Niedawno w Polsce znów miały miejsce chwile grozy. Po ataku rosyjskich dronów miał miejsce kolejny incydent. Nad Belwederem pojawił się dron. Donald Tusk na platformie X zakomunikował, że zatrzymano dwóch Białorusinów. Jak się okazuje, nie miał racji.
Na Lubelszczyźnie strach spadł z nieba dosłownie. 10 września rosyjski dron (tak wskazują pierwsze relacje służb i mediów) wbił się w dach jednego z domów. W okolicy, od Wyryków po Wohyń, ludzie mówią o „tamtej nocy” z mieszaniną niedowierzania i chłodnej mobilizacji. Józef S. zrobił to, co robią pragmatycy: spakował trzy teczki — najważniejsze papiery, numery, plan „na wszelki wypadek”
Rumuńskie Ministerstwo Obrony (MApN) poinformowało, że dron naruszył dziś rumuńską przestrzeń powietrzną podczas rosyjskiego ataku na infrastrukturę Ukrainy przy granicy. Dwa F-16 wystartowały o 18:05, a o 18:23 wykryły obiekt w rumuńskim niebie i śledziły go do chwili, gdy zniknął z radarów ok. 20 km na płd.-zach. od Chilia Veche (okręg Tulcza). Dwa myśliwce F-16 zostały poderwane, by monitorować sytuację.
13 września 2025 r. szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła potwierdził w TVN24, że strona białoruska ostrzegła Polskę o dronach zmierzających w naszą stronę podczas nocy z 10 na 11 września. – To było zaskakujące – powiedział, podkreślając, że informacja pomogła w przygotowaniach do działań obronnych. To oznacza, że Białoruś wiedziała o ataku przed Polską.
Kolejny alert RCB rozesłano do Polaków. Po przypomnieniu o ćwiczeniach wojskowych, otrzymali nowy, mrożący krew w żyłach komunikat. Co on oznacza?
Port Lotniczy Lublin (EPLB) został dziś czasowo zamknięty dla ruchu cywilnego ok. godz. 16:00. Decyzję uzasadniono nieplanowaną aktywnością wojskową i uruchomieniem działań lotnictwa „ze względu na zagrożenie uderzeniami bezzałogowych statków powietrznych (BSP) w regionach Ukrainy graniczących z RP”.
3 września 2025 r. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało komunikat. Należy zachować spokój i stosować się do poleceń. Wiadomość rozesłano na telefony komórkowe obywateli Polski. Przekazano informację m.in. o wystrzałach.
Premier Donald Tusk napisał dziś rano, że w PiS i Konfederacji „trwa dyskusja, czy drony to prowokacja Ukrainy, polskiego rządu czy pomyłka”, i że „stają na głowie, by zdjąć z Rosji odpowiedzialność za atak 10 września”. To ocena polityczna, ale dobry punkt wyjścia do ćwiczenia z wyobraźni: jak wyglądałyby pierwsze godziny i dni pod rządami PiS, Konfederacji lub ich koalicji, gdyby do podobnego naruszenia doszło za ich kadencji?
W podwarszawskim Józefowie policja natrafiła na przedmiot przypominający poradziecką wyrzutnię pocisków przeciwpancernych typu Fagot. Na miejscu pracują biegły z Laboratorium Kryminalistycznego Żandarmerii Wojskowej, pirotechnicy i saperzy.
Prezydent USA Donald Trump udostępnił w serwisie Truth Social treść listu adresowanego do przywódców państw NATO. W piśmie wzywa sojuszników do konkretnych działań antyrosyjskich. Przywódca nie krył emocji.
Środowy nalot rosyjskich bezzałogowców na polskie niebo wywołał natychmiastową falę międzynarodowych reakcji. W odpowiedzi, po zaledwie kilkudziesięciu godzinach, sekretarz generalny NATO Mark Rutte ogłosił rozpoczęcie operacji Eastern Sentry.
Rosyjskie drony nad polskim niebem, ostre docinki pod adresem Warszawy i personalne uwagi o Andrzeju Dudzie — Aleksander Łukaszenko postanowił wejść w sam środek polskiej debaty. Zapewnia, że „zestrzelili, co mogli”, twierdzi, że Polskę uprzedzono odpowiednio wcześniej, a reakcję rządu nazywa… „dziką”. Czy to próba gaszenia pożaru benzyną, czy chłodna kalkulacja Mińska przed ćwiczeniami „Zapad-2025”?
Po nocy, w której Polska zestrzeliwała obiekty naruszające naszą przestrzeń powietrzną, czołowe rosyjskie redakcje zarysowały spójny przekaz: podważyć polskie oskarżenia, przerzucić ciężar komentarza na resort obrony i zminimalizować odpowiedzialność polityczną Kremla. To jednak nie wszystko.
Łotwa zamyka część przestrzeni powietrznej wzdłuż wschodniej granicy z Rosją i Białorusią. Ograniczenia obowiązują od dziś, 11 września, godz. 18:00 czasu łotewskiego (17:00 w Polsce) do co najmniej 18 września, z możliwością przedłużenia.
