Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > SZOK! Policja pod domem Zbigniewa Ziobry. Wiadomo, o co chodzi
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 29.09.2025 09:05

SZOK! Policja pod domem Zbigniewa Ziobry. Wiadomo, o co chodzi

Zbigniew Ziobro
Fot. KAPiF

Policja o świcie podjeżdża pod bramę w Jeruzalu, dzwonek, cisza. Zbigniewa Ziobry w domu nie ma – mówią funkcjonariusze i media. A jednak dziś ma się pojawić w Warszawie i trafić prosto na salę posiedzeń sejmowej komisji ds. Pegasusa. To pierwszy raz, gdy były minister sprawiedliwości może usłyszeć pytania nie z konferencji, lecz pod przysięgą. Czy wreszcie padnie odpowiedź, kto i po co uruchamiał szpiegowski system wobec polityków i prawników?

Świt w Jeruzalu i nerwowa końcówka kampanii „na przesłuchanie”

Kilka minut po 6:00 w poniedziałek, 29 września, patrol zjawia się przed domem Zbigniewa Ziobry. Zadanie: zatrzymać świadka i doprowadzić go na komisję śledczą. Bramy nikt nie otwiera. Według relacji policji to realizacja postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, który – po serii nieobecności – zgodził się na przymusowe doprowadzenie. Sam Ziobro, jak podawały stacje informacyjne, miał być rano poza krajem, ale zapowiedział przylot do Warszawy przed posiedzeniem wyznaczonym na 10:30.

„Przymusowe doprowadzenie” to w praktyce policyjny eskorta-door-to-door: jeśli świadek uporczywie unika stawienia się, policja może go zatrzymać i przywieźć wprost na salę. Taki środek sąd dopuścił wobec Ziobry 16 września – po ósmej nieudanej próbie przesłuchania. Decyzja zapadła z powodu „uporczywego niestawiennictwa”. Komisja Pegasusa, przypomnijmy, bada użycie oprogramowania szpiegowskiego wobec opozycji i ludzi wymiaru sprawiedliwości w latach rządów PiS.

Co jeszcze wiadomo w tej sprawie?

Sąd kontra TK, policja na rozdrożu. Co naprawdę wydarzyło się dziś rano

Dzisiejsza akcja jest skutkiem sporu większego niż jedno wezwanie. Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski uznał, że decyzja sądu o doprowadzeniu łamie wcześniejsze postanowienie tymczasowe TK. Sąd Okręgowy odpowiedział publicznym komunikatem: wykonujemy prawo i własne postanowienia. Policja wprost mówi, że nie wybiera, które orzeczenia realizuje. 

Tyle kulisy, a na ziemi – o świcie funkcjonariusze pukają do bramy w Jeruzalu. Polityka na miejscu nie zastają; media relacjonują, że może lądować w Warszawie tuż przed posiedzeniem.

Na 10:30 zaplanowano posiedzenie komisji; to już dziewiąta próba przesłuchania. Wniosek o przymusowe doprowadzenie sąd uwzględnił właśnie z powodu serii uników – Ziobro kwestionował legalność komisji, powołując się na rozstrzygnięcia TK. Dziś polityk ma status świadka. Jeśli się stawi, odpowie pod rygorem odpowiedzialności karnej za zeznania. Jeśli nie, policja może powtórzyć próbę.

Warto też pamiętać o wątku zdrowotnym Ziobry, który sam ujawniał chorobę nowotworową. To tłumaczenie nieobecności padało już wcześniej – i budziło gorące spory o granice „usprawiedliwień” w polityce.

Co będzie dalej?

Co dalej? Trzy scenariusze

Jeśli Ziobro usiądzie przed komisją, usłyszymy pytania o zakres użycia Pegasusa i o to, kto nadzorował operacje. Polityczne konsekwencje są tu oczywiste: albo potwierdzi się narracja o „nielegalnej komisji”, albo do opinii publicznej trafią konkretne nazwiska i decyzje z czasów, gdy był jednocześnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. W tym wariancie rządzący pokażą, że potrafią dowieźć śledztwo sejmowe do końca, a opozycja będzie musiała tłumaczyć się z narzędzia, które kojarzy się z podsłuchem, nie z państwem prawa.

Drugi scenariusz: kolejne uniki i eskalacja sporu instytucjonalnego. TK utrzyma, że komisja jest niekonstytucyjna, sąd – że prawo pozwala doprowadzić świadka, a policja – że musi wykonać postanowienie. Taki klincz podważa autorytet każdej ze stron i wystawia państwo na śmieszność: mamy dwie pieczątki, ale jeden radiowóz. I choć brzmi to jak żart, dla funkcjonariuszy to konkretne ryzyko odpowiedzialności służbowej.

Trzeci – najmniej widowiskowy – to „miękkie lądowanie”: świadek stawia się dobrowolnie, komisja zadaje trudne pytania, media dostają cytaty, a obywatele wreszcie – choć skrawki – odpowiedzi. Według kuluarowych doniesień członkowie komisji są gotowi na „prowokacyjne zachowania” przesłuchiwanego i mają listę pytań, które trudno będzie zbyć. A jeśli ktoś liczy na wielką awanturę, może się zdziwić: czasem najgłośniej brzmi milczenie pod przysięgą.