Ten pocałunek w „Tańcu z Gwiazdami” zaskoczył wszystkich. Zdecydowana reakcja partnera tancerki
Krótki taniec, długi szum. Pocałunek Katarzyny Zillmann i Janji Lesar w „Tańcu z gwiazdami” nie tylko rozgrzał parkiet – stał się tematem numer jeden w sieci. Co naprawdę wydarzyło się w trakcie zmysłowej rumby, jak zareagowały partnerki obu pań i dlaczego jurorzy wyciągnęli komplet „dziesiątek”? Co na to partner tancerki?
Dwa uśmiechy, jedna rumba. I pocałunek, który podzielił widzów
Siódmy odcinek „TzG” zaczął się jak z Hollywood: światła, kamera, muzyka i duet, który od pierwszego kroku budował napięcie. Zillmann i Lesar – pierwsza żeńska para w historii polskiej edycji show – zatańczyły rumbę, taniec miłości (czyli taki, który z definicji operuje bliskością i napięciem). Punkt kulminacyjny? Pocałunek, a właściwie… seria pocałunków wplecionych w choreografię. Jury dało 40 punktów, publiczność w studiu biła brawo, ale w komentarzach w sieci zawrzało: jedni chwalili odwagę i sceniczną chemię, inni pytali, czy to jeszcze taniec, czy już manifest.
Zillmann szybko ucięła spekulacje: na parkiecie – jak podkreśla – „performują”, czyli realizują zamysł artystyczny, a nie prywatne życie. To ona i jej trenerka stworzyły miniaturową historię, w której gest miał znaczenie dramaturgiczne, nie tabloidowe.
Co na to partner tancerki?
Co na to partner i i… punktacja? Kulisy, których nie było w transmisji
Tancerka od ponad dwóch dekad tworzy związek z Krzysztofem Hulbojem – byłym uczestnikiem „Tańca z Gwiazdami”, a obecnie uznanym choreografem. Jak się okazuje, Krzysztof podchodzi do jej pracy z ogromnym zrozumieniem i spokojem. Nie tylko akceptuje artystyczne wyzwania Janji, ale też aktywnie ją wspiera, dodając jej siły w kolejnych tanecznych etapach.
W „Tańcu z Gwiazdami” nic nie dzieje się przypadkiem – emocje na parkiecie są precyzyjnie zaplanowane, a każdy dotyk czy spojrzenie wcześniej przećwiczony dziesiątki razy. Dla widzów to zaledwie dwie minuty magii, ale za tą chwilą stoją godziny pracy nad detalami i wspólnym rytmem. Efekt? Zillmann i Lesar dostali najwyższe noty, bo ich występ był nie tylko technicznie perfekcyjny, ale też opowiedział historię, w którą naprawdę dało się uwierzyć.
Finał to nie finał. Co dalej z duetem i programem?
Zachwyt jurorów, rekordowe noty i… kontrowersje. Taki pakiet potrafi nieźle przetasować układ sił w show. Po tym występie Zillmann i Lesar nie tylko umocniły się w roli faworytek, ale też zamknęły usta tym, którzy zarzucali parze brak „iskry”. Wewnętrzna kuchnia „TzG” pokazuje jednak drugą stronę medalu: inne duety odpadły, a internet rozkłada na czynniki pierwsze każde słowo i gest.
Z rozmów po programie wynika, że część widzów czuje się sprowokowana; inni dziękują, że wreszcie ktoś opowiada o miłości tańcem, a nie deklaracją w wywiadzie. A co z życiem prywatnym bohaterek wieczoru? Według doniesień, partnerki obu pań kibicują im w studiu, a romantyczny finał choreografii nie spowodował „domowych” napięć. Tutaj warto oddzielić scenę od codzienności: na parkiecie jest rola, w domu – relacja.