Z ostatniej chwili! Minister obrony narodowej pilne pojawił się w Kijowie

Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zaczął wizytę w Kijowie od złożenia wieńca pod ścianą pamięci poległych. Potem – rozmowy o wojskowej współpracy, bezpieczeństwie regionu i wspólnych szkoleniach z obrony przed dronami. Po wrześniowych incydentach w polskim niebie to gest i plan w jednym. A Moskwa? Ma usłyszeć jasny sygnał.
Gest i kalkulacja
Symboliczny początek nie był przypadkiem. Hołd pod ścianą pamięci to ukłon wobec Ukrainy, ale też zapowiedź konkretów: wspólnego programu ćwiczeń, wymiany doświadczeń i integracji systemów zwalczania bezzałogowców. W delegacji są ludzie od „dronowej roboty”, więc nikt nie przyjechał tu tylko na zdjęcia.
Kijów – który żyje pod ostrzałem – uczy Europę, jak tanimi środkami neutralizować tanie, ale natrętne zagrożenie. Kosiniak-Kamysz ma po prostu skopiować to, co działa u sąsiadów, a potem włączyć to w polskie procedury. Wizytę potwierdzają ukraińskie i polskie media oraz MON, które relacjonują poranny hołd i zapowiadane konsultacje.
Szkolenia w Polsce po pierwszym użyciu broni nad RP
Polska i Ukraina uruchamiają wspólne szkolenia przeciw dronom, prowadzone na terytorium Polski. Po publicznej sugestii Zełenskiego, że Polacy pojadą szkolić się do Ukrainy, Warszawa doprecyzowała: ćwiczymy u nas – razem z ukraińskimi operatorami i ekspertami od wykrywania, zakłócania i „zdejmowania” celów. To rozwiązanie minimalizuje ryzyko, a maksymalizuje transfer know-how.
Kontekst jest gorący: w nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń. Po raz pierwszy w nowoczesnej historii polskie lotnictwo użyło uzbrojenia nad terytorium RP, działając w ramach procedur obronnych – część obiektów zestrzelono. Spór o to, co uderzyło w dom w Wyrykach-Woli, rozstrzyga się na korzyść tezy, że był to polski pocisk, który zboczył z kursu podczas akcji przechwycenia. I tak, brzmi to jak scenariusz z ćwiczeń, ale to była realna operacja.
Kosiniak-Kamysz ruszył do Kijowa
Rozmówcą polskiego ministra ma być nowy ukraiński szef MON Denys Szmyhal – tak, ten sam, który do lipca kierował rządem. W Kijowie odpowiada dziś za cały wojskowy „portfel” i forsuje przyśpieszenie produkcji oraz szkolenia antydronowe (drony-wabiki, zakłócanie łączności, tanie efektory – czyli środki rażenia – zamiast tylko drogich rakiet). Brzmi pragmatycznie: strącać to, co tanie, równie tanio.
Co dalej? Pierwsze moduły szkoleniowe – według kuluarowych rozmów, o których mówią wojskowi – mają ruszyć szybko, jeszcze jesienią, na wschodnich poligonach. Bezpieczniej, bliżej potencjalnych tras przelotu i z udziałem ludzi, którzy od trzech lat uczą się tej wojny dzień po dniu. Jeśli plan wypali, Polska wzmocni „warstwę niską” obrony powietrznej (bliski zasięg i antydrony), a NATO dostanie żywy poligon doświadczeń. Moskwa miała przetestować cierpliwość – dostała odpowiedź: Polacy i Ukraińcy będą ćwiczyć razem, szybciej i skuteczniej. „Nie po to, by eskalować, tylko by reagować” – jak mawiają w MON. I tym razem to nie brzmi jak deklaracja pod kamery, tylko jak plan, który właśnie zyskuje harmonogram.
Niespodzianką był też sam timing: Kosiniak-Kamysz pojawił się w Kijowie bez wcześniejszych zapowiedzi. MON poinformowało o wizycie dopiero rano, a szczegóły – trasę i skład delegacji – trzymano w tajemnicy ze względów bezpieczeństwa. Na miejscu witali go polscy dyplomaci; towarzyszyli mu m.in. wiceminister Paweł Zalewski, szef wojsk dronowych gen. Mirosław Bodnar oraz prezes PGZ Adam Leszkiewicz.


































