Szukali go od dawna. Ciało wypłynęło na plaży. Koszmar
Poszukiwania trwały niemal tydzień, a finał potwierdził najczarniejsze scenariusze. W sobotę, 25 października, pod molo w gdańskim Brzeźnie odnaleziono ciało młodego mężczyzny. W poniedziałek bliscy i służby potwierdzili: to zaginiony Kamil W., 23-letni student informatyki. Jak wyglądały ostatnie godziny jego życia i co na ten moment mówią śledczy? „Zaginiony Kamil” to dziś fraza, której nikt w Trójmieście nie chciałby już czytać.
Ostatni ślad: kilka minut do domu i nieskończona droga
Kamil zniknął w nocy z 18 na 19 października. Około 3:15 wyszedł z mieszkania znajomych przy ul. Pomorskiej w Gdańsku. Do swojego lokum przy ul. Piastowskiej miał zaledwie kilkaset metrów — kilkuminutowy spacer, który nigdy się nie skończył. Monitoring zarejestrował go jeszcze około 5:00 w rejonie Brzeźna; później ślad się urwał. Tę mapę wędrówki odtwarzali dzień po dniu policjanci, rodzina i wolontariusze, którzy przeczesywali park, plażę i okolice molo.
W sobotnie przedpołudnie (25.10) podczas zorganizowanych działań Trójmiejskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej natrafiono na ciało pod molo, na ogrodzonym terenie budowy. Ze względu na trudny dostęp i falowanie morza, miejsce nie było widoczne dla przypadkowych spacerowiczów.
Na miejscu pracowali technicy, a teren osłonięto parawanami. Jeszcze tego samego dnia śledczy wstępnie wykluczyli udział osób trzecich; kluczowe mają być wyniki sekcji i badania toksykologiczne.
Tragiczny finał poszukiwań: potwierdzona tożsamość i hipoteza wypadku
W poniedziałek (27.10) media i rodzina przekazały, że odnalezione ciało należy do Kamila W. Parafia rodzinnej miejscowości pożegnała 23-latka, a bliscy podziękowali wolontariuszom za dni nieprzerwanej pracy.
Policja, nadzorowana przez prokuratora, kontynuuje ustalanie przebiegu nocy zaginięcia: od wyjścia z mieszkania przy Pomorskiej, przez przejście w stronę plaży, po tragiczne odkrycie pod molo. Wstępne ustalenia przychylają się do tezy o nieszczęśliwym wypadku — w grę wchodzi m.in. upadek w rejonie konstrukcji i zniesienie przez fale — ale ostateczne wnioski padną po analizie sekcyjnej.
Wolontariusze TGPR podkreślają, że ciało znaleziono dzięki metodycznemu przeszukaniu newralgicznych punktów — nie „przypadkiem na spacerze”. To ważny niuans: bez pracy kilkudziesięciu osób, które znały topografię plaży i sąsiedztwo molo, finał mógł się opóźnić o kolejne dni. To oni, a nie fala plotek, dostarczyli faktów i zamknęli najtrudniejszy rozdział dla rodziny.
Co dalej: sekcja, pytania i bolesna lekcja bezpieczeństwa nad wodą
"Zaginiony Kamil” przez tydzień był słowem-kluczem w trójmiejskich serwisach. Dziś zamieniamy je na konkret: potwierdzoną tożsamość i procedury, które muszą dokończyć policjanci oraz biegli. Sekcja i toksykologia odpowiedzą na pytania o stan młodego mężczyzny w chwili śmierci i o to, czy mogły zadziałać czynniki losowe (śliska nawierzchnia, konstrukcja molo, wysoki poziom wody).
Służby już sygnalizują, że na tym etapie nic nie wskazuje na udział osób trzecich. Równolegle trwa cyfrowa „archiwizacja” działań — zapisy monitoringu i logistyka poszukiwań są ważne dla ewentualnych wniosków na przyszłość. Pełny, bieżąco aktualizowany raport znajdziesz w materiale lokalnej redakcji Trojmiasto.pl (link zewnętrzny).
Ten dramat to też lekcja dla wszystkich: spacer nocą w pasie nadmorskim bywa zdradliwy, a kilka „bezpiecznych” minut do domu może zamienić się w labirynt ciemnych alejek i śliskich zejść na plażę. Warto umawiać się na wspólny powrót, włączać udostępnianie lokalizacji w telefonie i — jeśli to możliwe — unikać przejść w rejonie konstrukcji hydrotechnicznych. To drobiazgi, które nie zwrócą życia, ale być może w przyszłości odejmą kilka dramatów z kronik.
Rodzinie i przyjaciołom Kamila składamy wyrazy współczucia.