Wielka afera na pokładzie samolotu! Kuba Wojewódzki zaskoczył słowami o Danielu Martyniuku

Głośna awantura na pokładzie Wizz Aira to dopiero przystawka. Po przymusowym lądowaniu w Nicei (lot Malaga–Warszawa) głos zabrał Kuba Wojewódzki — i zrobił to z typowym dla siebie sarkazmem. W najnowszym felietonie „dobił” syna króla disco polo jednym akapitem, który obiegł sieć szybciej niż nagrania z pokładu.
Skandal w chmurach i echo na ziemi
22 października 2025 roku media społecznościowe i serwisy informacyjne zalała fala relacji pasażerów oraz oficjalnych komunikatów przewoźnika. Według zebranych informacji, na wysokości kilku tysięcy metrów Daniel Martyniuk miał awanturować się o alkohol, wdać w ostrą wymianę zdań z obsługą i doprowadzić do takiego zamieszania, że kapitan samolotu zdecydował się na awaryjne lądowanie w Nicei. Gdy maszyna dotknęła pasa, na płycie lotniska czekali już policjanci, a świadkowie relacjonowali całe zajście w sieci. Nagrania, zdjęcia i krótkie klipy z kabiny szybko zaczęły krążyć po internecie, wzbudzając lawinę komentarzy – od oburzenia po ironiczne memy.
Na tym jednak historia się nie kończy. Przedstawiciel linii lotniczej zasugerował, że niesforny pasażer może otrzymać zakaz lotów ich samolotami, a jego zachowanie zostanie oficjalnie zgłoszone odpowiednim służbom. Brzmi jak scenariusz serialu, ale to realne konsekwencje – podobne incydenty często kończą się nie tylko postępowaniem karnym, lecz także koniecznością pokrycia kosztów przymusowego międzylądowania. W tym przypadku rachunek może być wysoki, a sam Martyniuk ponownie znalazł się w centrum medialnej burzy, której echa nie milkną nawet wiele dni po zdarzeniu.
Co dalej?
Wojewódzki uderza z ironią
Na tym etapie do gry wszedł Kuba Wojewódzki. W swoim felietonie w „Polityce” sparafrazował internetowe oświadczenia Daniela, który ostatnio ogłaszał rozstanie z żoną, „zniknięcie z social mediów” i nieobecność na chrzcinach syna. „Niesamowity chłopak. Potrafi nie zrobić tylu rzeczy naraz” — cytat, który natychmiast stał się memem. Wojewódzki dobrze zna reguły show-biznesu: jeden celny akapit i pół kraju wie, o co poszło.
Tym razem to nie scena, nie trasa koncertowa i nie „endorsement deal” (czyli płatna współpraca reklamowa), tylko kabina samolotu i steward, który powiedział „nie”.
Co dalej dla „niezłego ziółka”?
Po przymusowym lądowaniu w Nicei sprawą zajęły się służby. Jeśli linia oszacuje koszty i dojdzie do roszczeń, rachunek może być bolesny — od opłat lotniskowych po „przepalone” paliwo, co w podobnych przypadkach kończy się czterocyfrowymi kwotami w euro. Do tego dochodzi ryzyko zakazu lotów u przewoźnika i, co równie dotkliwe dla celebryty, publiczna łatka „pasażera wysokiego ryzyka”.
Branża już to komentuje: jedni mówią, że „burza minie”, inni, że to definitywny game over dla wizerunku „grzecznego dziedzica”. A Wojewódzki? Swoje już powiedział — i trudno o skuteczniejszą „recenzję” niż sarkastyczne zdanie, które zapamiętamy dłużej niż nazwę rejsu.


































