach papierosem i poparzenia po tym, jak polewano go wrzątkiem i sadzano na piecu węglowym.
Pamiętacie matkę Madzi z Sosnowca? Adwokat nie pozostawia złudzeń Minął rok od tragicznej zbrodni na Anastazji. Wreszcie wiadomo, co z jej oprawcąOjczym odpowie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem
Kamilka znalazł jego biologiczny ojciec, pan Artur.
Gdy zamykam oczy widzę, jak on leży na tym łóżku przy piecu, bez sił, cały w ranach, poparzony i błaga o pomoc. Załatwiał się pod siebie. Nie myli go, leżał tak kilka dni - relacjonował pan Artur w rozmowie z “Wirtualną Polską”.
Następnie przyznał, że jego syn nie był w stanie utrzymać się na nogach.
Zadzwoniła, żebym go zabrał. Pewnie chciała zrzucić winę. Chciałem go postawić na nóżki, ale leciał na twarz, nie mógł ustać, nie miał siły - wspomina mężczyzna.
Chłopiec został pochowany w grobie z białym pomnikiem, któremu patronuje figurka skrzydlatego aniołka. Stoją na nim zabawki — autka i pluszak. Ojciec Kamilka przyznał, że jeszcze więcej przytulanek, a także kwiaty, wylądowało pod ziemią. Przyniosły je osoby, które wzięły udział w uroczystości pogrzebowej.
Zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad Kamilem, oraz drugim pasierbem Fabianem przedstawiono ojczymowi chłopca - powiedziała Wirtualnej Polsce prok. Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Biologiczny ojciec Kamilka przerwał milczenie
Pod opieką matki i ojczyma przebywał również drugi syn Fabian. On także był krzywdzony przez mężczyznę. Pan Artur opowiedział o tym, jak chłopcy reagowali na fakt, że muszą wrócić do domu.
Nie chcieli wracać do domu, płakali, że nie chcą tam być. Kamil uderzał pięścią w dłoń, tak pokazywał, że ten Dawid go bił. Zgłaszałem, że miał ślady po biciu i przypalaniu papierosem, ale nikt nie chciał mnie słuchać. A potem lekarze mówili mi, że gdyby Kamilek trafił do szpitala 24 godziny wcześniej, to by żył - tłumaczył dla WP.
Drugi syn pana Artura przebywa właśnie w pieczy zastępczej. W tej samej rozmowie mężczyzna opowiadał, że stara się o przyznanie mu opieki nad dzieckiem.
Fabian nie za dobrze mówi, ale jest coraz lepiej. Ciągle powtarza: "tata, brat?", bo chciałby, żeby z nim był. Ale rozumie, co się stało. Razem odwiedzamy Kamilka na cmentarzu. Dotyka zdjęcia na grobie, całuje i mówi "brat mój" - dodaje.