Skończyła imprezę u szefa w łóżku. Mąż już jej nie dotknie
„Od dawna mi się podobał. Pewnego dnia obudziłam się i poczułam te bajkowe motyle w brzuchu. Problem polegał na tym, że były w nim nie tylko motyle…”.
Dlaczego tak szybko się zakochałam?
To były cudowne dni w mojej wymarzonej pracy. Do tej pory nie pomyślałabym, że mnie gdzieś tak docenią. Mój mąż – Marek – widział mnie uśmiechniętą od ucha do ucha. Codziennie budziłam się z myślą, że to mój czas, mój miesiąc, mój rok.
Teraz wiem, że ta praca była początkiem końca mojego dotychczasowego życia .
Na początku był on, Damian. Dyrektor mojej firmy marketingowej, która prężnie się rozwijała. Jest przystojny, w moim wieku i niezwykle inteligentny. Od razu zwrócił moją uwagę. Najgorsze jest to, że ja zwróciłam jego.
- Cześć! Jest Pani nowa? Miło mi poznać. Będziemy pracować razem – zwrócił się do mnie.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jego głos był niezwykle męski, niski i niesamowicie kojący. Prawie, jak delikaty okład na moją podekscytowaną głowę. Teraz czas na mój ruch.
Ostatecznie jednak nic nie odpowiedziałam. Zawahałam się myśląc, że coś przyjdzie mi do głowy. Wtedy padło jedno zdaniem, którego najwidoczniej potrzebowałam.
- Zapraszam Cię na naszą służbową imprezę. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Poznamy się bliżej – dodał.
Przyszła ta noc. Wieczór, w którym wszystko się zmieniło. Mój mąż przed wyjściem dał mi buziaka w policzek. Układa nam się, choć nie jest to już taka miłość jak kiedyś. Miałam wrażenie, że coś się wypaliło.
Na imprezę nie stroiłam się zbytnio. Choć wyglądałam zdecydowanie lepiej niż na zwykłą imprezę. Miałam krótką sukienkę, ładną biżuterię, najlepsze perfumy i wysokie szpilki. Impreza była w knajpie w centrum miasta. Piękna elegancka restauracja, która robiła wrażenie na wszystkich.
Piękny widok na miasto, 10 piętro, a do tego pyszne jedzenie i alkohol. Niestety myśl o Damianie nie dawała mi spokoju. On przystojny, wysportowany, dyrektor firmy. Marzenie. Ta myśl sprawiała, że mój mąż szedł w odstawkę. Po 10 latach małżeństwa. Aż było mi wstyd przed samą sobą.
Ta jedna impreza, ten jeden drink
Impreza trwała w najlepsze. Ja odstawiona i delikatnie wstawiona. Myślałam, że na tym się skończy. Myliłam się.
Damian poprosił mnie do tańca. Nie ukrywam, wahałam się, ale zauroczenie wzięło górę. Bawiłam się cudownie. Nigdy w życiu tak nie tańczyłam.
- Podobasz mi się! – krzyknął do mnie znienacka.
Puściłam jego ręce. Byłam przerażona na myśl, że odkrył co do niego czuję. Poszłam do toalety myśląc, że jednak nie zauważy mojego wyjścia. W pewnym momencie chwycił mnie za ramię i próbując przekrzyczeć muzykę powiedział:
- Myślę, że ja Tobie też.
- Nie, nie wiem. Ale chyba tak – odpowiedziałam, choć w moim głosi mocno była słyszalna nuta zwątpienia.
Akcja potoczyła się szybko, niczym z filmu. Miałam wrażenie, że zaplanował to już wcześniej: poszliśmy do hotelu obok. Zarezerwowany pokój z widokiem na miasto. Cudny kadr niczym z romantycznego filmu. Byliśmy tylko my – trochę wstawieni, ale pięknie ubrani i pięknie zauroczeni.
Ta noc trwała wiecznie.
Problem pojawił się jednak rano, kiedy to pojawiły się wyrzuty sumienia. Nie wiedziałam co zrobiłam. Dlaczego do tego doszło? Jak mogłam do tego doprowadzić.
- Daniel! Muszę iść. Mój mąż dzwonił już milion razy – krzyknęłam do dyrektora.
- Poczekaj jeszcze pięć minut. Przecież każdemu zdarza się zapić – odpowiedział.
