Wyszukaj w serwisie
Zdrowie i żywienie Aktywność silversa Pielęgnacja i uroda Lifestyle Silver Quizy
Lelum.pl > Dzieje się > Zaatakował ludzi w centrum handlowym. 23-latek uniknie kary?
Klaudia Tomaszewska
Klaudia Tomaszewska 25.06.2025 19:49

Zaatakował ludzi w centrum handlowym. 23-latek uniknie kary?

None

Zdolny student matematyki, syn policjanta i pracowniczki sądu, w ciągu dwóch dni zaatakował nożem pięć przypadkowych osób w Olkuszu. Wiadomo już co go czeka. Historia, która zaczęła się jak brutalny kryminał, kończy się pytaniem o granice odpowiedzialności, presję sukcesu i system, który nie zdążył zareagować.

Przestępczość w Polsce

Przestępczość w Polsce to temat, który powraca jak bumerang – raz rzucany przez polityków, innym razem podchwytywany przez media w tonie sensacyjnym lub alarmistycznym. A jak jest naprawdę? Czy żyjemy w kraju opanowanym przez bandytów, czy może w rzeczywistości statystycznie bezpieczniejszej, niż się wydaje?

Zacznijmy od faktów – według danych Komendy Głównej Policji przestępczość ogólna w Polsce systematycznie spada od początku lat dwutysięcznych. Coraz rzadziej dochodzi do brutalnych napadów, zabójstw, a nawet kradzieży samochodów. Nie znaczy to jednak, że żyjemy w krainie mlekiem i miodem płynącej – raczej w kraju, który przeszedł transformację: z epoki dresiarzy i mafii paliwowej do ery cyberprzestępczości, oszustw "na wnuczka" i wyrafinowanych przekrętów podatkowych.

Dawniej baliśmy się spacerować po zmroku w niektórych dzielnicach – dziś bardziej obawiamy się kliknięcia w podejrzany link albo telefonu od "pracownika banku". Przestępca nie musi już mieć pałki ani noża – wystarczy mu laptop, spryt i brak skrupułów.

Z drugiej strony, są też przestępstwa bardziej "codzienne" – przemoc domowa, drobne kradzieże w sklepach, wykroczenia drogowe. Te, choć mniej medialne, dotykają tysięcy osób i są często bagatelizowane. Tymczasem to właśnie one tworzą obraz społecznej krzywdy – cichy dramat za ścianą, którego nikt nie widzi albo nie chce widzieć.

Państwo? Reaguje – raz z rozmachem, innym razem z opieszałością. Mamy nowoczesne systemy monitoringu, rozbudowane bazy danych i coraz lepiej wyszkolonych funkcjonariuszy. Ale mamy też sądy przeciążone sprawami i ofiary, które latami walczą o sprawiedliwość.

Czy więc Polska to kraj bezpieczny? W porównaniu z wieloma innymi – tak. Ale to nie powód, by spocząć na laurach. Przestępczość nie znika – ona ewoluuje. I jeśli my nie będziemy równie czujni, co kreatywni przestępcy, obudzimy się któregoś dnia z ręką w cyfrowym nocniku.

Bo choć statystyki wyglądają coraz ładniej, to przecież nikt nie chce być tą jedną liczbą, która pogorszy przyszłoroczny raport. A o to wcale nie tak trudno, jak udowodniły ostatnie wydarzenia z Olkusza.

"Odebrałam mu życie"
"Odebrałam mu życie". Dramatyczne sceny przed komisariatem

Nożownik z Olkusza nie stanie przed sądem

W Olkuszu zapanował spokój, ten gęsty, trudny do przełknięcia. Po styczniowych wydarzeniach wielu liczyło, że sprawiedliwość wreszcie przemówi. Ale zamiast gromkiego „winny”, usłyszeliśmy ciche „niepoczytalny”. Mateusz G., 23-letni student matematyki, który w ciągu dwóch dni zaatakował nożem pięć przypadkowych osób, nie stanie przed sądem. Dlaczego? Bo według biegłych „nie wiedział, co robi”. I choć może to być prawdą, pytanie nie znika: a co z nami? Co z tymi, którzy wiedzieli, co się stało – bo tego doświadczyli na własnym ciele?

