Tak wygląda "stan przejściowy" między życiem a śmiercią
Filmy, wiersze, książki i piosenki wytworzyły w naszych głowach pewien obraz umierania. Mało kto jednak miał tę nieprzyjemną okazję widzieć, jak ten proces odbywa się naprawdę. Okazuje się, że nie do końca jest tak, jak uczyła nas tego popkultura.
Granica między życiem a śmiercią
Istnieje kolokwialne powiedzenie: “Nie można być trochę w ciąży” i wydawać by się mogło, że świetnie oddaje ono temat śmierci. W końcu ktoś albo już nie żyje, albo jeszcze żyje, prawda? Okazuje się, że granica między życiem a śmiercią to wcale nie jest gruba, wyraźnie zaznaczona kreska. W swojej książce pt. “Jak umieramy” opowiedział o tym Roland Schulz.
Masz 55 lat? Wybranym należą się dodatkowe pieniądze Była 19:41. Widzowie TVP usłyszeli wieści o sprawcy wypadkuDo właściwości śmierci przynależy to, że momentu jej nastąpienia nie da się dokładnie określić – granicę między życiem a śmiercią można porównać do fatamorgany: gdy patrzy się z daleka, wydaje się wyrazista i dobrze widoczna, tutaj życie, tu śmierć. Jednak im bliżej znajduje się obserwator, tym bardziej się ona zamazuje.
Kiedy ktoś umiera?
Przez lata mówiło się, że wyraźnym, jednoznacznym sygnałem śmierci jest tzw. ostatnie tchnienie, które często wiąże się z przeraźliwym odgłosem haustu powietrza. Nie zawsze tak jest. Czasem po takim tchnieniu następują jeszcze kolejne, cichsze.
Mało tego, nawet po ostatnim oddechu ciało nie przestaje pracować! Jeszcze przez kilka sekund tętnica szyjna pompuje krew. Dopiero później zamiera serce, a w następnej kolejności mózg. Co więcej, jego wzmożoną aktywność wychwytuje się już po ustaniu pracy serca. Specjaliści wnioskują, że wynika to z tego, iż mózg sam desperacko próbuje ustalić, co dzieje się z organizmem.
Granica między śmiercią a życiem to problem dla bliskich
W związku z tym, że dokładnego momentu śmierci nie da się jasno zdefiniować, nie można go też przewidzieć. Oczywiście lekarze mogą próbować szacować czas, jaki pozostał pacjentowi, ale nie sposób jest w tym wypadku trafić dokładnie.
To ogromny problem dla bliskich, którzy często chcą towarzyszyć umierającego w jego ostatnim momencie. Czasem wystarczy choćby chwilowe wyjście do toalety, opuszczenie chorego na 2 minuty, by wrócić już do zmarłego.