Grabarz ujawnia, co dzieje się po odkopaniu grobu. Aż ciarki przechodzą. Czuć coś dziwnego
Wydawać by się mogło, że tematy dotyczące śmierci oraz pogrzebu większość osób woli po prostu przemilczeć i w ogóle się nimi nie interesować, bo są przykre. Okazało się jednak, że jest dokładnie odwrotnie, czego najlepszym przykładem jest internetowa kariera grabarza o pseudonimie Robas. Mężczyzna właśnie podzielił się kolejną ciekawostką.
Grabarz opowiada o swojej pracy na TikToku
Robas wcale nie tworzy ambitnych materiałów wideo odnośnie swojej pracy. Wręcz przeciwnie, jego filmiki wyglądają mocno amatorsko, ograniczają się po prostu do mówienia do telefonu i często są w nie najlepszej jakości. Siłą jego przekazu jest jednak absolutna szczerość i to głównie dlatego mężczyzna jest tak chętnie oglądany.
Bez ogródek opowiadał już o pogrzebach dzieci czy osób bezdomnych. Wyjaśniał również kwestie dotyczące oporządzenia zwłok. Co więcej, poruszał pokrewne tematy związane z aktualnymi sprawami — mówił chociażby o ciele Grzegorza Borysa.
Grabarz o otwieraniu grobu
Do otwarcia grobu dochodzi w kilku przypadkach. Najbardziej oczywistym jest po prostu konieczność pochowania tam kolejnej osoby z rodziny. Jeden z internautów był bardzo ciekaw, czy ta procedura nie wiąże się z ogromnym smrodem, którego na chłopski rozum można byłoby się spodziewać. Jak sytuacja wygląda naprawdę?
Jak wyjaśnił Robas, przy otwieraniu samego grobu, bo trumna to już inna sprawa, nie czuć intensywnego fetoru. Unosi się za to zapach, który grabarzowi trudno porównać do czegoś innego. Nie jest on jednak bardzo uciążliwy. Inaczej sprawa ma się w przypadku zapachu samego ciała, szczególnie kilka tygodni po śmierci.
Grabarz o zapachu zwłok
Już jakiś czas temu Robas publikował nagranie, w którym omawiał stricte kwestię ekshumacji zwłok niedawno pochowanych. Już wtedy wspomniał, że to zadanie dla osób wyjątkowo odpornych, zarówno w kwestiach wizualnych, jak i zapachowych. W najnowszym filmiku dodał, że podobne doznania są przy pracy z ciałami, które zbyt długo po zgonie leżały w domu.
Jeżeli ktoś nie jest uodporniony na zapach, to lepiej niech tam nie wchodzi. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy przyjechaliśmy po pewną panią. […] Nawet panowie policjanci nie chcieli wejść do środka. Wchodzisz do takiego pomieszczenia i czujesz, jak ten zapach cię przechodzi. Przechodzi twój nos, twoje gardło i twoje rzeczy. To jest zapach, którego tak naprawdę nie można porównać do niczego. Jak ci się popsuje kurczak w lodówce to jest nic przy osobie zmarłej.