Niby miał rację. Jakby się tak zastanowić, nigdy nie wróciłam do domu pijana. Ale zawsze wracałam. Mój mąż może zacząć się niepokoić. Stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli powiem mu o mojej zakrapianej imprezie na żywo. Wysłałam tylko krótkiego sms-a: „u mmie wszystko ok. wracam”.
Marek o niczym nie wiedział. Nie mógł. Podstawienie na szali całego małżeństwa dla tej jednej nocy z Damianem byłoby błędem. Błędem, do którego już i tak doszło.
Do pracy chodziłam normlanie. Choć zaczęłam odczuwać ignorowanie nie przez Damiana. Tak jakby była dla niego tylko powietrzem. Co gorsze: byłam tylko i aż jego podwładną, więc przy okazji służbowych spotkań musieliśmy się widywać.
Atmosfera gęstniała się z dnia na dzień. Nie mogłam już nawet uśmiechnąć się do Damiana. Wszystkie moje spojrzenia były ignorowane.
- O co ci chodzi? Czemu mnie ignorujesz? Nie odzywasz się do mnie. Mija miesiąc, a ty nawet nie zadzwoniłeś, aby zapytać, jak się czuję – zapytałam wściekła.
- Ty wiesz co ty w ogóle mówisz? Przecież to była tylko zabawa. Jedna noc. Co ty sobie wyobrażasz, że ja teraz będę twoim księciem z bajki? Że będziemy sobie żyli razem i szczęśliwie? Ja mam żonę, dzieci – odpowiedział ze złością i zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
Wieść o żonie i dzieciach uderzyła mnie podwójnie. Dałam się wplątać w taki podły romans? To niemożliwe. Ale jednak. Jestem winna – w razie co – rozbicia małżeństwa swojego szefa. I swojego. A żeby tego było mało, najgorsze miało dopiero nadejść.
Powrót od ginekologa zniszczył moje małżeństwo
Mijały miesiące, a ja zaczęłam zapominać o problemie z Damianem. Do czasu. Moja wizyta u ginekologa była planowana od dawna. Ale ostatecznie przyspieszyłam jej termin. Odczuwałam bardzo dziwne bóle brzucha, których nie potrafiłam porównać do niczego innego.
Prawda okazała się jeszcze gorsza niż myślałam. Po czterech miesiącach od pamiętnej nocy z Damianem okazało się, że jestem w ciąży. I to dokładnie w 4 miesiącu.
Co ja mam powiedzieć mężowi ? Jak to rozwiązać?
Do wyznania prawdy zbierałam się długie tygodnie. Nie mogłam już jej jednak ukrywać. Nie tylko z uwagi na wyrzuty sumienia, ale także z uwagi na rosnący brzuch, którego nie sposób było ukryć.
Mężowi powiedziałam pierwszemu. Marek wpadł w szał. Nie chciał ze mną rozmawiać. Dosłownie jednej nocy spakował wszystkie swoje rzeczy i wyniósł się. Po prostu wyszedł z mojego życia, do swojego czarnego Mercedesa i zniknął.
Nie dzwonił przez długie tygodnie.
Z Damianem było jeszcze gorzej. Pokazując mu zdjęcia dziecka nie wiedziałam, czy mnie nie uderzy. Był jeszcze bardziej zdenerwowany niż Marek. Chodził po biurze, uderzał w stół i klął na mnie, a potem na siebie. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Zniszczyłaś mi życie! - krzyknął na mnie. - Zwalniam cię! Jutro ma cię tu nie być. Jeśli się nie posłuchasz, zwolnię cię dyscyplinarnie i nawet nie myśl, aby iść z tym do sądu pracy! - dodał.
Nawet się nie odezwałam. Nie wiedziałam z resztą co mogę powiedzieć w takiej sytuacji. Po prostu opuściłam firmę. Nigdy już tam nie wróciłam.
Została sama, na lodzie, bez nikogo u boku. Tylko przyjaciółka mnie pocieszała, choć sama nie wiedziała co do mnie mówić. Byłam totalnie zagubiona.
Pytałam siebie: kto da pracę ciężarnej?
Moment narodzin zbliżał się nieubłaganie, a ja jako singielka planowałam przyszłość samotnej matki, z papierami rozwodowymi w rękach.