Sprzedawcy ryb mają złe wieści. Pogoda uderzyła w karpie. Ceny pójdą w górę!

Karp w Polsce jest jak Królowa Jarzynowa - Polacy nie wyobrażają sobie bez niego świąt Bożego Narodzenia. Niestety, w tym roku warunki pogodowe nie były zbyt łaskawe dla hodowców. Czy pogarszające się warunki spowodują wzrost w cenach? Znamy odpowiedź.
Karp w kuchni polskiej
Ach, ten karp. Symbol Wigilii, zapach dzieciństwa, wspomnienie kuchni babci – i zarazem temat narodowej debaty, która co roku wraca niczym bumerang. Kiedy w grudniu pojawiają się pierwsze reklamy „świeżego karpia z polskich stawów”, część z nas już ostrzy noże i szykuje panierkę, a reszta z niesmakiem odwraca wzrok, pytając: „czy naprawdę nie możemy zjeść czegoś innego?”.
Karp ma w polskiej kulturze miejsce szczególne – nie dlatego, że jest wyjątkowo smaczny (choć jego zwolennicy twierdzą, że to kwestia dobrze przygotowanego fileta), ale dlatego, że stał się symbolem tradycji. W PRL-u, gdy mięso było towarem deficytowym, karp był dostępny i tani. Wigilijna ryba stała się więc nie tyle wyborem kulinarnym, co znakiem statusu i przywiązania do rodzinnych zwyczajów.
Dziś jednak czasy się zmieniły. Młodsze pokolenie coraz częściej wybiera łososia, dorsza czy sushi zamiast złocistego króla wigilijnego stołu. Obrońcy zwierząt protestują przeciwko sprzedaży żywych ryb w plastikowych workach, a kucharze eksperymentują, zamieniając tradycyjnego smażonego karpia w carpaccio czy tatara.
A mimo to – co roku, gdy pierwsze płatki śniegu spadną na ulice, a zapach smażonej ryby unosi się z kuchni, coś w nas mięknie. Karp, choć czasem ościsty i kontrowersyjny, ma w sobie coś więcej niż smak – ma historię, wspomnienia i odrobinę magii, której nie da się zastąpić żadnym modnym daniem.
Można więc karpia kochać lub nienawidzić, ale trudno przejść obok niego obojętnie. Bo jak mówi klasyk: święta bez karpia? To już nie byłyby polskie święta.
I niestety, w tym roku dla wielu rodzin może się to okazać przykrą rzeczywistością. Wszystko przez… wahania temperatur.
Problemy w hodowlach karpii
Hodowcy rozpoczęli odłów karpi, przygotowując się do nadchodzącego sezonu świątecznego. Jak przyznają „Faktowi”, tegoroczny rok był wyjątkowo trudny.
Zimny maj sprawił, że karpie nie rosły tak szybko, jak zwykle – podkreśla jeden z rybaków. – Chłodna wiosna sprawiła, że ryby mniej jadły, dlatego przed tegoroczną Wigilią ich liczba będzie mniejsza niż w poprzednich latach.
W części gospodarstw odłowy już się rozpoczęły. Ryby trafiają do specjalnych zbiorników magazynowych, gdzie są oczyszczane, co poprawia ich smak. Tam pozostają aż do grudnia, kiedy trafią do sprzedaży.
Jak tłumaczy Dawid Tarasiewicz, hodowca:
Już wiosną widać było skutki hydrologicznej suszy – w wielu gospodarstwach stawy nie miały pełnego stanu wody. Zimny maj dodatkowo spowolnił wzrost karpi. – Na podstawie pierwszych odłowów i obserwacji możemy stwierdzić, że ryb będzie mniej niż w ubiegłym roku, ale nie powinno jej zabraknąć w sprzedaży przed świętami.
Tegoroczny sezon pokazuje, jak bardzo hodowla karpia zależy od kaprysów pogody i warunków środowiskowych, a każdy świąteczny stół z tradycyjną rybą wymaga starannego przygotowania już od wiosny.
Hodowcy muszą liczyć się również ze stratami spowodowanymi przez ptaki żerujące na stawach.
Kormorany potrafią wyrządzić ogromne szkody – przyznaje Tarasiewicz. – Produkcja karpia w Polsce to wciąż tradycyjna, ręczna praca wykonywana niemal tak samo jak przed pokoleniami. Nie używamy antybiotyków ani hormonów wzrostu, a ryby dojrzewają w naturalnym rytmie przyrody. Dzięki temu konsumenci dostają rybę zdrową i bezpieczną.
Ile będą kosztować karpie w tym roku?
Zaczęły się karpiowe żniwa, a polscy hodowcy z nadzieją, ale i ostrożnością, spoglądają na tegoroczny sezon. Choć pogoda i koszty produkcji nie sprzyjają, ceny ryb – jak zapewnia branża – powinny pozostać stabilne.
Mimo mniejszej podaży karpi, w tym roku ryby nie powinny już zdrożeć – uspokaja hodowca Artur Tarasiewicz. – W detalu płaci się obecnie 25–30 zł za sztukę. Na sprzedaż trafią głównie karpie trzyletnie, ważące od 1,4 do 3 kilogramów – mówi w rozmowie z Faktem Dawid Tarasiewicz,
Tarasiewicz podkreśla, że hodowla karpia to trudny i mało przewidywalny biznes.
Większość rybaków to osoby z pasją, które po prostu kochają swój zawód. Jednak borykamy się z wieloma problemami — zależymy od ceny zboża, którym karmimy ryby, i od pogody, która potrafi całkowicie zmienić nasze plany – mówi.
Jak zauważa, zmienia się także sposób, w jaki Polacy kupują i jedzą karpia.
Coraz częściej wybierany jest na grilla, nie tylko na Wigilię – mówi hodowca. – Starsi klienci wciąż wolą kupować rybę w całości, ale młodsi chętniej sięgają po filety nacinane. Dlatego dostosowujemy ofertę – już w gospodarstwach sprzedajemy produkty gotowe do przyrządzenia.
A jak jest u was w domu? Wigilia z karpiem, czy jednak bez?


































