"Teściowa zaprosiła nas na święta. Użyła słów, po których wyrzuciłam ją z domu"
Anita już od kilku lat nie znosiła świąt Bożego Narodzenia. To wszystko przez teściową, która ciągle jej docinała. Teraz postanowiła odwiedzić syna i synową i oficjalnie zaprosić ich na zbliżającą się Wigilię. To, co powiedziała, sprawiło, że kobieta pękła. Jeszcze nigdy nie czuła takiej wściekłości.
Relacja z teściową nie była łatwa
Anita od samego początku związku z Karolem nie dogadywała się ze swoją teściową. Bożena wiecznie czepiała się tego, że przyszła synowa nie marzy o zajmowaniu się domem i wychowywaniem dzieci. Kobieta skupiała się na rozwijaniu kariery i w ogóle nie planowała potomstwa. Ta jednak nie wyobrażała sobie, że jej syn będzie musiał sam załatwić wokół siebie część spraw.
Któregoś razu, gdy niespodziewanie ich odwiedziła, zastała Karola w kuchni przygotowującego obiad. Natychmiast go stamtąd wyrzuciła i przejęła obowiązki, zarzucając Anicie lenistwo. Ona z kolei właśnie kończyła ważny projekt do pracy, a jej mąż nigdy nie miał nic przeciwko przygotowywaniu posiłków.
- Żeby chłop musiał się trudzić sam w kuchni, kiedy kobieta sobie siedzi przed komputerem? Wstydziłabyś się - mówiła wtedy.
- Mamo, tak się składa, że Karol gotuje zdecydowanie lepiej niż ja…
- I to podajesz jako argument? Warto byłoby się w końcu nauczyć czegoś przydatnego - podsumowała.
Święta to dla Anity zawsze trudny moment
Grudzień już od kilku lat kojarzył się Anicie bardzo źle. Wcześniej kochała święta Bożego Narodzenia i wspólne przygotowywanie Wigilii, teraz wie, że będzie się to kończyło docinkami i przykrymi komentarzami. Teściowa nie miała litości. Naciskała na wnuki, krytykowała przygotowane przez synową dania. Anita miała już tego dość. Od trzech lat zamawiała kilka posiłków z kateringu, wiedziała bowiem, że jej ciężka praca w kuchni nie zostanie doceniona przez matkę męża.
Tak było i tym razem. Kobieta przejrzała już kilka ofert okolicznych restauracji i zamówiła pierogi, barszcz, a także dwie sałatki. Rodzina zawsze dzieliła się obowiązkami, dlatego nie musiała zapewniać strawy w ramach wszystkich dwunastu dań. Kiedy już wszystko było zamówione, Anitę i Karola odwiedziła Bożena. To miało być oficjalne zaproszenie na wspólne świętowanie.
ZOBACZ TEŻ: Wybitna artystka zginęła w wypadku samochodowym. Osierociła czwórkę dzieci
Tego było już za wiele
Bożena z szerokim sztucznym uśmiechem weszła do domu swojego syna i synowej, a następnie usiadła na kanapie. Od razu zaczęła trajkotać o świętach, o tym, kto przyjedzie i jakie dania będą przygotowane.
- Anitko, mam do ciebie taką małą, delikatną sprawę. Nie rób nic w tym roku na Wigilię. Wiesz, te twoje pierogi zawsze były niejadalne, a farsz taki kwaśny…
- To bardzo ciekawe, bo od trzech lat zamawiam je z różnych kateringów. Chyba mają ten sam przepis - odpowiedziała z przekąsem Anita.
- Z kateringu?! Żartujesz? To tym bardziej, nie chcę tego nawet widzieć na naszym stole. Kasia, żona Piotrka, zrobi pierogi dla wszystkich, ona ma rękę do gotowania. A wiecie, że spodziewają się dziecka? Macie na kim się wzorować - mówiła dalej.
Anita w końcu nie wytrzymała. Miała dość tego, że teściowa wchodzi z butami w jej życie. Kobieta wstała i wybuchła, kazała Bożenie natychmiast się wynosić.
- Nie chcecie mnie na świętach, w porządku, nigdzie się nie wybieram. Ale w moim domu też nie będziesz przesiadywała! - krzyczała.
Magia świąt już od dawna nie istnieje, Anita niczego nie straci, jeśli tym razem nie przyklei do twarzy sztucznego uśmiechu na trzy dni.