Dramat w pociągu do Wrocławia! Konduktor musiał pilnie interweniować

W czwartek wieczorem „zwykła” podróż zamieniła się w dramat w pociągu do Wrocławia. Konduktor przez megafon szukał kogoś z przeszkoleniem medycznym, a w wagonie obok Warsu trwała walka o życie pasażera. Co wydarzyło się między Częstochową a Wrocławiem i dlaczego skład złapał gigantyczne opóźnienie?
Dramat w pociągu
Trasa Częstochowa-Wrocław tego popołudnia była jak z filmu katastroficznego. Ruch na linii kolejowej nr 61 wstrzymano po zgłoszeniu niewybuchu znalezionego w rejonie robót torowych między Częstochową a Lublińcem. Efekt domina? Wiele składów - w tym feralny pociąg do Wrocławia utknęło, a pasażerowie słyszeli o możliwych przesiadkach i wielogodzinnych przestojach. Źródła kolejowe potwierdzały: patrol saperski, zabezpieczenie znaleziska, stop dla pociągów. Gdy ruch wznowiono, nerwy już buzowały, a na tablicy świeciło blisko 200 minut zwłoki. To w tych okolicznościach rozegrał się kolejny akt tej historii.
Akcja ratunkowa
„Osoba z przeszkoleniem medycznym proszona do wagonu obok Warsu” - taki apel usłyszeli pasażerowie, gdy dramat w pociągu do Wrocławia nabrał tempa. Według relacji podróżnej konduktorzy biegali z wodą, łączyli się przez krótkofalówki i koordynowali pomoc.
Po chwili wąski korytarz zamienił się w prowizoryczną izbę przyjęć: reanimacja, tlen, sekundnik w głowie tykał głośniej niż stukot kół. W akcji uczestniczył również pracownik Warsu. Najważniejsze: sytuację opanowano, a mężczyznę udało się uratować - potwierdza redakcyjna relacja świadka cytowana przez media.
Reakcje kolei i pytanie o standardy bezpieczeństwa
Gdy saperzy wywieźli niewybuch, a ruch na odcinku przywrócono, pociągi zaczęły się „odtykać”. Pasażerowie z feralnego składu dotarli do Wrocławia późną porą, z emocjami większymi niż bagaże. Kolejarze przypominają, że w kryzysie obowiązuje procedura: wezwanie służb, prośba o wsparcie osób przeszkolonych i przekazanie pacjenta ratownikom po najbliższym zatrzymaniu.
My pytamy: po tylu akcjach „na żywo” czy to nie czas, by każdy dalekobieżny skład miał obowiązkowy defibrylator i jasne instrukcje dla pasażerów na pierwszej stronie rozkładu? Bo choć tym razem dramat w pociągu do Wrocławia skończył się dobrze, kolejny może wymagać jeszcze szybszych decyzji.


































