Z OSTATNIEJ CHWILI: Akcja służb przy Senacie RP. Znaleziono bezzałogowy statek powietrzny

Bezzałogowy statek powietrzny. Czy jest powód do paniki?

Kiedy w nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony – dziewiętnaście, być może nawet dwadzieścia trzy – przekroczyły polską przestrzeń powietrzną, Polska znalazła się przynajmniej przez kilka godzin w epicentrum czegoś znacznie więcej niż zwykłej prowokacji. Ten nalot, będący częścią szerszego ataku Rosji na Ukrainę, odkrył – boleśnie i bez cienia wątpliwości – jak cienka bywa bariera między wojną prowadzoną „gdzie indziej”, a zagrożeniem tutaj, u naszego progu. 
Z jednej strony reakcje międzynarodowe były niemal jednomyślne. NATO uruchomiło procedurę konsultacji na mocy artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego – co oznacza, że Polska, jako członek sojuszu, uznała incydent za zagrożenie wymagające wspólnego działania i solidarności alianckiej. Sąsiedzi – Unia Europejska, kraje NATO – wyraziły jednoznaczne poparcie i deklaracje pomocy, szczególnie w obszarze systemów obrony powietrznej. Rosja natomiast zaprzecza, twierdzi, że nie miała intencji atakowania Polski, sugeruje przypadkowe zboczenie tras dronów albo ich pochodzenie z Ukrainy. 
W Polsce głosy władz były – być może na szczęście – jednym frontem. Donald Tusk, premier RP, nazwał incydent „prowokacją na dużą skalę”. Wyraził wdzięczność wojsku, służbom i sojusznikom; podkreślił, że procedury zadziałały, że zagrożenie, które drony stanowiły, zostało zneutralizowane. Dodał też, że nie ma powodu do paniki, ale jednocześnie Polska musi być gotowa na różne scenariusze. Wskazywał też na potrzebę jedności instytucji państwa – rządu, prezydenta, obrony – by przeciwdziałać zarówno realnemu zagrożeniu, jak i dezinformacji. 
Prezydent Karol Nawrocki mówił natomiast w tonie ostrzeżenia, ale i pewnej satysfakcji. Z jednej strony nazwał to wydarzenie testem – testem odporności społeczeństwa, testem sprawności instytucji, testem zdolności sojuszniczej. Z drugiej, zaznaczył, że Polska – jego zdaniem – test zdała: pomimo zagrożenia obywateli, system obronny i instytucje zadziałały, solidarność państwa była widoczna. Równocześnie prezydent ostrzegał przed dezinformacją – by nie wierzyć w narracje mówiące, że drony były ukraińskie lub że incydent to prowokacja ze strony Warszawy bądź Kijowa, by wciągnąć Polskę do wojny.

Komenda Stołeczna Policji wyjaśniła, że był to niewielki samolot-zabawka sterowany zdalnie; alarm uznano za fałszywy. Nie da się jednak nie wspomnieć o tym, że wydarzenia z ostatnich dni budzą niepokój i wyostrzają czujność służb.

Co wydarzyło się dzień wcześniej?

Zdarzenie wywołało wzmożone zainteresowanie, bo dzień wcześniej Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad Belwederem i budynkami rządowymi przy ul. Parkowej, a zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. Tamten przypadek bada policja.

Chociaż dron nad Belwederem nie okazał się być niczym specjalnym, kilkanaście godzin później w Warszawie znów dokonano szokującego odkrycia. Jak donosi Miejski Reporter, przy Senacie RP odkryto bezzałogowy statek powietrzny.

We wtorek, 16 września około godziny 10 rano w Parku Rydza-Śmigłego w Śródmieściu, przy ogrodzeniu Senatu RP, policja ogrodziła teren i wezwała specjalne służby. Na miejsce wezwano również pirotechników oraz strażaków. "Fakt" próbował uzyskać komentarz od policji, niestety, na razie nie wiadomo, co dokładnie się stało:

"Nie wypowiadamy się w tej sprawie" - powiedział przedstawiciel śródmiejskiej komendy.

Co dalej w związku z dronami nad Polską?

Policja standardowo zabezpiecza monitoring i ustala, kto uruchomił model oraz czy doszło do naruszenia przepisów (np. lotu w strefie objętej ograniczeniami). W tej chwili nie ma sygnałów, by znalezisko przy Senacie miało związek z wcześniejszym incydentem nad Belwederem.