MON rozwiewa wątpliwości! Jasne stanowisko w sprawie wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę

Polska wysyła żołnierzy na Ukrainę — czy jednak nie? Po nocy dronów i politycznych nerwów pojawiły się sprzeczne doniesienia. Jedno jest pewne: MON wszedł do gry i postawił kropkę nad „i”. Co naprawdę ustalono, kto z kim rozmawia i dlaczego to ważne nie tylko dla armii, ale też dla rządu? Sprawdzamy, bez pudru.
Skąd to zamieszanie?
Po głośnym incydencie z naruszeniem polskiej przestrzeni przez rosyjskie drony Polska — z pomocą sojuszników — zestrzeliła kilka obiektów. To pierwszy znany przypadek użycia ognia przez państwo NATO w tej wojnie. Brzmi jak scenariusz z przyszłości, ale wydarzyło się teraz i u nas.
W konsekwencji Warszawa włączyła konsultacje z sojusznikami (tzw. art. 4 NATO, czyli formalne spotkanie w trybie alarmowym). Polityczny termometr skoczył, a pytanie „co dalej?” zawisło nad gabinetami. Równolegle trwały przeszukania terenu i porządkowanie faktów — od Mazowsza po Lubelszczyznę.
Co naprawdę ustalono?
Reuters kontra MON: co naprawdę ustalono
Najpierw poszła w świat informacja Reutersa, że po dronowej nocy premier Ukrainy i prezydent Zełenski mieli uzgodnić z Donaldem Tuskiem wysłanie polskich przedstawicieli do Ukrainy na treningi z walki z bezzałogowcami. Brzmiało to jak szybka recepta na lukę antydronową.
Godzinę później Ministerstwo Obrony Narodowej wbiło szpilkę w spekulacje: „Wszystkie te działania mają się odbyć na terenie Polski” — ogłosiło na platformie X, doprecyzowując, że trwają „zaawansowane rozmowy” o współpracy dronowej i antydronowej z Kijowem. Innymi słowy: współpracujemy, ale szkolimy u siebie.
Szanowni Państwo, w związku z pytaniami o miejsce planowych szkoleń dronowych i współpracy pomiędzy ekspertami z Polski i Ukrainy informujemy, że obecnie trwają zaawansowane rozmowy między specjalistami obu krajów dotyczące pogłębionej współpracy w obszarze systemów dronowych i antydronowych. Wszystkie te działania mają się odbyć na terenie Polski - poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej.
Co to oznacza?
Co to znaczy na jutro i pojutrze?
Po pierwsze: politycznie rząd dostaje chwilę oddechu. „Żołnierze na Ukrainę” to hasło barwnie nośne i równie łatwe do wykorzystania przez opozycję. MON gasi to ogniwo, zostawiając sobie współpracę z Kijowem — ale na polskich poligonach. To bezpieczniejsze prawnie, logistycznie i dla opinii publicznej.
Po drugie: militarnie priorytet staje się oczywisty — systemowa obrona przed dronami. Po serii wtargnięć i pierwszych w historii zestrzeleniach nad terytorium NATO, presja na szybkie zakupy, szkolenia i procedury tylko wzrośnie. I tak już rośnie: MON równolegle rusza z programami dronowymi nawet w szkołach mundurowych — buduje „ekosystem” od podstaw.


