Pan Ryszard, pierwsza ofiara nożownika, nie szuka sensacji. On po prostu przeżył.

Stałem na parkingu przy ul. Przemysłowej, gdy nożownik zaatakował mnie od tyłu. Zadał trzy ciosy w plecy i głowę. Gdy się obróciłem, uderzył mnie w klatkę piersiową, ale nóż się złamał i to uratowało mi życie – opowiadał dziennikarzom „Faktu”.
Spytałem go: „Dlaczego mi to zrobiłeś?”. On nic nie odpowiedział, tylko podniósł nóż i uciekł.

To nie był napad rabunkowy. Nie była to zemsta. To było coś bez sensu – i może właśnie dlatego tak trudne do zaakceptowania. Bez motywu, bez logiki, bez ostrzeżenia.

Dzień później Mateusz G. znów uderzył – tym razem w centrum handlowym.

Każdej z osób zadał po kilka ciosów w okolice tułowia i pleców – mówił prokurator Piotr Piekarski.
Ofiarami padły dwie pracownice sklepu, klientka i ochroniarz. Jedna z kobiet walczyła o życie przez wiele tygodni.

Dziś wiemy, że nożownik był niepoczytalny. Ale wiemy też, że był studentem matematyki, synem policjanta, młodym człowiekiem o potencjale i... pęknięciu. Czy ktokolwiek to wcześniej zauważył?

Składamy wniosek do sądu o detencję – informuje prokurator Oliwia Bożek-Michalec. 

A więc zamknięcie – ale nie więzienie. Leczenie – ale nie kara. Co stanie się z nim dalej?

Co stanie się z nożownikiem z Olkusza?

Mateusz G., 23-letni student matematyki, chłopak z dobrego domu, dziecko funkcjonariusza policji i pracowniczki sądu, w styczniu 2025 roku próbował zabić pięć osób. Z pozoru – bez powodu. W praktyce – z przyczyn, których nie jesteśmy w stanie objąć codziennym myśleniem. Bo jak zrozumieć człowieka, który wychodzi z nożem na ulice Olkusza i zaczyna ranić obcych ludzi, nie krzycząc, nie tłumacząc, nie wybierając?

Oficjalnie nie odpowie za swoje czyny. Nie dlatego, że ktoś chce go chronić, ale dlatego, że – jak stwierdzili biegli – „nie wiedział, co robi”. To, co dla nas było koszmarem, dla niego było ciemnością, przez którą szedł z ostrzem w ręku.

Biegli orzekli, że w chwili ataków nie wiedział, co robi. Nie może zatem odpowiedzieć za swoje czyny, bo był niepoczytalny. W takiej sytuacji kierujemy wniosek do sądu o detencję – powiedziała prokurator Oliwia Bożek-Michalec z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Mateusz G. nie był „dziki”, nie był „z marginesu”. Wręcz przeciwnie – spełniał wszystkie społeczne oczekiwania. Dobrze się uczył, studiował trudny kierunek, był „zdolny”. Ale – jak mówią znajomi – był też ofiarą innego rodzaju przemocy: tej cichej, systematycznej, nakierowanej na sukces.

Od zawsze cisnęli go z nauką. Nie miał czasu na nic innego. Matematykę i fizykę miał w jednym palcu – wspomina jego dawny kolega.

Presja, którą często nazywamy „ambicją”, potrafi rozsadzać od środka. A kiedy do tego dochodzi choroba psychiczna, bez odpowiedniego wsparcia, może nastąpić moment, w którym młody człowiek staje się tykającym zagrożeniem – dla siebie i innych. Tak było tutaj. Wiadomo już, że Mateusz leczył się psychiatrycznie. W ostatnich tygodniach jego stan miał się pogorszyć. Zabrakło jednak tego ostatniego dzwonka, który kazałby zatrzymać się i powiedzieć: „On nie daje rady”.

I tu nie chodzi o szukanie winnych poza sprawcą – ale o zadanie sobie pytania: ile takich Mateuszów jeszcze chodzi po ulicach? Iloma się zachwycamy, zanim pękną? Ilu jeszcze ma nóż w plecaku i myśli, że to jedyna odpowiedź?

Mateusz G. trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Ofiary – do życia z traumą. A my? Do krótkiej refleksji, zanim znów przykryje ją cisza.

Tagi: sąd