Szokujący wypadek pod Płockiem! Rodzina ledwo uszła z życiem, on nie przeżył

Z wymarzonych Mazur do rodzinnego domu dzieliły ich już tylko godziny. Zamiast happy endu - dramat pod Płockiem. W czwartek, 25 lipca 2024 roku, wypadek pod Płockiem zabrał życie 32-letniego Adama D., pielęgniarza z Kalisza, który wracał z żoną i dwojgiem dzieci. One przeżyły, on - nie. Co wydarzyło się na poboczu?
Osierocone dzieci
W Kaliszu zadrżało całe środowisko medyczne. Adam D. był pielęgniarzem na onkologii w kaliskim szpitalu - koledzy nazywali go „aniołem” oddziału. W pożegnalnym wpisie placówka wspominała go jako „pogodnego kolegę, pełnego życzliwości”. Znajomi i pacjenci organizowali zbiórki, bo żona Ewa - zanim wróci do pracy i opieki nad dziećmi – ma przed sobą długą rehabilitację. Siedmioletnia córka i roczny synek potrzebują dziś spokoju, rutyny i ludzi, którzy pomogą przestawić dom po wielkiej stracie.
Jak doszło do wypadku?
Adam kierował samochodem, wracał razem z rodziną z wakacji na Mazurach. Nagle - jak mówią śledczy - lexus zjechał z pasa i dachował. Kierowca zginął na miejscu, a troje pasażerów, żona i dwójka dzieci, trafiła do szpitala.
Z niewyjaśnionych przyczyn kierujący zjechał z drogi - relacjonowała policja.
Wypadek pod Płockiem wydarzył się 25 lipca, około południa. Trasa była zablokowana przez wiele godzin. Na miejscu pracowały służby, prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Rodzina dalej nie może pogodzić się ze stratą
Po stanie samochodu widać skalę sił i bezradności wobec jednej, złej chwili na drodze. Trudno wyrokować o konsekwencjach dla śledztwa. Miasto żegna, szpital dziękuje, a w mediach społecznościowych płyną wspomnienia, które składają się na obraz taty, męża, kolegi.
Adamie, będziemy Cię pamiętać jako pogodnego kolegę i przyjaciela, pełnego życzliwości i dobra. Spoczywaj w spokoju - pożegnali Adama pracownicy i dyrekcja.






































