Uciekła z zakonu. Nie mogła tego znieść. "W tym miejscu nie ma Boga"
Opowieści o opuszczeniu zakonu można przeczytać w sieci wiele. Magda jest jedną z osób, które po pewnym czasie postanowiły wrócić do świeckiego życia. Kulisy tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami klasztoru, mogą wzbudzić skrajne emocje.
Magda wstąpiła do zakonu krótko po maturze
Nie miała pomysłu na swoje życie, a plany o przejęciu gospodarstwa po rodzicach do niej nie przemawiały. Tę drogę wybrali jej bracia , którzy studiowali w warszawskim SGGW. Od zawsze była bardzo wierząca, to dlatego matka zasugerowała jej wstąpienie do klasztoru .
Pamiętam, jak mówiła, że przecież to nie jest już średniowiecze, siostry żyją "normalnie", mają dostęp do informacji, telewizor. Że mogę przy okazji coś pozytywnego dla ludzi robić, dzieci uczyć religii w szkole, albo pracować w szpitalu. I że córka naszej sąsiadki przecież w trakcie nowicjatu kończyła pedagogikę, a teraz prowadzi jakąś szkołę specjalną i "dobrze żyje" - mówiła w rozmowie z “Onetem”.
Później temat podłapał ojciec Magdy, który, choć początkowo sceptycznie podchodził do tematu , później również zaczął kibicować córce. Ostatecznie kobieta wybrała betanki, przede wszystkim ze względu na odległość.
Po miesiącu sytuacja zaczęła się pogarszać
Magda wysłała list do zgromadzenia, z pytaniem, czy siostry będą skłonne ją przyjąć. W odpowiedzi została zaproszona na weekend do zakonu , z czego postanowiła skorzystać. Jej pierwsze wrażenie było bardzo dobre. Kobiety obecne na miejscu sprawiały wrażenie szczęśliwych, radosnych i wielbiących Boga .
Było tam dużo osób w moim wieku. Tańczyły, grały na gitarze, śpiewały. Były radosne, otwarte i z całą pewnością nie stawiały sobie takich pytań, jak ja. Wtedy nie wiedziałam, że przełożona poddawała je codziennemu praniu mózgu i manipulacji.
Magda od razu zapragnęła dołączyć do zakonu i również prowadzić tak szczęśliwe życie. Weekendowy pobyt w zgromadzeniu niezwykle ją zainspirował, dlatego bez wahania do niego wstąpiła . Początkowo wszystko wyglądało dobrze, jednak po miesiącu sprawy nabrały niespodziewanego obrotu.
Podskórnie miałam poczucie, jakbym wstąpiła do sekty i raczej się nie pomyliłam. W pewnym momencie siostra przełożona zaczęła mówić wprost, że założy nowy Kościół, a kto za nią nie podąży, nigdy nie uzyska zbawienia.
ZOBACZ TEŻ: Był przy nich, kiedy umierali. Szokujące wyznanie duchownego
Magda opuściła klasztor
W pewnym momencie w zakonie doszło do dużych podziałów. Jedne z sióstr były faworyzowane, inne musiały poddawać się coraz trudniejszym pracom — szorowaniu garnków i długim godzinom w ogrodzie . W końcu Magda podjęła decyzję o opuszczeniu klasztoru. To nie spodobało się przełożonej.
Zareagowała gwałtownie. Powiedziała, że nie wolno oszukiwać Jezusa, że ona buduje tu coś wielkiego i że mam szansę być tego częścią, a chcę wszystko zepsuć. Kazała mi się zamknąć w celi, a potem wyspowiadać przed księdzem, który do nas wtedy dość często przychodził. W tym miejscu nie ma Boga! - kontynuowała opowieść dla “Onetu”.
Magda wyjawiła później, że duchowny, z którym rozmawiała, złapał ją za pośladki. Nie spotkały go żadne konsekwencje, kobiecie wmówiono, że to sobie wymyśliła . Korzystając z okazji, jaką były święta Bożego Narodzenia, uciekła z zakonu i już nigdy nie wróciła.
Dwa lata po moim odejściu wybuchł straszny skandal, bo wyszło na jaw to, co się działo w zgromadzeniu w Kazimierzu Dolnym. I nagle ludzie zobaczyli, że tam, gdzie jest odgórne wynaturzenie, może być tylko zło i ludzka krzywda. Ale moi rodzice jeszcze przez długie lata twierdzili, że wszystko, co nastąpiło potem, było atakiem wymierzonym w Kościół. Właściwie dopiero od trzech lat rozmawiamy szczerze o tym, co mnie spotkało za murami klasztoru, a mama znów mnie przytula i głaszcze po głowie.
Dziś Magda jest już po studiach, ma również męża i córkę . Choć rozstała się z Kościołem, z chęcią przygląda się doświadczeniom innych byłych zakonnic.