Szokujący plan Rosji wobec Polski! Amerykanie ostrzegają nasz kraj

Rosyjska narracja znów zmienia skórę jak kameleon. Tym razem amerykański instytut ISW alarmuje, że Kreml mógłby spróbować ataku „pod fałszywą flagą” — operacji udawanej, która daje pretekst do ostrej reakcji i sieje nieufność między sojusznikami. Brzmi jak political fiction? Niestety, scenariusz jest zaskakująco konkretny i skrojony pod polskie nerwy.
Kulisy planu: mundury, akcenty i… polska infrastruktura
30 września rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego (SVR) rozpowszechniła informacje sugerujące, że Ukraina rzekomo, we współpracy z polskimi służbami, przygotowuje „głośną prowokację” na terytorium Polski. Według przekazu, miałaby ona polegać na przeprowadzeniu sabotażu na infrastrukturze krytycznej — w tym w sektorach energetycznym, telekomunikacyjnym oraz transportowym. Osoby zatrzymane podczas takiej operacji, ubrani w mundury, miałyby odgrywać role rosyjskich i białoruskich specjalistów, co w praktyce odpowiada klasycznemu scenariuszowi „fałszywej flagi”, dostosowanemu do współczesnych realiów bezpieczeństwa i propagandy.
Eksperci z Instytutu Studiów Wojskowych (ISW) uznali te oskarżenia za całkowicie bezpodstawne, podkreślając, że mogą one służyć jedynie jako element działań dezinformacyjnych i wstęp do kolejnej operacji wpływu. W kontekście narastających napięć w regionie, takie fake newsy mogą mieć na celu wprowadzenie chaosu, wywołanie niepokoju społecznego i podważenie zaufania do władz państwowych. Analitycy ostrzegają, że należy uważnie śledzić kolejne komunikaty SVR i innych rosyjskich agencji, aby odróżnić propagandę od rzeczywistych zagrożeń.
Co jeszcze wiadomo?
Dane, cytaty, linki: o co naprawdę chodzi
O sprawie jako pierwsi w Polsce szeroko pisali dziennikarze „Faktu”, powołując się na najnowszą analizę ISW i komentarze ekspertów z Kijowa. To z tych materiałów wybrzmiał cel Kremla: poróżnić Warszawę i Kijów oraz wyhamować dostawy broni. „Drony można oznaczyć ukraińskimi symbolami, żeby stworzyć fałszywy obraz” — pada w opisie możliwych tricków.
Kontekst? Jeszcze 9–10 września rosyjskie drony wleciały nad Polskę podczas zmasowanego ataku na Ukrainę. NATO poderwało myśliwce, kilka maszyn zestrzelono. Ukraiński wywiad mówi dziś wprost: to testowanie reakcji Zachodu i gra na strach w państwach Sojuszu.
Może być dwa, dziesięć czy nawet trzydzieści dronów. To mogą być realne ataki albo inscenizacje. Drony można też oznaczyć ukraińskimi napisami i symbolami, żeby stworzyć fałszywy obraz. Technicznie możliwe jest nawet wykorzystanie wcześniej znalezionych maszyn - powiedział Iwan Stupak, ekspert wojskowy i były pracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Co dalej?
Co dalej: zimna krew i ciepłe kable
Taki „teatrzyk” działa tylko wtedy, gdy publiczność uwierzy w dekoracje. W praktyce oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, chłodną weryfikację incydentów — każdej iskry na kablach energetycznych, każdego „zaginionego” drona. Po drugie, odporność informacyjną: szybkie komunikaty, wspólną narrację Polski i Ukrainy, zero sprzecznych sygnałów.
Bo jeśli kiedykolwiek dojdzie do „gliwickiej” prowokacji 2.0, jej siła będzie płynęła z paniki, nie z ładunków wybuchowych. ISW przypomina, że fałszywe flagi to stałe narzędzie rosyjnej wojny poznawczej — mieszanka sabotażu, dezinformacji i szantażu nuklearnego, której celem jest paraliż decyzji przeciwnika.


