Reporterka “Super Expressu" widziała na własne oczy atak rosyjskiego drona. W social mediach zamieściła wideo i zdała relację z miejsca zdarzenia.
Po nocy z 10 na 11 września polskie służby zabezpieczyły szczątki i całe egzemplarze co najmniej 16 dronów na terytorium RP. Zdarzenia odnotowano głównie na wschodzie kraju, ale też setki kilometrów od granicy - m.in. na Mazowszu, w Łódzkiem i na Warmii.
Zestrzelenie rosyjskich dronów było błędem? Zdaniem eksperta ponieśliśmy ogromne straty finansowe. Konsekwencje tego mogą być bardzo duże. W rozmowie z “Faktem” swoje stanowisko zajął Marek Budzisz - polski publicysta, historyk, dziennikarz, działacz opozycji antykomunistycznej oraz ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich w Fundacji Instytut Wolności.
Po nocnym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie bezzałogowce rzeczniczka Kremla… nie zabrała głosu - bo głosu Kreml nie chciał zabrać. Dmitrij Pieskow odmówił komentarza, odsyłając pytania do rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Jednocześnie zarzucił UE i NATO „codzienne oskarżanie Rosji o prowokacje”.
Karolina Gałecka, nowa rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, podczas środowej konferencji tłumaczyła, dlaczego alert RCB w sprawie rosyjskich dronów wysłano rano, a nie w nocy. W tym kontekście użyła hipotetycznego porównania, że jako obywatelka, po nocnym ostrzeżeniu, mogłaby pomyśleć o „spakowaniu dzieci i ucieczce z kraju” - jako przykład możliwej paniki wywołanej zbyt wczesnym komunikatem. To wywołało burzę w sieci.
Donald Trump skomentował incydent z rosyjskimi dronami nad Polską krótkim wpisem na social mediach. Przywódca Rosji może nie być zadowolony. Poniekąd, komentarz prezydenta USA może być odebrany, jako wsparcie dla naszego kraju i potępienie działań rosyjskich. Co w rzeczywistości oznacza?
Premier Węgier Viktor Orbán opublikował we wtorek wpis na platformie X (d. Twitter), w którym wyraził solidarność z Polską po naruszeniach polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony. Szef węgierskiego rządu nazwał to „nieakceptowalnym naruszeniem integralności terytorialnej” i wezwał do działań na rzecz zakończenia wojny.
Środa, 10 września 2025 roku, to dzień, w którym prezydent Polski Karol Nawrocki odbędzie rozmowę z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Tematem spotkania będzie bezprecedensowy incydent z rosyjskimi dronami, które w nocy z 9 na 10 września naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Sytuacja ta wywołała kryzys dyplomatyczny i doprowadziła do uruchomienia artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego.
Krzysztof Jackowski, znany jasnowidz z Człuchowa, ostatnio przekazał na YouTube swoją wizję dotyczącą możliwych zdarzeń lotniczych. Co ciekawe, jego wizja nieco się różni od obecnych wydarzeń w Polsce, ale łatwo można doszukać się podobieństw. Zapowiedział, że to dopiero początek. Ma dojść do niezwykłego spotkania przedstawicieli dwóch państw.
W nocy z 9 na 10 września 2025 roku doszło do poważnego incydentu na wschodniej flance NATO. Rosyjskie drony bojowe wielokrotnie naruszyły przestrzeń powietrzną Polski, co doprowadziło do zestrzelenia kilku z nich przez polskie i sojusznicze siły.
W nocy z wtorku na środę Polska odnotowała wielokrotne naruszenie swojej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony, co uznano za "akt agresji". Co najmniej 19 maszyn zostało zneutralizowanych w koordynacji z siłami NATO, m.in. z pomocą holenderskich F-35 i systemów obrony terytorialnej.
„Mamy odnalezione siedem dronów, jedne szczątki pocisków” - ogłosiła rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka. Brzmi jak scenariusz thrillera, ale to poranny bilans służb. Drony miały spaść w kilku miejscowościach, a w jednym przypadku odnotowano uszkodzenie budynku. Brzmi poważnie? Bo jest poważnie - choć bez paniki.
W środę rano Wołodymyr Zełenski uderzył w jeden ton: to nie błąd, to sygnał. Nazwał naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej „skrajnie niebezpiecznym precedensem” dla Europy. I dorzucił postulat: silna, wspólna odpowiedź sojuszników. Jakie są deklaracje Ukrainy w tej sprawie?
Noc, w której dzwonią tylko czerwone telefony. Karol Nawrocki wychodzi do kamer po naradzie w BBN i próbuje zaszczepić spokój: analiza w 48 godzin, wszystko pod kontrolą, rozważania o artykule 4 NATO. Brzmi twardo. Ale między słowami widać nerw: kto naprawdę dowodził w nocy i czy obrona powietrzna ma mniej dziur niż nasze nerwy?