TO naprawdę spadło na wieś w Polsce. MON zataiło szczegóły

W Wyrykach-Woli (Lubelszczyzna) tajemniczy „niezidentyfikowany obiekt latający” przebił dach i strop prywatnego domu. Prokuratura mówi niewiele, MON jeszcze mniej, a w kuluarach huczy: czy to naprawdę był rosyjski dron, czy… coś zupełnie innego? Według nieoficjalnych ustaleń mediów sprawa z Wyrykach może wywrócić dotychczasową narrację do góry nogami.
Pierwsze godziny po uderzeniu w Wyrykach
Noc z 9 na 10 września zostawiła w Polsce ślad na niebie i… w suficie. W Wyrykach mieszkańcy słyszeli huk, a właścicielka uszkodzonego domu mówiła później, że sekundy uratowały jej życie — na moment przed uderzeniem wyszła z sypialni. Śledczy ostrożnie ważą słowa. „Na chwilę obecną nie potwierdzono jeszcze, czy obiekt, który spadł na dom, był dronem, czy jego elementem” — przekazała prok. Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie, dodając, że na miejscu pracują biegli od uzbrojenia. Innymi słowy: w Wyrykach nadal mamy znak zapytania, a nie kropkę.
W tle — masowy nalot rosyjskich dronów na Ukrainę i Polskę, bezprecedensowe naruszenie naszej przestrzeni powietrznej. Część obiektów to tzw. „wabiki” (drony-makiety mające rozpraszać obronę). Eksperci mówią wprost: scenariusz szyty był na miarę testu polskich procedur.
Rakieta z polskiego F-16? Ustalenia „Rzeczpospolitej” przewracają stolik
Według źródeł „Rzeczpospolitej”, w dom w Wyrykach uderzyła nie część rosyjskiego drona, tylko rakieta powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM wystrzelona z polskiego F-16. Miała zniszczyć cel, ale doszło do dysfunkcji układu naprowadzania. „Na szczęście nie uzbroiła się i nie wybuchła, ponieważ zabezpieczenia zapalnika zadziałały” — czytamy.
Mówimy o pocisku ok. 3-metrowym i ważącym ponad 150 kg, który w trybie „kinetycznym” potrafi narobić szkód nawet bez detonacji. Właśnie to — brak eksplozji — zwraca uwagę ppłk. Korowaja na zdjęciach z Wyryk. MON tej wersji nie komentuje; prokuratura zasłania się tajemnicą postępowania. A jednak to ustalenie zmienia kierunek pytań: nie „co spadło w Wyrykach?”, tylko „dlaczego i jak”.
Co dalej po Wyrykach: pomoc dla rodziny, ciche procedury i głośne pytania
Na ziemi decyzje zapadają szybciej niż w powietrzu. Gmina zapewniła poszkodowanym lokal zastępczy, a wójt Wyryków Bernard Błaszczuk mówi o zbiórce na odbudowę domu i wstępnej wycenie napraw na 50 tys. zł. Wojewoda lubelski dodaje, że pierwsze środki trafiły do rodziny już w piątek i zapowiada „wszystkie możliwe formy wsparcia”. W Wyrykach życie trzeba poskładać — dach, ściany, nerwy. W Warszawie trzeba poskładać odpowiedzi.
Dlaczego więc informacja, która — jeśli wersja z AMRAAM-em się potwierdzi — nie obciąża nikogo intencją, pozostaje utajniona? Eksperci wskazują na wrażliwość danych o obronie powietrznej: trajektorie, parametry, reguły użycia broni i procedury NATO to nie są rzeczy na konferencję prasową. Analityk Jarosław Wolski dodaje, że sam nalot był „precyzyjnie zaplanowany” i wyglądał na sprawdzian reakcji Polski. Innymi słowy: w Wyrykach mógł „wybić” nie tylko strop — także alarm w systemach, w których każdy szczegół bywa tajemnicą państwową.


































