Ostra reakcja Zełenskiego na drony nad Polską. Gorzkie słowa o NATO szokują

Rosyjskie drony wlatują nad Polskę, a Kijów podkręca ton. Wołodymyr Zełenski chwali Sojusz („gdzie jest NATO, tam nie ma wojny”), lecz w tym samym zdaniu stawia warunek: reakcja musi być twarda. Co ma na myśli – sankcje, więcej broni, czy nowe zasady obrony nieba nad wschodnią flanką? Na to pytanie politycy w Warszawie i w Brukseli będą odpowiadać szybciej, niż by chcieli.
Liczby, ruchy, reakcje
W nocy z 9 na 10 września Polska zestrzeliła obiekty naruszające nasze niebo – po raz pierwszy w tej wojnie państwo NATO realnie użyło ognia w odpowiedzi. Warszawa mówiła o 19 naruszeniach przestrzeni; równolegle wstrzymywano operacje na kilku lotniskach. Kilka dni później Lublin Airport zamknięto prewencyjnie, gdy wojsko podniosło gotowość wobec ryzyka kolejnych nalotów. To już nie „incydenty pogodowe”, tylko codzienna logistyka bezpieczeństwa.
Na poziomie politycznym zadziało się równie dużo: NATO zapowiedziało wzmocnienie obrony wschodniej flanki, a Warszawa uruchomiła art. 4 Traktatu – czyli tryb pilnych konsultacji sojuszników (to nie jest art. 5, ten dotyczy bezpośredniej obrony). Kulisy samego naruszenia i pierwsze decyzje opisywaliśmy już w naszym serwisie, podobnie jak reakcję Sojuszu oraz szczegółowe cytaty z wpisu Zełenskiego.
Co powiedział prezydent Ukrainy?
Co powiedział Zełenski i dlaczego teraz
Prezydent Ukrainy napisał na Telegramie, że NATO nie zawiodło i pozostaje „silnym sojuszem”. Dodał jednak, że po incydentach z dronami nad Rumunią i Polską „trzeba odpowiedzieć”. W jego ustach to nie tylko fraza – Kijów od tygodni dopomina się o systemy obrony powietrznej, amunicję dalekiego zasięgu i „broń, której wciąż nie ma” na froncie. Innymi słowy: pochwała dla Sojuszu ma i polityczny haczyk, i konkretną listę zakupów
Nie uważam, że NATO zawiodło. Wszędzie, gdzie jest NATO, tam nie ma wojny. Uważamy, że to silny sojusz - napisał Zełenski.
To jednak nie wszystko. Wspomniał również o wojskach rosyjskich.
Słyszałem to od wielu osób. Rosjanie są znacznie lepsi w dezinformacji niż na polu walki. Jest ich więcej niż Ukraińców. To ich przewaga. Najsilniejsza grupa (rosyjskich żołnierzy) znajduje się na wschodzie, ale sytuacja, w jakiej się znajduje, jest bardzo trudna - dodał.
Co będzie dalej?
Co dalej: twardsze niebo i polityka bez znieczulenia
Gdy rumuńskie F-16 ścigają drona nad Deltą Dunaju, a polskie lotnictwo wchodzi w „tryb prewencyjny”, staje się jasne, że drony testują nie tylko radary, lecz także nerwy. Waszyngton wysyła sygnał: „nie do zaakceptowania” – mówi sekretarz stanu Marco Rubio – choć zastrzega, że śledczy muszą rozstrzygnąć, czy Kreml celowo naprowadził maszyny na terytorium NATO. Bruksela dorzuca swoje: będzie więcej patroli i więcej żelaza w powietrzu. Krótko mówiąc, parasol rośnie – i ma rosnąć dalej.
W praktyce stawką jest tempo: jak szybko spłyną systemy obrony powietrznej dla Ukrainy i jak gęsta będzie siatka nad Polską. Bo choć „gdzie jest NATO, tam nie ma wojny”, to drony – jak widać – lubią sprawdzać, gdzie kończy się cierpliwość.


































