"Córka poszła na studia. Wpada raz na tydzień i wynosi pół lodówki"
“Marzeniem mojej Marysi od zawsze było wyprowadzenie się z domu. Mieliśmy małe mieszkanie, a ona pokój dzieliła z młodszą siostrą. Potrzebowała prywatności i ja to rozumiałam, dlatego nie protestowałam, kiedy moja 20-letnia córka zapowiedziała, że wraz z chłopakiem będą szukać mieszkania. Teraz jednak jestem na nią strasznie zła. Wpada raz na tydzień i wynosi pół lodówki" - podzieliła się swoją historią w sieci Zofia.
Córka, jak co tydzień, wpadała na weekend do domu
W sobotę Zofia z irytacją zerkała na zegarek, mieszając kawę w kubku. Wiedziała, że lada chwila pojawi się jej córka, Marysia. Matka wiedziała, że przyjazd córki nie będzie związany tylko i wyłącznie z chęcią zobaczenia rodziny. Jej zdaniem, Marysia była interesowna.
Na zegarku wybiła 12:00 – jak w każdy weekend, Zofia usłyszała znajome trzaśnięcie drzwi i dynamiczne kroki. Marysia, jak zawsze, wpadła z promiennym uśmiechem, nawet nie zdejmując kurtki.
Cześć, mamo! Co tam dobrego dziś?
Zofia przewróciła oczami. „Dobrego?” Dobrego może i było, ale nie dla niej. Cały tydzień gotowała, planując, że wreszcie zrobi zapasy dla siebie. A tu proszę, Marysia już stała przy lodówce, wyciągając pojemniki. Jeden za drugim do wielkiej, przyniesionej torby – a Zofia patrzyła na to z narastającą irytacją.
Zofia doprowadziła do konfrontacji z córką
Marysiu, czy ty kiedykolwiek pomyślałaś, że jedzenie jest też dla mnie ? – odezwała się z mocno zaciśniętymi ustami.
Marysia zerknęła na nią znad torby, jakby dopiero teraz zauważyła, że mama naprawdę się złości.
Oj, mamo, przecież nie zabieram wszystkiego – zaśmiała się, wrzucając do torby pojemnik z pierogami. – A stołówka… no wiesz, to nie to samo.
Marysia, naprawdę? – Zofia uniosła brew i spojrzała na niemal pustą lodówkę. – Stołówka nie smakuje, ale smakują ci pierogi, bigos, ciasta… Na naukę nie masz czasu, ale na to, żeby zrobić sobie wyprawę po jedzenie z domu, to zawsze jesteś pierwsza!
Dziewczyna zamilkła, zaskoczona wybuchem swojej matki. Nigdy wcześniej mama nie mówiła wprost, że jej to przeszkadza. Zwykle uśmiechała się i żartowała, a tym razem wyglądała na autentycznie zdenerwowaną.
Mamo, no przecież zawsze lubiłaś mi dawać jedzenie… – zaczęła Marysia, niepewnie ściskając torbę.
Zofia westchnęła, opierając się o kuchenny blat. – Lubiłam, Marysiu, ale to nie znaczy, że musisz zabierać wszystko, jak leci. Ja też muszę coś jeść, prawda? Może wystarczy, jak zabierzesz jedno pudełko na dwa dni, a nie zapasy na całą armię?
ZOBACZ TEŻ: Ksiądz wskazał, ile zniczy zapalić na grobie. “Tyle wystarczy, by wyrazić szacunek”
Marysia zrezygnowała z zabierania zapasów z domu
Marysia poczuła, że trochę przesadziła. Widząc, jak mama krzyczy, zrobiło jej się głupio. Odłożyła kilka pudełek z powrotem do lodówki i uśmiechnęła się przepraszająco.
Dobra, mamo, masz rację. Może trochę się zapędziłam… – przyznała, chociaż nie bez żalu, bo przecież rodzice jej znajomych oddają im wszystko, co tylko mogą.
Zofia kiwnęła głową, zadowolona, że choć trochę do niej dotarło. – I pamiętaj, Marysiu, że następnym razem, jak przyjedziesz z torbą, którą zabierasz do akademika, to nie może być ona przepełniona produktami z domu. Tylko to, co naprawdę potrzebujesz, dobrze?
Marysia przytaknęła, choć nie była pewna, jak ma się z tym wszystkim czuć. Wiedziała jedno. Musi zacząć bardziej liczyć na siebie, bo matka nie jest skora do dzielenia się z nią jedzeniem, które ugotowała.
Co sądzicie o postawach mamy i córki? Jak rozwiązalibyście taki konflikt w domu?