To sprawia księżom największą przyjemność? Były kapłan zabrał głos
Były ksiądz ujawnił sekrety innych duchownych ze swojej i okolicznych parafii. Choć wokół polskich kapłanów i ich fantazji narosło w Polsce wiele mitów, okazuje się, że coś innego sprawia im największą przyjemność. Spełnia to jeden z siedmiu grzechów głównych.
Był ksiądz zdradził, co działo się w Kościele
Robert Samborski napisał dwie książki opisujące jego przeszłość w seminarium duchownym oraz proces oddalania się od powołania. Pierwsza z nich ukazała się w roku 2021, druga dwa lata później. Były ksiądz zdradził w swoich publikacjach, co działo się za zamkniętymi drzwiami, a jego historię niejednego przyprawiłyby o dreszcz. W opisanych historiach nie zabrakło wątku powolnej akceptacji wobec swojej homoseksualności.
Seminarium duchowne opuścił po sześciu latach, następne cztery był diakonem w jednej z polskich parafii. Robert Samborski i stamtąd odszedł. Jak twierdził w rozmowie z “Gazetą.pl”, po to, aby się uwolnić.
Mówiłem innym księżom, co myślę. Że żrą, leniuchują i bawią się w barokowe rytuały, wzbudzają w wiernych poczucie winy i jeszcze każą sobie za to płacić. Ja funkcjonowałem inaczej. Pracowałem jako ogrodnik i jako stolarz, a w wolnym czasie chodziłem z młodzieżą na imprezy i koncerty rapowe - mówił były ksiądz we wspomnianym wywiadzie.
Na początku bieżącego roku media obiegła tragiczna wiadomość o śmierci Roberta Samborskiego. 39-letni pisarz, który przed laty zrzucił sutannę, zmarł 22 grudnia 2023 roku, o czym poinformował magazyn “Replika”.
Msze odpustowe bywają prawdziwymi uroczystościami
Robert Samborski opisał w jednej ze swoich publikacji, jak wyglądają msze odpustowe z perspektywy byłego księdza. Jego zdaniem to “kółko wzajemnej adoracji” duchownych, którzy wykorzystują ten czas na podziękowania za wszystko i za nic.
Sama msza stanowiła mniej niż połowę czasu całej uroczystości. Po komunii na ambonę wychodził proboszcz, który następnie przez prawie godzinę dziękował wszystkim księżom. Były kwiaty dla dziekana, oklaski jak w teatrze, coraz to nowe podziękowania dla tego czy tamtego kanonika lub prałata, podziękowania nie wiem za co, bo jedyne, co ten kanonik czy tamten prałat zrobił, to wtarabanił się w komży i stule w połowie albo pod koniec mszy do kościoła - opisywał.
Przemówienia wspominane przez Roberta Samborskiego potrafiły trwać ponad dwie godziny. Kolejni duchowni wchodzili na ambonę i chwalili albo siebie, albo innych księży, którzy znajdowali się właśnie w kościele. Nie przeszkadzało im nawet to, że spora część kapłanów znacznie spóźniła się na mszę.
ZOBACZ TEŻ: Przez dekady ludzie myśleli, że to grzech. Ksiądz wyjaśnił palącą kwestię
To naprawdę jest ulubione zajęcie księży?
Na przestrzeni lat mitów wokół życia duchownych narosło wiele. Nie pomagają w tym afery, które co jakiś czas dzieją się w różnych częściach Polski. Choć niektórzy uznaliby, że to mocne alkohole czy seks stanowią największą przyjemność dla księży, to według Roberta Samborskiego było to coś innego. Po wspomnianej mszy kapłani przenosili się do zakonnego refektarza, gdzie oddawali się znakomitej uczcie porównywalnej do tych, które odbywały się za króla Sasa.
Oczywiście nie mogło zabraknąć tego, co dla księży jest używką chyba atrakcyjniejszą od alkoholu czy seksu: długich, nudnych i żałosnych przemówień. Wstawał dziekan i gadał nieraz godzinę albo dłużej - pisał dalej były ksiądz.
Okazuje się, że dwugodzinne podziękowania w budynku kościoła nie były wystarczające dla co po niektórych duchownych. Nie brakowało również słów krytyki. Ci kapłani, którzy nie pojawili się w poprzednim tygodniu na odpuście w innej parafii, dowiadywali się, czym jest prawdziwa dezaprobata.
Nie jest ważne, że księża macają dzieci po majtkach, że chleją do lustra, bo nie mogą sami z sobą wytrzymać, ba, nie jest ważny nawet Bóg, krzyż, ewangelia. Ważne jest, że księża zapomnieli przyjechać do Dziwiszowa się nażreć - podsumował gorzko Samborski.