Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Zatrważające doniesienia z Bytomia! Okradli zakład pogrzebowy na ogromną sumę
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 25.10.2025 15:17

Zatrważające doniesienia z Bytomia! Okradli zakład pogrzebowy na ogromną sumę

Samochód policyjny
Fot. Canva

Skok stulecia w Bytomiu elektryzuje Śląsk i całą Polskę. W nocy z 16 na 17 października z domu znanego przedsiębiorcy pogrzebowego zniknęło nawet 2 miliony złotych. Ofiara została skrępowana, a sejf – opróżniony co do banknotu. Policja potwierdza śledztwo, ale sprawcy zniknęli jak kamfora. Co wiemy, a czego wciąż nie mówią stróże prawa?

Kulisy „idealnej nocy”. Jak doszło do napadu?

Bytom spał, gdy bandyci wypchnęli okno w willi jednego z najdłużej działających w regionie przedsiębiorców pogrzebowych. Według pierwszych ustaleń byli przygotowani jak do filmowej roboty: zamaskowani, w rękawiczkach, pewni, że w środku zastaną tylko gospodarza. Ten został szybko obezwładniony i skrępowany, a następnie zmuszony do wskazania miejsca, w którym trzymał gotówkę. Z sejfu miały zniknąć złotówki, euro i dolary — suma, która wstępnie została oszacowana na ok. 2 mln zł. Brzmi jak plan pisany pod kino akcji, ale to nie scenariusz — to Bytom w październiku 2025 r.

Na Śląsku o sprawie zrobiło się głośno szybciej niż rozchodzą się plotki po afterparty. Pierwsze doniesienia wskazywały, że napad mógł być planowany tygodniami: włamywacze mieli wiedzieć, kiedy uderzyć i czego szukać. I choć „skok stulecia w Bytomiu” to określenie, które samo ciśnie się na usta, policja studzi emocje i pracuje po cichu. „Potwierdzamy prowadzenie śledztwa. Na tym etapie nie podajemy szczegółów” — powtarzają śledczy. Kwota? „Około 2 mln zł” — słyszymy w kuluarach.

Serce historii: data, kwota, ślady. Co mówi policja i świadkowie?

Kluczowe jest tu kilka konkretów. Po pierwsze — czas: włamanie miało nastąpić w nocy z 16 na 17 października, kiedy właściciel był sam w domu. Po drugie — modus operandi: wejście przez okno, szybkie obezwładnienie, wskazanie sejfu, ucieczka z gotówką. Po trzecie — łup: gotówka w trzech walutach, łącznie około dwóch milionów złotych. Taką wersję potwierdza rzeczniczka bytomskiej policji, zaznaczając, że więcej szczegółów na razie nie ujawni „ze względu na dobro postępowania”. To policja, a nie Instagram, ma dziś w tej sprawie ostatnie słowo.

Śledztwo prowadzą kryminalni z Bytomia przy wsparciu komendy wojewódzkiej. W grę wchodzą analizy monitoringu, weryfikacja sygnałów od mieszkańców i żmudne sprawdzanie, kto mógł znać nawyki ofiary. Tego typu kradzieże rzadko są dziełem przypadku — potrzebna jest wiedza, wyczucie rytmu domu i odwaga, by zadziałać, gdy wszystko śpi. To dlatego „skok stulecia w Bytomiu” tak mocno rozbudza wyobraźnię.

Co dalej: nerwowa cisza, milionowe straty i pytania bez odpowiedzi

W branży aż huczy. Środowisko przedsiębiorców mówi półgębkiem o „sygnale ostrzegawczym”: jeśli rabusie uderzają w dom, w którym od lat kumuluje się gotówka, nikt nie może spać spokojnie. Dla ofiary „skoku stulecia w Bytomiu” to nie tylko strata finansowa — to naruszenie poczucia bezpieczeństwa i wizerunkowy cios, który trudno przykryć czarnym krawatem. Na razie najważniejsze jest zdrowie i spokój poszkodowanego, a także cierpliwość. Policja przypomina, że takie sprawy rozwiązuje się „na chłodno”: krok po kroku, bez fajerwerków.

Na pytanie, czy funkcjonariuszom uda się odzyskać pieniądze i schwytać sprawców, nie ma dziś odpowiedzi. Dotychczasowe ustalenia — od informacji o dokładnej dacie i przebiegu napadu po szacowaną kwotę łupu — pojawiły się w publikacjach medialnych, które na bieżąco śledzą temat; pełną rekonstrukcję zdarzeń wraz z policyjnym potwierdzeniem przyniósł m.in. Fakt.