Mały Michał nie mógł już milczeć. Na klatce w bloku powiesił apel do sąsiadów, aż nas zamurowało
Na klatce jednego z osiedli pojawiła się kartka, która od razu przykuła uwagę lokatorów. Nadawcą był młodziutki mieszkaniec, który zwrócił się do wszystkich sąsiadów. Wiadomość małego Michałka miała obiec blok — już po chwili dowiedziała się o niej cała dzielnica.
Młody mieszkaniec bloku zwrócił się do sąsiadów
Wiele osób chwali sobie mieszkanie w apartamentowcu — mniejszy metraż, mniej zobowiązań. Każdy jednak zgodzi się, że typowy polski blok rządzi się własnymi prawami, a posiadanie wielu sąsiadów na przepełnionym osiedlu ma swoje uciążliwości. Zaczynając od nieprzestrzegania ciszy nocnej — aż po drażniące zapachy, remonty, nadmierną ciekawość, czy nieszanowanie wspólnej przestrzeni, które mogą stać się prawdziwą zmorą.
Młody mieszkaniec jednego z warszawskich bloków miał jednak zupełnie inny problem. Pewnego dnia na tablicy ogłoszeń pojawił się list, który od razu zwrócił uwagę jednego z lokatorów.
Przeżył śmierć kliniczną. Opowiedział, czego doświadczył przez 90 minutMały Michał poprosił sąsiadów z bloku o jedno
Na facebookowej grupie “Obywatele Ursynowa” jeden z mieszkańców zamieścił zdjęcie. Widać było na nim kartkę z krótką, lecz bardzo wymowną wiadomością. Autor z rozmysłem użył nieco przestarzałego, lecz najwyraźniej wciąż skutecznego sposobu komunikacji. Wiadomość mogli zobaczyć nie tylko sąsiedzi, ale także inne osoby przebywające w bloku.
Dość humorystyczny list, miał jednak mocne przesłanie.
- Drodzy sąsiedzi, mam na imię Michał i mieszkam na parterze pod 1. Ogólnie dobrze się rozwijam i nie mam niedowagi, ani problemu z alkoholem, dlatego rodzice proszą, aby nie rzucać mi do ogródka kawałków chleba, puszek po piwie, ani butelek po “małpce” Sobieskiego - czytamy.
- Uniwersalne ogłoszenie, aczkolwiek dodałbym jeszcze pety - skomentował zaintrygowany mieszkaniec bloku.
Na reakcję grupowiczów nie trzeba było długo czekać.
Młody mieszkaniec zwraca uwagę na ważny problem
Swoją krótką, lecz dosadną wiadomością Michał (zapewne wraz z rodzicami) poruszył drażliwy temat. Pod postem w mgnieniu oka pojawiło się pasmo komentarzy. Mieszkańcy Ursynowa postanowili drążyć temat, wyrażając własne opinie i dzieląc się historiami. Powszechny problem wzajemnego zaśmiecania działek, balkonów i ogródków okazało się tematem-rzeką.
- Niestety są też tacy, którzy trzepią przez okno lub balkon dywaniki, koce i ściereczki (kurz, sierść, okruchy itd.). Nie rozumiem takiego zachowania, jak można własne brudy wrzucać na parapet, balkon czy do ogródka innego sąsiada - żali się internautka.
- Wydaje się, że cały Ursynów ma ten problem […] Stop brudasom!
- U mnie niestety to samo. Ostatnio ludzie wynosili choinki, cały korytarz w igliwiu i myślicie, że ktoś posprzątał po sobie? Myślą, jak zawsze, że to powinność firmy sprzątającej nieruchomość, a Ty chodź sobie przez cały weekend po tym syfie, zanim ta firma przyjdzie posprzątać - pomstuje kolejna osoba, na co natychmiast pojawiła się odpowiedź:
- Igły z choinki to pikuś. U nas, jak się panu na klatce rozsypały śmieci (skorupki od jajek, obierki z ziemniaków), to je tak zostawił...
- Sąsiedzi myślą, że mieszkają sami, a przecież to wszystko słychać i widać - podsumowuje jeden z komentujących.