Powódź w Kłodzku zabrała im cały dobytek. Tak wygląda wnętrze restauracji. Rozpacz!
Zniszczone drogi, zawalone budynki, pozostałości po mule rzecznym i góry śmieci — to niestety widok, jaki wciąż możemy zastać w miastach na południu naszego kraju. Mieszkańcy nie szczędzą sił, aby usuwać skutki strasznego żywiołu i powrócić do stanu sprzed powodzi. Ogromne straty ponieśli ludzie mieszkający na terenach, gdzie wylała Nysa Kłodzka. Ci, którzy stracili dorobek życia, próbują stanąć na nogi, ale przed nimi piętrzą się liczne trudności.
Mieszkańcy Kłodzka stracili dobytek z powodu powodzi
Wielka powódź w Europie Środkowej zapoczątkowana przez niż genueński spowodowała ogromne zniszczenia w Polsce, zwłaszcza w województwach dolnośląskim, opolskim i śląskim. Niestety wieka woda nie tylko zabrała ze sobą wszystko, co napotkała na swojej drodze, żywioł pochłonął też wiele ludzkich istnień. Mieszkańcy miast, które zostały prawie doszczętnie zniszczone, zaraz po opadnięciu wody rozpoczęli odbudowę. Na początku jednak trzeba było oszacować straty, a to w wielu przypadkach okazało się trudne o wykonania.
Restauratorzy z Kłodzka stracili w powodzi swój lokal. Restauracja znajdowała się przy promenadzie biegnącej wzdłuż Nysy Kłodzkiej. Kiedy rzeka wylała, woda szybko dotarła do budynku, w którym mieściło się “Bizancjum" i utrzymywała się tam bardzo długo. Kiedy można już było wejść do lokalu bez narażenia życia, okazało się, że skala zniszczeń jest ogromna.
Wstrząsający stan polskiego miasta
Kłodzko to jedno z miast, które ucierpiało najbardziej w powodzi szalejącej w naszym kraju od września 2024 roku. Obraz nędzy i rozpaczy przedstawiała sobą znajdująca się w tej miejscowości restauracja “Bizancjum”. Lokal powstał w latach 90. i udało mu się przetrwać poprzednie zalanie w 1997 roku, jednak wtedy straty były niewielkie. Stwierdzenie, że tym razem było znacznie gorzej to niedopowiedzenie. O tym, co działo się dwa miesiące temu można było przeczytać na portalu o2.
To był dramat. Wszystko było pod sufitem. Stoliki wyrzuciło między drzwi. Jeden wielki wir wody. Wyrwało drzwi, wszystko zostało zniszczone. Nie udało się oszacować strat, bo cały czas coś wychodzi […] W pierwszych dniach pomogło nam Wojsko Polskie, wolontariusze, przyjaciele, klienci, którzy korzystali z naszych usług — relacjonuje pani Magdalena, managerka restauracji.
Minęły już ponad dwa miesiące od rozpoczęcia się kryzysu powodziowego. Wciąż nie udało się całkowicie osuszyć budynku, a sytuacji nie poprawia zbliżająca się zima. Właściciele restauracji opisują dramat, jaki ich spotkał.
Dramat właścicieli restauracji, która została zniszczona podczas powodzi
Wielu mieszkańców Kłodzka straciło dach nad głową i źródło utrzymania. Miasto stanowiło bazę noclegową dla Zieleńca — ośrodka narciarskiego. Właściciele “Bizancjum" oraz innych lokali mają nadzieję, że uda im się wznowić działalność na początku przyszłego roku, w okresie ferii zimowych. Z powodu piętrzących się formalności i ogromnych kolejek w zakładach ubezpieczeniowych część przedsiębiorców rozpoczęła remonty na własną rękę, nie jest to jednak łatwe.
Nie wynajmujemy lokalu. To jest nasz teren, nasza ziemia, nasz budynek. Musimy iść na żywioł, otworzyć się na nowo. Mamy nadzieję, że będzie więcej zbiorników i tragedia nas nie ruszy. Gdyby tama w Stroniu wytrzymała, być może woda utrzymałaby się w korycie. Niestety, woda zrobiła swoje — mówiła managerka restauracji w rozmowie z o2.
Restauratorzy liczą, że uda im się wkrótce stanąć na nogi. Wnętrza “Bizancjum” są w opłakanym stanie. Właściciele zorganizowali w sieci zbiórkę, która może pomóc im uzyskać fundusze potrzebne do wyremontowania lokalu.