Izabela Parzyszek i jej mąż należeli do świadków Jehowy. Świadkowie zdradzają kulisy
Temat zaginionej Izabeli Parzyszek i jej poszukiwań wciąż budzi w Polsce ogromne emocje. Wiadomo, że 35-latka i jej mąż należą do stowarzyszenia Świadków Jehowy. Teraz byli członkowie zdradzają, jak wygląda życie według tej religii.
Zaginiona Izabela Parzyszek należała do Świadków Jehowy
Wciąż trwają poszukiwania Izabeli Parzyszek. 35-latka zaginęła 9 czerwca 2024 roku, podczas podróży samochodem z Bolesławca do Wrocławia, gdzie jechała odebrać swojego tatę ze szpitala. Około godziny 20 poinformowała bliskich o awarii pojazdu. Niedługo później zniknęła bez śladu.
Od tej pory policja szuka zaginionej kobiety. W akcję zaangażowali się również jej bliscy krewni oraz członkowie stowarzyszenia świadków Jehowy, do którego należała . Utworzono nawet specjalną grupę na Facebooku, gdzie internauci wymieniają się informacjami, które mogą pomóc ustalić miejsce jej aktualnego pobytu.
Jak wygląda życie w stowarzyszeniu świadków Jehowy?
W związku z zaginięciem kobiety w mediach ponownie zrobiło się głośno na temat świadków Jehowy oraz tego, jak wygląda życie zgodnie z zasadami tej religii. Przed laty również temat ten zajmował Polaków, gdy jedna z byłych wyznawczyń opublikowała na swoim blogu wyznanie na temat przerażającej prawdy o życiu w tym stowarzyszeniu.
W 2018 roku pani Anna, która kiedyś należała do świadków Jehowy, ujawniła kulisy życia według zasad tego wyznania. Kobieta ujawniła, jak wyglądała jej codzienność, zanim odeszła ze stowarzyszenia w wieku 21 lat.
Po przyjęciu chrztu trzeba chodzić na zebrania kilka razy w tygodniu, rozdawać czasopisma i głosić, czyli chodzić od drzwi do drzwi i nagabywać ludzi. To nie jest religia, to jest sekta. Człowiek na zebraniach jest poddawany takiej manipulacji, że nawet trudno ją opisać - zdradziła kobieta na swoim blogu.
ZOBACZ TEŻ: Mąż Izabeli Parzyszek ma coś za uszami? Wściekli ludzie zarzucają mu jedno. Burza na prywatnym profilu.
Przerażająca prawda o świadkach Jehowy
Pani Anna ujawniła też, że gdy członkowie stowarzyszenia zachęcają kogoś do dołączenia do nich, ukrywają wiele rzeczy, aby nie zniechęcić potencjalnych nowych wyznawców. Sama kobieta dołączyła do grupy, gdy miała zaledwie 14 lat.
Osobie zainteresowanej wyznaniem świadków nie mówi się o wielu rzeczach. O tym, że nie można mieć transfuzji krwi, że nie będzie choinki, że nie będzie obchodzenia urodzin, imienin, w święta Mikołaja i prezentów. To dopiero wychodzi w trakcie, jak ludzie przyjmą chrzest. Pojechaliśmy z tatą na wakacje do rodziny do Białogardu. Tam poszedł na spotkanie do zboru Jehowych. Po powrocie do domu przez dziewięć miesięcy spotykał się z rodziną świadków, którzy mieszkali w naszej wsi. Potem zaczęła się w domu rewolucja - wyznała po latach
Wspomniała też o strachu, jaki towarzyszy wszystkim wyznawcom od urodzenia. Ich zdaniem wszyscy “ze świata", czyli spoza wspólnoty zginą. Dlatego też nikt nie może utrzymywać z nimi kontaktu. Ujawniła również, że była molestowana przez członków stowarzyszenia.
Już jako mała dziewczynka nie mogłam się pogodzić z myślą, że moje ciocie, moje koleżanki z klasy, wszyscy ci, którzy są dobrymi ludźmi, muszą zginąć. Wzięto mnie na przesłuchanie, które miało wyjaśnić, czy na pewno byłam molestowana. Mimo że byłam ofiarą, czułam ogromne poczucie winy. Mężczyźni, którzy ze mną rozmawiali, nie byli do tego przygotowani. Kilka tygodni nie mogłam dojść do siebie, planowałam wtedy samobójstwo - opowiada pani Anna.