GIGANTYCZNY pożar wybuchł nad ranem. Nad Warszawą kłęby dymu

Nad ranem, we wtorek 21 października, na poddaszu pięciopiętrowej kamienicy przy Tarchomińskiej 11 na warszawskiej Szmulowiznie wybuchł pożar. Ogień pojawił się o 5:58 i szybko podbił temperaturę poranka, ale nie nastroje – strażacy w kilka minut opanowali sytuację. Z budynku ewakuowano 20 osób, nikt nie ucierpiał. Najgłośniej „krzyczała”… czujka dymu, która jak filmowy bohater pierwszego planu postawiła mieszkańców na nogi. Słowem: pożar poddasza na Pradze-Północ, ale bez dramatycznego finału.
Miejsce i przebieg zdarzenia
Praga-Północ budziła się dopiero do życia, gdy na poddaszu kamienicy przy Tarchomińskiej 11 pojawiły się płomienie. Klatka schodowa zasnuła się dymem, na ulicy rozbłysły niebieskie lampy, a w mieszkaniach zadzwoniły telefony sąsiadów. „Sytuacja jest opanowana. Trwa dogaszanie pożaru. Z budynku ewakuowano 20 osób. Nikt nie został poszkodowany” – przekazał nam asp. sztab. Paweł Redzik z Komendy Miejskiej PSP w Warszawie.
To ten moment, kiedy służbowe komunikaty działają jak najlepszy balsam: krótko, konkretnie, uspokajająco. Po zakończeniu akcji gaśniczej policja rozpocznie standardowe czynności – od zabezpieczenia miejsca po oględziny biegłych z zakresu pożarnictwa, by ustalić, skąd wziął się ogień i czy poprzedziła go usterka instalacji, czy nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Akcja straży i kulisy ewakuacji
Na miejscu zameldowało się 10 zastępów PSP – to większe siły niż przy typowym zdarzeniu, ale w „starej” zabudowie poddasze potrafi być jak komin: rozgrzewa się błyskawicznie. Strażacy jednocześnie gasili zarzewia, oddymiali klatkę i przeszukiwali kondygnacje. W tym wszystkim cichy bohater: czujka dymowa z jednego z mieszkań. Zaczęła wyć, gdy dym dopiero przeciskał się przez szczeliny. Domownicy obudzili się, zapukali do sąsiadów, a ci dalej – domino działań, które zakończyło się bez rannych. To dowód, że sprzęt za kilkadziesiąt złotych potrafi zrobić różnicę większą niż niejedna, kosztowna „modernizacja”.
Śedztwo i wnioski dla mieszkańców
Pożar poddasza na Pradze-Północ skończył się „tylko” na dogaszaniu i przewietrzaniu, ale konsekwencje sięgają dalej niż dzisiejszy poranek. Policjanci, we współpracy z biegłymi, sprawdzą m.in. stan instalacji, historię ostatnich prac remontowych oraz monitoring okolicy. Mieszkańcy na czas kontroli będą mogli wrócić do lokali – tak wynika z pierwszych informacji z miejsca zdarzenia – a wspólnota już teraz ma gotową listę „must-do”: przegląd przewodów, przetestowanie czujek na wszystkich piętrach i przypomnienie zasad ewakuacji (tak, warto ją powtarzać jak tabliczkę mnożenia). Najważniejsze jednak, że tym razem to „happy end”: zero poszkodowanych, zero dramatów, maksimum profesjonalizmu.




































