PILNE! Aż piętnaście dronów nad bazą wojskową. Ministerstwo Obrony potwierdza

Kulisy nocy, gdy niebo „zabzyczało”

Zaczęło się około 1:45 w nocy z czwartku na piątek, 3 października 2025 roku. Systemy obserwacyjne belgijskiej armii wychwyciły na radarach grupę piętnastu bezzałogowców poruszających się w szyku nad wojskowym poligonem w Elsenborn, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Niemcami. W pierwszej chwili podejrzewano, że to może być przypadkowy przelot cywilnych dronów, ale analiza danych szybko wykluczyła tę hipotezę. Obserwowany ruch był zbyt precyzyjny, a same urządzenia — zbyt duże, by mogły pochodzić z komercyjnej sprzedaży. Informacja natychmiast trafiła na biurka wojskowych analityków, a w sztabie podjęto decyzję o uruchomieniu procedur bezpieczeństwa.

Resort obrony potwierdził, że wszczęto formalne postępowanie wyjaśniające. Eksperci badają zapis radarowy, trajektorie lotów oraz możliwe punkty startu maszyn. Analizie poddano także sygnały łączności, które mogły posłużyć do koordynacji przelotu. Na razie nie ma żadnych oficjalnych wskazań co do sprawców, ale wśród hipotez pojawiają się zarówno testy systemów zwiadowczych, jak i celowe działanie mające sprawdzić reakcję obrony powietrznej. Sprawa budzi napięcie nie tylko w Belgii — o incydencie poinformowano także służby sojusznicze w ramach NATO.

Co tak naprawdę się wydarzyło?

Serce sprawy: 15 dronów, wiele pytań

Nieprzypadkowo incydent w Elsenborn wpisuje się w szerszą falę tajemniczych przelotów nad strategiczną infrastrukturą w Europie. Już kilka godzin później lotnisko w Monachium dwukrotnie wstrzymywało operacje po zgłoszeniach o dronach w przestrzeni powietrznej nad terminalem. Tysiące pasażerów utknęło w hali odlotów i przylotów, a służby bezpieczeństwa przeczesywały zarówno niebo, jak i teren wokół lotniska, próbując ustalić pochodzenie urządzeń i ich trajektorie. Incydent przyciągnął uwagę mediów i ekspertów, którzy zwracają uwagę na coraz częstsze przypadki niezidentyfikowanych dronów nad obiektami kluczowymi dla transportu i logistyki w UE.

W obu przypadkach nie ma jeszcze dowodów wskazujących na sprawców, ale powstaje wiele hipotez. Część ekspertów sugeruje, że może to być zwykły rekonesans — przelot w celu zebrania informacji. Inni wskazują na możliwość „hybrydowego sondowania” reakcji służb, czyli testowania procedur bezpieczeństwa w sytuacjach kryzysowych. W tle pozostaje rosnąca obawa przed potencjalnym zagrożeniem dla lotnisk, instalacji wojskowych i infrastruktury krytycznej, a sprawy tego typu są uważnie monitorowane zarówno na szczeblu krajowym, jak i w ramach struktur NATO.

Wątek belgijski ma jeszcze jeden szczegół: według relacji mediów drony wykryto „przypadkiem” podczas testu sprzętu obserwacyjnego. Brzmi jak scena z thrillera, ale to codzienność w bazach – rutynowe sprawdziany radarów i sensorów (m.in. optoelektroniki, czyli kamer i termowizji) często wychwytują coś, czego nikt się nie spodziewał.

Co dalej?

Konsekwencje: test dla obrony i nerwów

Co dalej? Po pierwsze, procedury. Belgowie – podobnie jak Niemcy – zapowiadają przegląd gotowości antydronowej, a więc szybsze blokady przestrzeni, lepsze radary bliskiego zasięgu i środki neutralizacji (od zagłuszania sygnału po tzw. „kinetyczne” przechwycenia). Po drugie, komunikacja. Przy incydentach, gdzie „nie widać winnego”, rykoszetem lecą teorie i memy. Tu potrzebna jest żelazna dyscyplina informacji: szybkie komunikaty, mapy korytarzy lotu, klarowne sprostowania. 

Po trzecie, wizerunek. Gdy nad wojskową bazą lata piętnaście obiektów, branża zbrojeniowa zaciera ręce – kontrakty na systemy C-UAS (counter-UAS, czyli antydronowe) rosną jak na drożdżach, a politycy zyskują argument za dodatkowymi środkami na ochronę infrastruktury.