Klient Biedronki oburzony tym, co go spotkało. A chciał tylko zrobić zakupy
Trwa wojna o klientów między sieciami sklepów Biedronka i Lidl. Dyskonty w zawoalowany sposób ubliżają konkurentom w swoich reklamach. Te działania wywołują wiele żartów. Twórcy memów mają używanie. Nie wszyscy jednak mają powody do śmiechu. Niedawno jeden z oburzonych klientów dyskontu opublikował relację z robionych zakupów. Nie był zadowolony z tego, co go spotkało.
Klient Biedronki zdenerwował się podczas robienia zakupów. Padły niecenzuralne słowa
Do nieprzyjemnej sytuacji doszło w Biedronce na Śląsku. Pan Artur właśnie kończył robić zakupy. Stan sklepu jego zdaniem pozostawiał wiele do życzenia. Panował chaos. Przejścia między alejkami były zastawione przez palety z nierozpakowanym towarem. Z tego powodu poruszanie się po markecie z wózkiem było bardzo utrudnione. To akurat bolączka nie tylko tej sieci.
Inni ludzie przebywający w Biedronce byli równie rozdrażnieni i niecierpliwi. Mężczyzna więc postanowił interweniować. Nie spodziewał się jednak, że podjęte przez niego kroki będą przyczyna jeszcze większej frustracji. Po tym co się stało, chyba szybko nie wróci do tamtej Biedronki.
Nie idź, a biegnij do Biedronki. Obniżka trwa do wyczerpania zapasów. Taki sprzęt minus 75% Pokazała, jak zachowują się klienci Biedronki. Wideo obiega siećTo spotkało klienta Biedronki
Wydawać by się mogło, że czasy kiedy stało się w długich kolejkach dawno mamy już za sobą. Teraz markety walczą o klientów wszystkimi dostępnymi sposobami. Konsumenci oczekują więc szybkiej, profesjonalnej i przede wszystkim uprzejmej obsługi. Czasami jednak przeżywają zawód i stają się świadkami nieprzyjemnych sytuacji.
Tak właśnie było w przypadku klienta Biedronki. Był oburzony tym, jak potraktowano go w śląskim sklepie należącym do sieci. Opisał swoją historię i wysłał ją do portalu o2.pl.
W Biedronce panował nieporządek, a kolejka ciągnęła się w nieskończoność. Mimo że to były godziny szczytu, otwarta była tylko jedna kasa. Mężczyzna postanowił coś z tym zrobić. Udał się więc na zaplecze marketu w poszukiwaniu kasjera.
Tak opisał to, co się potem stało w wiadomości skierowanej do portalu o2.pl:
Kiedy udałem się na zaplecze, w kantorku kasjerki piły kawę i kazały mi natychmiast wyjść. Czułem się zlekceważony. [...] Wróciłem do kolejki, co miałem zrobić? Powiedziano, że otworzą kasę nr 2. Stanęliśmy. Kasjer dzwonił dzwonkiem, ale nikt się nie pojawiał. Czekaliśmy ponad 15 minut. Ludzie byli wściekli na obsługę, padały niecenzuralne słowa.
Reakcja sklepu na relację klienta Biedronki
Pan Artur opisał nieprzyjemną sytuację, której był świadkiem w Biedronce oraz to, jak potraktowały go ekspedientki. Redakcja portalu o2.pl zwróciła się do sklepu z prośbą o komentarz i wyjaśnienie. Oto co pojawiło się w odpowiedzi:
Zaznaczamy, że za podział pracy w danym sklepie odpowiada kierownik zmiany i to on, w zależności od potrzeb, kieruje pracowników na kasy lub do innych zadań. Dokładamy wszelkich starań, aby kasy w sklepie były otwierane zgodnie z panującym w danej sytuacji zapotrzebowaniem.
Tak do sprawy odniosła się Monika Rychel — starsza menadżerka sprzedaży w sieci Biedronka. Nie nawiązała jednak bezpośrednio do sytuacji opisanej przez pana Artura. Zapewniała jednakże, że klient zawsze może poprosić o otwarcie dodatkowych kas.